Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Z powodu stałego deficytu czasu i długości felietonu nadesłanego przez Mike'a postanowiliśmy podzielić kwietniowego "Fotografa niedzielnego" na dwie części. W tym tygodniu publikujemy drugą - poświęconą drukowaniu zdjęć czarno-białych.
Tłumacz
MIS Ultratone EZN i druk "węglem na płótnie"
Kilka miesięcy temu napisałem felieton, w którym zachwycałem się nowym systemem do druku czarno-białego stworzonym przez firmę MIS Inks i Paula Roarka (czytaj). Jeśli nie chce wam się czytać go ponownie, odświeżę wam pamięć - system "EZ" (bo tak się nazywa - z ang. łatwy) opiera się na jednej z tanich 4-kolorowych drukarek Epsona (C82, C84 lub C86) i zastępuje kolorowe atramenty atramentami węglowymi. Nie wymaga profili - pozwala na drukowanie z każdego programu, który ma taką opcję. Wystarczy obrobić zdjęcie tak, żeby dobrze wyglądało na monitorze, nacisnąć przycisk druku i już. Łatwizna!
Dziś mam większe doświadczenie z tym systemem i muszę przyznać, że jest w stanie robić naprawdę świetne wydruki... jeśli tylko mu się w tym pomoże. Doskonale sprawuje się z niedrogim papierem Epson Enhanced Matte. Najlepsze efekty udało mi się osiągnąć na Lysonie Photo Velvet Fine Art (znanym także jako Smooth Fine Art "Portfolio" - www.lyson.com/media), ale oczywiście nie wypróbowałem wszystkich możliwości. Paul Roark lubi papiery Hahnemuhle PhotoRag, PermaJet Portrait Classic, PermaJet Alpha i Premier Fine Art Hot Press.
Poza łatwością obsługi system ten ma jeszcze dwie wielkie zalety. Po pierwsze, jest niesamowicie wydajny. Co prawda sprawia wrażenie systemu 4-kolorowego, ale tak naprawdę korzysta z dwóch atramentów - szary atrament w pojemnikach odpowiadających kolorom C, Y i M jest taki sam. System stałego zasilania z pustymi pojemnikami da się kupić już za 100 dolarów, dwa prawie półlitrowe pojemniki atramentu będą kosztowały drugie 100 dolców, czyli można się zaopatrzyć w niemal niewyczerpywalny zapas atramentu do bardzo wydajnego systemu za marne 200 dolarów. Za tę kasę nie kupilibyście nawet trzech zestawów nabojów do Canona 9000 czy Epsona 2200. A do systemu MIS EZ macie za to prawie litr! Epsona C86 można kupić w granicach 60-100 dolarów, bardzo dobry papier Epson Enhanced Matte też nie jest drogi. Dodajemy dwa do dwóch i mamy bardzo wydajny i tani system.
Drugą ogromną zaletą opisywanego systemu jest trwałość i stabilność rezultatów. MIZ EZ korzysta z atramentów pigmentowych. W przeciwieństwie do znakomitego systemu Epson UltraChrome nie wykorzystuje żadnych barwników. Co to oznacza? Jeśli będziecie drukować na archiwalnym papierze wykonanym w 100 % z odpadów tekstylnych lub bawełny, wasze prace będzie można oglądać nawet za 500 lat (a wiem coś o tym, bo studiowałem wiele ponadpięćsetletnich książek drukowanych atramentem węglowym na takim papierze). Paul zauważył, że atrament z łatwością przetrwa papier Epsona Enhanced Matte, który ma trwałość nieco ponad 100 lat. Co prawda trudno to stwierdzić z całą pewnością, ale biorąc pod uwagę fakt, że papier fotograficzny przechodzi kąpiel kwasową, ma żelatynową powłokę, która jest przysmakiem pewnych robaczków, a srebro metaliczne ma tendencję do wytrącania się po dłuższym czasie, całkiem możliwe, że wydruki z MIZ EZ na najlepszych papierach są trwalsze od odbitek na archiwalnie obrobionym barycie. A to naprawdę coś.
Jakość obrazu
Na razie używałem tylko czarnego atramentu Eboni do matu, więc nie wypowiem się na temat współpracy na linii atrament Photo Black - papier błyszczący. Natomiast jakość obrazu, jaką daje pierwsza kombinacja, jest zaskakująco wysoka. Fajnie, że porządny wydruk cz-b można zrobić bardzo łatwo, bez przemęczania się. Jednak jeśli chce się stworzyć coś naprawdę wyjątkowego, znaczenia nabierają sprawy niezbędne także w innych systemach: kalibracja monitora, odpowiednia obróbka pliku, eksperymentowanie z różnymi papierami i ustawieniami.
Na razie wygląda na to, że największą wadą tego systemu jest oddawanie szczegółów w cieniach. Ale to może wynikać z używania JPEG-ów. Jak wiecie, w porównaniu z ludzkim wzrokiem aparat kompresuje wartości tonów w cieniach, więc dane z tych partii obrazu muszą być potem "rozciągane" i tym samym stanowią przeciwieństwo gęstego negatywu, co wiele osób stara się ominąć, robiąc zdjęcia w trybie RAW. Możliwe jednak, że to po prostu cecha systemu 2-atramentowego. Większość tradycjonalistów, którzy fotografują wielkim formatem nie jest w stanie odróżnić strefy I od strefy II, przynajmniej jeśli trzymają się gęstości przypisanych tym strefom przez Ansela Adamsa. Opisywany system ma problem z rozróżnieniem odpowiedników strefy II od III i nieco przyciemnia ekwiwalent strefy IV. Trzeba też uważać na światła, ale któryż doświadczony rzemieślnik, który zjadł zęby na pracy w ciemni nie jest do tego przyzwyczajony? W ciemni zawsze korzystałem z kuchenki mikrofalowej, żeby ocenić, jak bardzo zdjęcie ściemnieje po wyschnięciu.
Bardzo możliwe, że po prostu nie nauczyłem się jeszcze optymalnie wyregulować szczegółów w cieniach. Zaryzykuję teraz, pokazując ilustracje, które mogą się okazać całkowicie bezużyteczne. Spójrzcie na te dwa zdjęcia:
Górne to zmniejszona wersja oryginalnego pliku zrobionego zeszłego lata 5-megową kamerą Sony F-707 i potem zamienionego na cz-b przy pomocy programu ConvertToBW Pro. Zdjęcie na dole to skan wydruku wykonanego systemem MIS Eboni/EZN na papierze Lysona. Co prawda nie będziecie w stanie docenić tego ostatniego (czyli papieru), ale jeśli zdjęcia pokazują to, co chcę, by pokazywały, porównajcie ciemną listwę na górze - za głową dziewczyny. Zauważycie, że na wydruku jest trochę ciemniejsza, a plik oddał ją nieco jaśniej - nie powinno się to aż tak zmieniać. A teraz zwróćcie uwagę na cień na szyi. Na wydruku nabrał gęstości i kontrastu - wynika to częściowo ze zwiększenia tego drugiego, ale też z możliwości systemu. Tak przynajmniej myślę!
Nie zobaczycie tego na małym skanie zamieszczonym w Internecie, ale na żywo wydruk wygląda naprawdę przepięknie (i nie tak kontrastowo jak tutaj). Ma w sobie głębię i naturalność, jakich oczekiwałbym od dobrej odbitki na barycie. Czerń na papierze Lysona wygląda naprawdę nieźle, przejścia tonalne i szczegóły są co najmniej na poziomie małego obrazka. To tylko wydruk 6 x 6 cali z 5-megowego JPEG-a, ale nie miałbym oporów przed powieszeniem go w galerii czy muzeum.
W miarę jak coraz więcej drukuję, w tym pliki ściągnięte z sieci, żeby przekonać się, jak sobie radzi z innymi aparatami, stopniowo uczę się regularnie robić dobre wydruki. Prawie wszystkie do tej pory doskonale się nadają na wydruki robocze, a z tych najlepszych na papierze Lysona byłbym dumny niezależnie od medium.
Co dalej? Kolejnym krokiem może być zestaw MIS Ultratone UT7 do Epsona 2200. Tego systemu nie miałem jeszcze okazji wypróbować i na razie nie czuję takiej potrzeby. Podsumowując: jeszcze nie mogę dać MIS EZ najwyższej oceny, ale nie zniechęcam się (samo to może być wystarczającą rekomendacją). Na pewno jednak mogę mu wystawić celującą ocenę cząstkową za łatwość użycia, którą tak chwali się producent, a która w tym wypadku nie jest tylko reklamowym chwytem. Dodajcie do tego wydajność i trwałość wydruków, a otrzymacie prawdziwego zwycięzcę.
I to by było na tyle w kwietniu. I jeszcze raz - sobie i wam życzę wszystkiego najlepszego z okazji trzecich urodzin "Fotografa niedzielnego"!
----
Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com
Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.