Fotograf niedzielny - Czemu 40 mm?

Autor: Łukasz Kacperczyk

15 Maj 2005
Artykuł na: 9-16 minut
40 mm to od dawna moja ulubiona ogniskowa w małym obrazku. Zaciekawiła mnie po wywiadzie, który w latach 80. przeprowadziłem dla magazynu "Camera & Darkroom" z Sally Mann. Znakomita fotografka stwierdziła, że 40 mm jest jakieś takie "odpowiednie". Moja ciekawość została rozbudzona.

Dzień dobry! Przepraszam, że majowy felieton pojawia się tak późno. A do tego jest o czym innym niż zapowiadałem - nie ma obiecanych dorocznych nagród dla najlepszych obiektywów. Ale nie martwcie się - będą już wkrótce.

Z przyjemnością zawiadamiam, że założyłem wydawnictwo - takie prawdziwe. Nazywa się Bearpaw Booksellers i właśnie opublikowało pierwszą książkę
A Hoosier Tale. Książeczka ta jest wprawką, żebym zobaczył, "jak to się robi". A Hoosier Tale przeszła już szóste poprawki, praca zbliża się ku końcowi - mam okładkę, numer ISBN, kod kreskowy, stronę tytułową na nieparzystej (mam nadzieję) stronie, a tekst już prawie w wersji ostatecznej. (To taka historyjka, którą kiedyś napisałem i która przypadła do gustu moim znajomym. I tak - to ja kryję się za pseudonimem Abel Hand). Ale czemu niby miałoby was to obchodzić? Ponieważ kolejny projekt to wciąż ulotna pozycja The Empirical Photographer, która przysporzyła mi już tylu problemów i na którą tak wiele osób do dziś cierpliwie czeka. Bardzo możliwe, że kiedy czytacie te słowa, książka jest już dostępna, ale chwilę potrwa zanim przebrnę przez wszystkie zamówienia i zdążę ją rozesłać. Ale na pewno będę się bardzo starał. Przynajmniej to jakiś postęp!

W kolejce czekają jeszcze dwie inne książki fotograficzne. Powinny być fajne.

A teraz uwaga o dzisiejszym felietonie. Na pierwszy rzut oka może was nie zainteresować, ale doczytajcie cierpliwie do nagłówka "Wyższy poziom". Myślę, że ta część może się wam przydać, zwłaszcza w czasach cyfry, kiedy prawie nikt tak naprawdę nie osiąga poziomu, o którym piszę.

Nowy Voigtlander Nokton 40 mm f/1,4. Zdjęcie dzięki uprzejmości strony CameraQuest

40 mm to od dawna moja ulubiona ogniskowa w małym obrazku. Zaciekawiła mnie po wywiadzie, który w latach 80. przeprowadziłem dla magazynu Camera & Darkroom z Sally Mann. Znakomita fotografka zdradziła mi wtedy, że realizację autorskich projektów umożliwia jej mnóstwo małych fuch, między innymi zlecenia z miejscowej akademii wojskowej. Zazwyczaj korzystała wtedy z małego obrazka i systemu Olympus OM. Dlatego też kiedykolwiek pracowała dla siebie (jako artystka) w formacie 35 mm, to zawsze używała obiektywu Zuiko 40 mm. Rozmawialiśmy o tej ogniskowej dość długo, ale dziś pamiętam tylko to, jak Sally stwierdziła, że 40 mm jest jakieś takie "odpowiednie". Moja ciekawość została rozbudzona.

Kilka lat później, szukając "leiki z automatyką", wpadłem na Minoltę CLE. Sprzedawano ją ze standardem 40 mm - M-Rokkorem 40/2. Okazało się, że to jedno z najlepszych szkieł, jakim kiedykolwiek fotografowałem - niebywale ostre i jednocześnie z piękną tonalnością. Mój znajomy John Kennerdell, fotograf mieszkający wówczas w Bangkoku, opowiadał, że pewien japoński koneser ochrzcił je mianem "wodnego obiektywu". Co ciekawe, jest to jedyne szkło, które regularnie zbierało pozytywne komentarze na temat ostrości i klarowności obrazu od nie-fotografów oglądających moje zdjęcia.

Najnowszym dodatkiem do niezbyt licznej rodziny obiektywów o ogniskowej w okolicach 40 mm jest wyprodukowany przez Cosinę Nokton 40 mm f/1,4 marki Voigtlander. To pierwsze i na razie jedyne szkło o takich parametrach, jakie kiedykolwiek trafiło do sprzedaży. Potrafi być wyjątkowo ostre i kontrastowe i jak na jasny obiektyw ma całkiem niezły bokeh (to termin odnoszący się do sposobu oddania nieostrości niezależnie od tego, co przeczytaliście gdzie indziej!).

Ben i Amy. Fot. Richard Sintchak, Nokton 40/1,4 S.C. (z jedną powłoką przeciwodblaskową)

Zauważyłem, że z grubsza biorąc bokeh zmienia się niekorzystnie wraz z: a) otwieraniem przysłony, b) zmniejszaniem odległości ogniskowania, c) oddalaniem się tła, d) zwiększaniem kontrastu tła. Z każdym obiektywem staramy się ustalić granice jakości, które jesteśmy zaakceptować, a potem trzymamy się parametrów pozwalających na osiągnięcie rezultatów w tych granicach. Na przykład, fotografując czwartą wersją Summicrona 35 mm (pre-ASPH) nigdy nie robiłem zdjęć przy pełnej dziurze, ponieważ jak na mój gust za bardzo spadał wtedy kontrast (a często pojawiały się też problemy z winietowaniem). Im dłużej używałem Noktona Classic, tym lepsze miałem o nim zdanie. Jeśli będziecie pamiętać, żeby uważać na tło i utrzymywać płaszczyznę ostrości względnie daleko, nawet przy f/1,4 winietowanie, kontrast i ostrość w centrum kadru są całkiem w porządku. Nieźle jak na takie malutkie, jaśniutkie szkiełko.

fot. Richard Sintchak, Voigtlander Bessa R3A, 40 mm Nokton S.C., Tri-X

Oczywiście nie ma magicznych ogniskowych. Różni fotografowie mają różne upodobania. We właściwych rękach większość popularniejszych ogniskowych jest w stanie robić świetne zdjęcia. Czemu więc 40 mm? Wyjątkowość tej ogniskowej polega właśnie na tym, że jest całkiem zwyczajna. 50 mm niemal od zawsze było "standardową" ogniskową dla małego obrazka, ale wyłącznie umownie. Kiedyś 35 mm uznawano za szeroki kąt. Wielu fotografów wybrało na swój "standard" jedną z tych dwóch opcji. Wielu jak ja szamotało się w tę i z powrotem. Problem w tym, że ani jedna, ani druga ogniskowa nie jest całkowicie "normalna" i neutralna w małym obrazku. 50 mm to troszkę za długo, 35 mm - kapkę zbyt szeroko. Biorąc za wyznacznik standardu przekątną klatki, najbardziej normalny byłby obiektyw 42 mm (co ciekawe - to bardzo blisko do kąta widzenia szkła 28 mm podpiętego do lustrzanki cyfrowej z matrycą APS-C). Wychodzi na to, że najróżniejsze dziwaczne ogniskowe "pośrednie" (38 mm, 40 mm, 43 mm i 45 mm), mimo że rzadsze, są znacznie bliższe pełnej neutralności w małym obrazku niż popularne obiektywy 35 mm i 50 mm.

Ale niby czemu obiektyw miałby być "normalny" i "neutralny"? Co jest takiego wyjątkowego w byciu zwyczajnym? Cieszę się, że spytaliście.

Wyższy poziom

Ostatnimi czasy na internetowych forach można zauważyć stale rosnące zainteresowanie cyfrówkami. Jednak wszyscy zdają się skupiać na technologii, a nie na obrazie. Ludzie chcą czytać o liczbie pikseli, głębi kolorów, szumach przy wysokich czułościach, czasie startowym, wielkości fotodiod, pojemności buforu itd. itp. To najpopularniejsze tematy. Fotografia od zawsze miała techniczną stronę, która fascynowała - dotyczy to w takim samym stopniu cyfry, co "analoga". Takie podejście wiąże się jednak z tym, że często traktujemy fotografię, jakby najważniejsza była w niej technologia. Zamiast oceniać zawartość wizualną, skupiamy się na właściwościach technicznych.

Tyle że wielu największych fotografów przeszło na wyższy poziom - ponad czysto techniczne rzemiosło. Kiedy już wybiorą jakiś konkretny "modus operandi", koncentrują się wyłącznie na aspekcie wizualnym fotografii. Pomyślcie tylko - nieodżałowany Henri Cartier-Bresson nieodparcie kojarzy się z marką Leica i ogniskową 50 mm. Edward Weston robił styki 8 x 10 cali. Eugene Atget i August Sander przez większość swojej aktywności artystycznej korzystali z mniej więcej tych samych technik. Nicholas Nixon i Shelby Lee Adams fotografują ludzi kamerami wielkoformatowymi i szerokim kątem. Ernsta Haasa kojarzymy z małoobrazkowym Kodachromem, a Eliota Portera z transferem barwników (technika "dye-transfer", przyp. tłum.). Zmierzam do tego, że ci fotografowie (i wielu, wielu innych) nie chcą, żebyśmy oglądali ich zdjęcia oceniając aspekty techniczne. Oczywiście - świadomie wybrali tę technikę, a nie inną, ale doskonale zdają sobie sprawę z faktu, że to nie ona decyduje o tym, czy dana fotografia jest dobra, czy nie. Nie oglądamy prac Cartier-Bressona, myśląc: " O rany, ależ ta pięćdziesiątka Leiki ostra". Nie patrzymy na fotografię Westona, zachwycając się: "O matko - 8 x 10 cali rzeczywiście daje piękną tonalność!". Dlaczego? Ponieważ wszystkie zdjęcia HCB zostały zrobione ostrymi pięćdziesiątkami, a wszystkie "westony" mają piękną tonalność. Nie chodzi o to, że nie da się na te fotografie patrzeć od strony techniki, ale o to, że ich autorzy chcą, byśmy na moment o niej zapomnieli i zwrócili uwagę na temat, stronę wizualną i przekaz ich prac.

Fot. Alan Soon. 40 mm Nokton S.C., Leica M3, Ilford XP2

Oczywiście ogniskowa też potrafi w znaczący sposób wpłynąć na wygląd zdjęcia. Można "przybliżyć" coś, co znajduje się bardzo daleko, podejść do fotografowanego obiektu tak blisko, że zaczynamy widzieć niemal abstrakcyjne wzory, albo użyć tak szerokiego obiektywu, że widzowi zrobi się niedobrze od dystorsji. I nie ma w tym nic złego! Nie mam nic przeciwko eksperymentom czy ekstremalnym ogniskowym. Chodzi mi tylko o to, że jeśli zdecydujemy się na takie skrajności, nasze zdjęcia nabiorą cech typowych dla tychże nietypowych ogniskowych i tym samym widzowie z pewnością zwrócą na nie uwagę. Trafiłem ostatnio na zachwycający zestaw zdjęć pewnego młodego Japończyka, który kupił sobie Bessę R2 i 15 mm Voigtlandera. Od razu było widać, że eksperymentowanie z możliwościami obiektywu sprawiało mu ogromną frajdę - zdjęcia wprost emanowały entuzjazmem, skrzyły się radosną zabawą. Ale oczywiście wiele jego prac ukazywało świat nie tak jak widzi go fotograf, ale jak widzi go obiektyw.

Umiarkowane ogniskowe służą między innymi do usuwania tych cech szczególnych ze zdjęć (przynajmniej moim zdaniem). Sprawiają, że kąt widzenia i dystorsja przestają mieć znaczenie. Dzięki temu możemy się całkowicie skupić na wizualnej stronie fotografii. Właśnie na tym polega wyjątkowość bycia zwyczajnym.

Czy 40 mm to "lepsza" ogniskowa od 35 mm, 50 mm czy jakiejkolwiek innej? Jasne, że nie. Prawdziwy artysta potrafi "znormalizować" swój sposób widzenia na wiele sposobów. Ernst Haas fotografował bardzo niskoczułym Kodachromem (ASA 10), żeby wywołać rozmycie ruchu. Ralph Gibson lubi wysoki kontrast, dzięki któremu jego prace są mniej "nastrojowe", a bardziej graficzne. Jednak jeśli zależy wam na pozbyciu się pewnych oczywistych cech obiektywów związanych z ogniskową, tak żeby widzowie mogli się skupić na zawartości fotografii, tym co zobaczył autor, a nie obiektyw - 40 mm może się okazać idealną ogniskową.

Podziękowania dla Stephena Gandy'ego, Richarda Sintchaka i Alana Soona.

Noktona 40/1,4 można kupić w następujących miejscach:

Photo Village

CameraQuest

----

Mike Johnston

www.37thframe.com

Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com

Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com

Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0