Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Na stronie mojego fotograficznego bloga The Online Photographer prowadzę swoiste odliczanie - co tydzień publikuję jedno z 10 najlepszych i najważniejszych zdjęć świata. Oczywiście każdy może dyskutować z moim wyborem i wiele osób dało wyraz temu, że się ze mną nie zgadzają. Jeden z ostatnich komentarzy mnie zastanowił. Czytelnik napisał, że "dobra fotografia powinna się bronić sama".
Czyżby? Kto tak twierdzi?
Chyba nawet wiem kto: ludzie fotografujący skały i drzewa (co samo w sobie nie jest przecież naganne...). Tyle że robiąc zdjęcia drzewom, macie do wyboru trzy tytuły: "Drzewo", "Kolejne drzewo" i "Jeszcze jedno drzewo". I na tym koniec, krótka piłka. W końcu, jeśli autor nie jest botanikiem wgłębiającym się w szczegóły, drzewo to drzewo. Jak to na zdjęciu zamieszczonym poniżej. To fotografia przedstawiająca drzewo, nie? Z pewnością jest to jakiś konkretny gatunek, ale i tak to po prostu drzewo. Zwykłe drzewiaste drzewo.
No cóż, niektóre zdjęcia rzeczywiście nie potrzebują podpisów. Z pewnością są też takie, które podpis może zepsuć. Ja jednak zazwyczaj wolę zdjęcia z podpisami. Okazuje się, że niemal zawsze chcę wiedzieć kto, gdzie, kiedy, z kim, co i po co.
Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że można w ten sposób odróżnić koneserów od fotograficznych neofitów. Fotoreporterzy są przyzwyczajeni do pracy z podpisami, ale kuratorzy, fotoedytorzy i krytycy również lubią znać kontekst i znaczenie danej fotografii. Z kolei wielu amatorów angażuje się w zażartą pogoń za "uniwersalnym" urokiem piktorializmu.
Zresztą często zdjęcia bez podpisów tak naprawdę wcale nie są ich pozbawione. Co prawda w takich albumach jak The Last Resort: Photographs of New Brighton Martina Parra czy Niagara Aleksa Sotha poszczególne fotografie nie mają podpisów lub tylko bardzo lakoniczne, ale kontekst zapewniają obszerne wstępy i komentarze fotografów na temat prezentowanych projektów.
Muszę przyznać, że w przypadku kogoś tak rozmiłowanego w fotografii jak ja, czasem większość komentarza rozgrywa się w umyśle widza. Jednak tylko autor jest w stanie przekazać prawdziwe znaczenie zdjęcia. Fotografie są znacznie bardziej dokumentalne niż piktorialne, konkretne - nie uniwersalne. Kojarzycie może morskie krajobrazy autorstwa Hiroshiego Sugimoto? Są to minimalistyczne obrazy przedzielone na pół linią horyzontu: morze na górze, niebo na dole - często po prostu składają się z białego prostokąta nad czarnym prostokątem. Stają się ciekawe dzięki podpisom identyfikującym ocean przedstawiony na danej fotografii i miejsce, w którym powstało zdjęcie. Za każdym razem, kiedy oglądam niesamowity pejzaż czy krajobraz miejski zatytułowany "Ogniste niebo" albo "Wczesny poranek", mam ochotę zdzielić autora w łeb zwiniętym w rulon magazynem fotograficznym. Czy nikogo nie interesuje, gdzie sfotografowano ten pejzaż, albo w jakim mieście i o jakiej porze roku powstało zdjęcie pięknego budynku? Ja chciałbym wiedzieć. Chciałbym, żeby te zdjęcia wzbogaciły moją wiedzę o świecie.
Zachęcam więc wszystkich do naskrobania przynajmniej kilku słów na odwrocie każdej odbitki. Autor może nie widzieć potrzeby podpisywania portretu własnej matki, ale tak się składa, że prawdopodobnie w pewnej chwili odejdzie z tego świata, i nabazgrane w pośpiechu "Mama w wieku 52 lat, 2006 rok, George George" może się okazać bezcenną wskazówką dla jego wnuczki, która znajdzie zdjęcie po pół wieku i w przeciwnym razie nie rozpoznałaby prababki. (Nie śmiejcie się z nazwiska - miałem w rodzinie faceta, który nazywał się George George. Jak łatwo się domyślić, mówiliśmy na niego "Podwójny George").
We wspaniałej i niestety dawno nie wznawianej książce Photography and Society Giselle Freund zauważa, jak łatwo zmienić znaczenie zdjęcia, zmieniając podpis. Dzięki podpisom fotografowie stają się kimś więcej niż tylko "obsługującymi aparat", dzięki podpisom możemy być uczciwi i nieszczerzy, możemy też dać widzowi do myślenia. Jeśli nie podpisujecie swoich prac (lub nie nadajecie im nawet tytułów), usiądźcie kiedyś na chwilkę, żeby spisać kilka historii związanych z paroma waszymi zdjęciami. To może być bardzo ciekawe ćwiczenie.
Jestem przekonany (uwaga - rzadki przebłysk optymizmu!), że zwyczaj spisywania opowieści związanych ze zdjęciami może wpłynąć na tematy, które fotografujecie, a nawet na sposób patrzenia na świat. Chwila zastanowienia nad znaczeniem pracy i uświadomienie sobie wagi punktu widzenia autora musi dodać zdjęciom głębi i precyzji. A przynajmniej uwolni weekendowego pstrykacza od ciążącej na nim ogromnej odpowiedzialności wykonania tego ulotnego idealnego zdjęcia "polskiej złotej jesieni". (Żartuję).
Byłbym zapomniał - prezentowane zdjęcie zostało zrobione w Manassas w stanie Virginia, niedaleko potoku Bull Run, nad którym stoczono pierwszą poważniejszą bitwę Wojny Secesyjnej. Drzewo rośnie w miejscu, w którym generał Barnard Elliott Bee zagrzewał swoich żołnierzy do walki słowami: "Nie lękajcie się! Patrzcie - opodal Jackson stoi jak kamienna ściana!". Niedługo później Bee został śmiertelnie ranny, ale w tamtej chwili legendarny generał konfederatów Thomas Jackson zyskał przydomek "Stonewall" (z ang. kamienna ściana, przyp. tłum.). Okazuje się więc, że to nie jest zdjęcie drzewa - to fotografia przedstawiająca miejsce, w którym Stonewall Jackson dostał swoją ksywkę. Fajna historia, prawda? Dla mnie tak. Czy zmienia wasz odbiór, a może nawet ocenę tego miłego dla oka, ale dość zwyczajnego i mało konkretnego zdjęcia?
Jeśli o mnie chodzi to tak.
----
Fotograficzny blog Mike'a:
Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com
Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw
Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com
Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.