Fotograf niedzielny - Na fali entuzjazmu

Autor: Łukasz Kacperczyk

9 Lipiec 2005
Artykuł na: 9-16 minut
Konikę Minoltę Dynax 7D kupiłem od fotografa portretowego i ślubnego Petera Gregga. Poprzedni właściciel przedstawił mi bardzo szczerą i, co oczywiste - fachową ocenę zalet i wad tego aparatu. Jego zdanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zalety Dynaksa 7D bardzo mi odpowiadają, a wady nie będą ani trochę przeszkadzały.

Konica Minolta Dynax 7D - pierwsze wrażenia

Poza paroma momentami, kiedy "pękałem z dumy, bo mam (tu wpisz nazwę prestiżowego sprzętu)" - kiedy kupiłem pierwszą kamerę wielkoformatową Wista w 1984 czy Leikę M6 w 1991, nie przypominam sobie, żebym był tak bardzo zadowolony z nowego aparatu jak teraz.

Konikę Minoltę Dynax 7D kupiłem od działającego w Miami fotografa portretowego i ślubnego Petera Gregga. Poprzedni właściciel przedstawił mi bardzo szczerą i, co oczywiste - fachową ocenę zalet i wad tego aparatu (w tym na temat współpracy z flashem, co umknęło wszystkim internetowym recenzentom). (Poprosiłem Petera o napisanie "Lekcji fotografowania Koniką Minoltą 7D z flashem", którą zamieszczę na stronie Bearpaw Photography Publications). Jego zdanie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zalety Dynaksa 7D bardzo mi odpowiadają, a wady nie będą ani trochę przeszkadzały.

Moja reakcja nie ma nic wspólnego z dumą z posiadania. W każdym razie nie do końca. Co prawda aparat przypadł mi do gustu jako przedmiot - przez moje ręce przewinęło się już mnóstwo cyfrowych i analogowych lustrzanek AF z rodziny "plastik-fantastik". Jednak jako obiekt uwielbienia sprzętowego fetyszysty 7D nie zbliża się nawet do szlachetnej leiki, nadgryzionego przez ząb czasu deardroffa czy Nikona F2 w stanie nówka-sztuka.

Mój zachwyt wzbudziły trzy rzeczy: rezultaty, rezultaty i (zgadliście!) rezultaty. Jak wspomniałem tydzień temu, Dynax 7D zaczął się spłacać już pierwszego dnia i od tamtej pory nie zwalnia tempa.

Są trzy powody. Pierwszy to cudowna funkcja stabilizacji obrazu, czyli AS (Anti-Shake). Jak zapewne wszyscy wiecie, 7D ma ją wbudowaną w korpus, więc każdy obiektyw jest "stabilizowany". (Dla jasności - Canon, który stworzył podstawy dla całego pomysłu, używa nazwy "Image Stabilization", czyli IS, a w nomenklaturze Nikona mówimy o "Vibration Reduction", czyli VR). Canon i Nikon mają w swojej ofercie drogie teleobiektywy ze stabilizacją, które z pewnością przydają się zawodowcom fotografującym sport i zwierzaki. Jednak stabilizacja doskonale sprawdza się też w słabym świetle i właśnie to zastosowanie przekonało niżej podpisanego. Canon sprzedaje jeden, dwa "standardowe" obiektywy z IS-em, w tym znakomite szkło 17-85 mm. Tyle że ma ono światło f/4. A ja podpinam do 7D obiektyw f/1,4 i mam jeszcze trzy działki przysłony przewagi nad Canonem.

Jeśli obraz wart jest tysiąca słów, to poniżej znajdziecie równowartość dwóch tysięcy słów o stabilizacji Dynaksa 7D. Co parę miesięcy spotykam się ze swoim przyjacielem Nickiem na chińskie jedzenie, oglądanie zdjęć i rozmowę o fotografii. Zdjęcie poniżej to szybka fotka wykonana w nieciekawym świetle wnętrza baru. Do czego zmierzam? Kiedy robiłem to zdjęcie, specjalnie machałem aparatem w górę i w dół. Mina Nicka wskazuje, że wyglądało to dość komicznie.

Jak widać na poniższym fragmencie, funkcja AS bardzo ładnie poradziła sobie z celowym poruszeniem aparatu. (Jedyna korekta zdjęcia polegała na regulacji jasności i kontrastu).

Korzystam z Anti-Shake'a niemal w każdej sytuacji poza ostrym słońcem. Zużywa znacznie mniej prądu niż systemy wbudowane w obiektyw, ponieważ aktywuje się jedynie podczas naświetlania zdjęcia. Chciałbym móc powiedzieć, że jestem w stanie zrobić ostre zdjęcie podobne do tego poniżej bez stabilizacji obrazu (mimo niewygodnej pozycji i głębokiego cienia), ale AS znacznie zwiększa pewność siebie w takich sytuacjach.

Zander jako małpa. (Nie zwracajcie uwagi na kolor tła - eksperymentowałem, żeby zobaczyć, czy potrafię odtworzyć w Photoshopie efekt neutralnej emulsji na lekko kremowym papierze. Coś podobnego do Agfy Multicontrast Classic w jej wczesnych wcieleniach).

Wszystko w zasięgu ręki

Drugą wielką zaletą Dynaksa 7D jest spadek po analogowym korpusie Dynax 7, czyli świetny, jasny wizjer (najlepszy wśród lustrzanek ze średniej półki) i doskonale pomyślany interfejs.

Możecie jednak traktować powyższe stwierdzenie z przymrużeniem oka. Co prawda mimo 48 latek na karku wciąż czuję się młodo, ale spójrzmy prawdzie w oczy - starzeję się i lepiej się czuję z tradycyjnymi, "analogowymi" sposobami zmiany ustawień aparatu. Wydają się naturalne i bezpośrednie, a przez to bardziej przewidywalne i dające fotografowi poczucie bezpieczeństwa. Zdaję sobie sprawę, że wam może odpowiadać co innego. Niech tak będzie. Mogę się jedynie starać szczere opisać swoje wrażenia, tak by pozwolić wam na skonfrontowanie ich z tym, co mówią inni oraz własnymi doświadczeniami.

Od kiedy mam KM 7D (kilka tygodni) niemal wyczerpałem miejsce na twardym dysku i, wstyd powiedzieć, przez cały ten czas tylko raz zajrzałem do instrukcji obsługi. Zresztą nawet wtedy sam wpadłem na rozwiązanie problemu. Bez wątpienia jeszcze dużo nauki przede mną, ale jeśli jesteście amatorami fotografii z dość długim stażem, nie będziecie mieli żadnych problemów z robieniem zdjęć od razu po wyjęciu aparatu z pudełka. Wszystko, czego wam trzeba, jest w zasięgu ręki (a w zasadzie palców :-)

Wierne kolory

Jestem pod wielkim wrażeniem głębokich, bogatych i mięsistych kolorów z matrycy Olympusa E-1. Ale w końcu skreśliłem tę kamerę z listy zakupów, ponieważ... no cóż - wolę czerń i biel. Nie "liczy się tylko czerń i biel", ani "wyłącznie czerń i biel", ale właśnie "wolę czerń i biel". Doszedłem więc do wniosku, że tak jak fotografujący głównie w kolorze wybiorą E-1, dla mnie to słaby argument.

W związku z tym byłem zupełnie nieprzygotowany na znakomitą reprodukcję kolorów KM 7D. Ustawienie "Natural" w przestrzeni sRGB daje piękne, wierne barwy. Skóra wygląda świetnie, czerwienie nie wyrywają się spod kontroli i są pełne szczegółów, a wszystkie kolory są doskonale zrównoważone bez żadnej dominanty. Aparat nie ma żadnych problemów z trudnymi odcieniami i z równą precyzją oddaje subtelne barwy w głębokich cieniach, co w światłach. To wielka zaleta.

Zwróćcie uwagę na wierność koloru skóry w cieniach.

Oczywiście cały czas mówię o fotografowaniu w trybie RAW. Nie złożyło się jeszcze, żebym robił JPEG-i i wątpię, żeby kiedykolwiek się złożyło, nawet do celów testowych.

Niesamowita okazja

Mimo całego mnóstwa zalet - jak wiele by ich nie było - dla mnie nic nie przebije stabilizacji obrazu, czyli systemu AS. Zdjęcie zamieszczone poniżej zostało wykonane niemal po ciemku (o zmierzchu), przy czułości ISO 1600, oczywiście z włączonym AS-em. Przyznaję, że osobom, które zbyt często nie fotografują w słabym oświetleniu, wystarczy porządna lustrzanka cyfrowa dająca wysoką jakość przy ISO 800 i 1600, a ludzie, dla których światło zastane nie jest musem, uznają flash za równie ważny co stabilizacja (albo nawet ważniejszy). Dla mnie jednak stabilizacja obrazu wbudowana w korpus jest jednocześnie objawieniem i wyzwoleniem. W ciągu pierwszego tygodnia umożliwiła wykonanie ponad dwudziestu zdjęć, których nie udałoby mi się zrobić bez niej, a przy dosłownie stu kolejnych dodała mi pewności i wiary w powodzenie.

Najbardziej doceniam Dynaksa 7D, kiedy przypomnę sobie, ile razy (setki tysięcy) musiałem fotografować ze zbyt dużym otworem przysłony czy na zbyt czułym filmie, albo męczyć się ze stabilnym utrzymaniem aparatu, byle tylko zrobić ostre zdjęcie w słabym świetle. Nie zapominajmy też o tych wszystkich fotografiach zepsutych przez poruszenie. Im więcej przypadków przyjdzie wam do głowy, tym bardziej spodoba wam się Konica Minolta Dynax 7D. Jeśli o mnie chodzi, gdybym poskąpił tych paru dolarów i kupił tańszą lustrzankę, czułbym się teraz, jakbym przegapił niesamowitą okazję.

----

Mike Johnston

www.37thframe.com

Książki i darmowe gratisy: www.lulu.com/bearpaw

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0