Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Chciałbym dziś rzucić luźną myśl i zobaczyć, co wy na to.
Jeśli studiowaliście filozofię lub czytaliście Nietzchego, prawdopodobnie musieliście poznać określenia "dionizyjski" i "apolliński". To potencjalnie niezwykle przydatne terminy, gdyby tylko więcej ludzi pamiętało, co, do cholery, znaczą. Opisują mianowicie klasyczną dychotomię. Samo słowo wywodzi się od greckiego "dichotomia" oznaczającego dwudzielność. Jak szedł ten dowcip? Są dwa rodzaje ludzi: ci, którzy dzielą wszystko na dwie kategorie, i ci, którzy tego nie robią. O właśnie.
Od dłuższego czasu próbuję skompilować album amatorskiej fotografii kolorowej znalezionej w Internecie. To dlatego przeglądałem sieciowe prezentacje tak długo, aż oczy zaszły mi mgłą. W pewnym momencie dotarło do mnie, że w fotograficznym wszechświecie da się zauważyć pewne rozdarcie. Prawdziwą dychotomię w realu.
Wydaje mi się, że dobrze rozumiem, czym są obie strony owej dychotomii, i że potrafię je opisać na tyle zrozumiale, abyście i wy wiedzieli, o co mi chodzi. Problem polegał na tym, że do niedawna nie potrafiłem nadać im odpowiednich nazw, brakowało mi odpowiednich słów. Mając w pamięci Dionizosa i Apolla, postanowiłem wykorzystać zwyczajne, zrozumiale słowa. Problem jednak w tym, że nie chodzi tu o dobro i zło, coś właściwego i coś niewłaściwego. Jedni będą się skłaniali w jedną stronę, inni w drugą. Sam mam wyrobioną opinię, ale nie chciałem umniejszać przeciwstawnego poglądu. Pomyślałem więc, że trzeba oprzeć się na słowach, których można użyć jako komplementu podczas rozmowy z osobą o podobnym guście. Tak właśnie wpadłem na przymiotniki "mocne" i "urocze".
A teraz krótkie wyjaśnienie. Jak sami wiecie, uwielbiam uściślać takie sprawy i nie inaczej będzie tym razem. Nie chodzi mi o wrogie obozy, wykluczające się wzajemnie kategorie, ale o dwie strony, które mogą się przenikać. Żadne ze słów, które przyszły mi do głowy nie opisuje czegoś, czego nie może opisać jego "przeciwieństwo". Staram się po prostu wyjaśnić, o co mi chodzi, a nie ustalać sztywne zasady. Dychotomia jest tylko uogólnieniem, a terminy opisowe jedynie sygnałami.
A oto moja lista.
MOCNE - UROCZE
prawdziwe - wyidealizowane
podpatrzone - upozowane
znalezione - ustawione
jaskrawe - pastelowe
bez ogródek - delikatne
dokumentalne - malownicze
mroczne - radosne
bezkompromisowy - wstrzemięźliwy
dramatyczne - optymistyczne
zaangażowany - z pełnym szacunku dystansem
w plenerze - w studio
światło zastane - światło naturalne
osobiste - publiczne
nowatorskie - klasyczne
chwilowy - ponadczasowy
chaotyczne - poukładane
goły - nagi
wywrotowy - spokojny
oryginalny - uniwersalny
figlarny fotograf - figlarny obiekt
eksperymentalny - powszechnie akceptowany
ironiczny - poważny
z charakterem - z głową w chmurach
jednostkowy - ogólny
ekspresyjne - sformalizowane
niepokojące - uspokajające
No dobra. Jeśli mi się udało, pewnie zauważyliście, że skłaniacie się ku którejś ze stron. Nie dlatego że określenia z jednej listy są pozytywne, a z drugiej negatywne, ale dlatego że wyrażają rozbieżne podejścia, z których jedno zupełnie przypadkiem bardziej wam pasuje. I znów - jeśli powiódł się zamysł opisania tychże rozbieżnych poglądów we w miarę neutralny sposób, powinniście być w stanie wyobrazić sobie słowa z obu list użyte zarówno jako komplementy, jak i obelgi - w zależności od kontekstu.
Oczywiście wolę to zilustrować, niż gadać po próżnicy. Nie było to jednak łatwe, ponieważ na pozwolenie na wykorzystanie zdjęć, które można znaleźć w internetowych galeriach, czeka się bardzo długo.
Liczę na waszą pomoc. Jeśli macie zdjęcie, parę zdjęć albo nawet całe mnóstwo fotek, których nie boicie się pokazać w niniejszym felietonie w ciągu kilku najbliższych tygodni, a które waszym zdaniem są "mocne" lub "urocze", przyślijcie mi do nich link. Dajcie też znać, jeśli przyjdzie wam do głowy jakaś inna para określeń pasujących do jednej z powyższych kolumn. Mój adres to: mcjohnston [małpa] mac [kropka] com.
Poniżej znajdziecie parę zdjęć, które bezdyskusyjnie ilustrują opozycję mocne - urocze. Nie mam zgody na publikację, więc wykorzystuję je w dobrej wierze w celach naukowych i dydaktycznych w niekomercyjnym kontekście. Jeśli któryś z fotografów wyrazi niezadowolenie z tego faktu, natychmiast usunę jego pracę.
Oba zdjęcia przedstawiają dziewczynki w podobnym wieku. Oba zostały wykonane przez sławnych fotografów, którzy reprezentują radykalnie odmienne podejście do zawodu. (Dziewczynka po lewej, ofiara nalotu bombowego na Bagdad, podobno przeżyła). To oczywiście dość ekstremalny, drastyczny przykład. Może macie coś subtelniejszego, bardziej niejednoznacznego. Czekam z niecierpliwością! Prawdopodobnie nie będę miał czasu odpisać na wszystkie e-maile, ale obiecuję, że wszystkie przeczytam. Aha - nie przysyłajcie linków do cudzych zdjęć, ponieważ zależy mi na tym, bym wykorzystać te prace bez ryzyka, że kogoś wkurzę. Możecie też przysyłać pliki, jeśli uważacie, że to coś ciekawego, a nie macie gdzie zamieścić w sieci.
Na Forum Fotopolis jest dział, w którym można zamieszczać odpowiedzi na mój felieton (czyli po prostu o nim podyskutować, przyp. tłum.).
Tak czy inaczej z góry dziękuję. Dobrego światła.
----
Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com
Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw
Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com
Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.