Fotograf niedzielny - Konwencje

Autor: Łukasz Kacperczyk

24 Lipiec 2005
Artykuł na: 6-9 minut
Kiedy włączacie radio i słyszycie faceta z lekkim południowym akcentem nagranego z delikatnym pogłosem, natychmiast wiecie, że to audycja religijna. Nie ma znaczenia, czy akurat mówi coś o religii - i tak wiadomo, o co chodzi. To samo tyczy się stałych konsumentów telewizyjnej rozrywki, którzy w ułamku sekundy są w stanie rozpoznać, czy nowy program z nieznanymi aktorami to komedia sytuacyjna czy kryminał.

Słowa "konwencja" i jego pochodnych używa się w odniesieniu do wielu dziedzin - literatury, polityki, wojskowości. Co prawda czasem ma bardzo konkretne znaczenie, ale zazwyczaj mydli oczy i daje specyficzne poczucie bezpieczeństwa. Jeśli chodzi o sztukę, rozumiemy je jako zawoalowany sygnał, że autor mówi coś w stylu: "mam nadzieję, że to oczywiste, że moja praca ma doniosłe znaczenie". Czasem jednak "konwencja" ma bardzo jasne znaczenie, kiedy odnosi się do sposobu prezentacji, który niesie ze sobą określony zestaw uwarunkowań kulturowych.

Na przykład, kiedy włączacie radio i słyszycie faceta z lekkim południowym akcentem nagranego z delikatnym pogłosem, to natychmiast wiecie, że to audycja religijna. Nie ma znaczenia, czy akurat mówi coś o religii - i tak wiadomo, o co chodzi. To samo tyczy się stałych konsumentów telewizyjnej rozrywki, którzy w ułamku sekundy są w stanie rozpoznać, czy nowy program z nieznanymi aktorami to komedia sytuacyjna czy kryminał. Rozpoznacie angielską produkcję nawet bez dźwięku - wystarczy spojrzeć na kolory. Kiedy oglądacie film i kamera śledzi bohatera myszkującego w starym domu lub błądzącego po ciemnym lesie, wiadomo, że za moment ktoś (albo coś) zaatakuje go znienacka.

Wiele konwencji ze świata fotografii ma za zadanie przekazać widzowi, "co artysta chciał powiedzieć". Tonalność i kontrast lokalny mogą oznaczać, że wchodzimy na teren transcendencji albo fotografii-która-jest-czymś-więcej-niż-tylko-fotografią. Powszechną konwencją we współczesnej fotografii jest coś, co na swój użytek nazwałem "pseudopiktorializmem" - dotyczy to zazwyczaj zrobionych średnim formatem czarno-białych zdjęć, na których więcej czerni niż bieli, rozmazanych i nieprzedstawiających. Konwencja wymaga uznać je za enigmatyczne, symboliczne i wieloznaczne.

Konwencje narzucają też sposób odbioru obrazu. Fotografowie przyrody bardzo często przyjmują cały wachlarz stereotypów związanych z postrzeganiem natury rodem wprost z romantyzmu. Mówią: "przyroda jest piękna, uduchowiona, uporządkowana i patrząc na nasze zdjęcia powinniście czuć uniesienie". Mamy nie zwracać uwagi na rozpraszające detale czy jakiekolwiek ślady oryginalności. Nie wolno się też zastanawiać, czy w trakcie pracy fotograf był zjadany żywcem przez komary.

Osoby, które nie mają pojęcia o konwencjach, nie potrafią rozpoznać, kiedy ktoś wykorzystuje je w ciekawy, zaskakujący sposób. Na przykład, sposób mówienia szokującego radiowca Howarda Sterna, stosowany przez niego rytm podawania słów jest zbliżony do charakterystycznego zaśpiewu kaznodziejów, ale z naciskiem na gorzką ironię, a nie zastraszający, donośny ton głosu. Fotograf Joel-Peter Witkin pokazuje perwersyjne, niemal pornograficzne sceny zionące chłodem śmierci, ale zmiękcza je odwołując się do wizualnej tradycji dagerotypu do tego stopnia, że odtwarza nawet wygląd brzegów szklanego negatywu, z których odpadła emulsja (wystarczy papier toaletowy odpowiednio rozłożony na brzegach maskownicy). Robert Mapplethorpe (jak już przekonywałem gdzie indziej) był nikim innym, niż dość nudnym klasycystą we wszystkim poza tematami, którymi się zajmował, a i to nie zawsze...

Czasem artyści grają konwencjami. Przychodzi mi teraz do głowy niesławny przypadek Sherri Levine, która zrobiła wierne kopie fotografii Walkera Evansa (zgadzały się nawet wymiary), a potem wystawiała je i sprzedawała jako swoje. Ponoć chodziło o wywołanie dyskusji i kontrowersji (udało się), a wszystko opierało się na pomieszaniu dwóch konwencji: "artystycznych wpływów" z plagiatem. (Głosuję na plagiat, ale w końcu i tak jestem krytykiem-outsiderem, beznadziejnie nie na czasie).

Oczywiście wiele sposobów gry konwencjami tak się rozpowszechniło, że same stały się konwencjami. Przykład: umieścić centralnie w kadrze śmieć czy inny odpadek, ukazując go jednocześnie jak coś pięknego, jak na reklamie.

Takie podejście czasem się sprawdza, ponieważ niektóre przedmioty po prostu są na swój sposób piękne.

----

Mike Johnston

www.37thframe.com

Od dzisiaj na stronie www.lulu.com./bearpaw aż DWA DARMOWE PLIKI DO POBRANIA: "Fotografowanie Koniką Minoltą Dynax 7D z flashem" Petera Gregga oraz "Megapiksele i średni format" (moje).

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0