Fotograf niedzielny - Im więcej, tym lepiej?

Autor: Łukasz Kacperczyk

4 Październik 2004
Artykuł na: 9-16 minut
Fotograf Michael Friedman zadał interesujące pytanie: "Czego więcej nam potrzeba? Na jakie ulepszenia czekamy? Na co twórcy aparatów powinni zwrócić szczególną uwagę?".

Czy to już?

Fotograf Michael Friedman zadał interesujące pytanie w dyskutowanym na forum poświęconym Canonom 1D i 1Ds na dpreview.com wątku "16,7 MP i co teraz?". Ujął to oczywiście znacznie lepiej, ale sprowadzało się do słów: "Czy to już?".

Mówiąc inaczej, czego więcej nam potrzeba? Na jakie ulepszenia czekamy? Na co twórcy aparatów powinni zwrócić szczególną uwagę? (Prosił o nie wspominanie o cenie, bo wszyscy zawsze chcemy, żeby było taniej).

Większość odpowiedzi pasowała do szufladki "im więcej, tym lepiej": jeszcze więcej megapikseli, większy zakres dynamiki, większe matryce, większa czułość i dłuższe ekspozycje bez szumów; ogólnie rzecz biorąc, więcej, więcej, więcej i lepiej, lepiej, lepiej.

Jestem niemal pewien, że w przyszłości czeka nas koniec wizjera lustrzanego. Będziemy widzieć w wizjerze dokładnie to, co obiektyw, ale nie dzięki systemowi optycznemu. Dzięki temu połączymy zalety lustrzanki i cyfrówki oferującej podgląd na żywo na wyświetlaczu LCD.

Wiele osób wspomniało o większym zakresie dynamiki i jestem przekonany, że uda się go osiągnąć. Całkiem możliwe, że już go osiągnęliśmy w najnowszym Fuji S3, ale trzeba się jeszcze co do tego upewnić - dowiemy się na pewno w ciągu najbliższych dwóch, trzech miesięcy.

Rynek wymaga większej prostoty obsługi (choć fotografom niekoniecznie spędza to sen z powiek). Wielu potencjalnych nabywców przeraża stopień skomplikowania wszystkich tych urządzeń. Pod tym względem na czoło wysunął się Kodak, dzięki łatwym w użyciu aparatom jak model 7440 i drukującej stacji dokującej.

Jak dla mnie, to już jest lepiej i więcej - może poza zakresem dynamiki. Jeśli o mnie chodzi, to już mamy wystarczającą liczbę pikseli, aparaty wystarczająco szybko reagują na działania fotografa, są wystarczająco lekkie, wystarczająco szybkie jeśli chodzi o zdjęcia seryjne, tworzą odpowiednio duże pliki i oferują wystarczająco wysokie czułości. Postęp będzie polegał na próbach zmieszczenia jak największej ilości tych zalet w jednym aparacie, oczywiście za jak najmniejsze pieniądze.

Przez lata fotografowałem wystarczającą ilością aparatów, żeby dziś doskonale wiedzieć, jakie są moje "idealne" osiągi. Naturalnie każdy przykłada wagę do czego innego (a dla wielu "onanistów sprzętowych" naprawdę liczy się tylko więcej i więcej bez końca), ale ja dokładnie wiem, czego potrzebuję. Oto moja lista:

# Około 11 MP. Jako fotograf "artystyczny" z dużym doświadczeniem w ciemni chcę drukować z najwyższą rozdzielczością (360 dpi) bez interpolacji. Moje największe, standardowe odbitki mają 27,5 cm (11 cali) na dłuższym boku. Przy obrazie 4000 x 2700 pikseli moja potrzeba większej ilości punktów przestaje istnieć. I tak - wy możecie potrzebować więcej. Mówię wyłącznie dla siebie.

# Aparat ważący około 550 gram. Oczywiście im mniejsza i lżejsza kamera, tym łatwiej wszędzie ją ze sobą tachać, ale ja wolę podczas fotografowania czuć w rękach ciężar aparatu. Cięższy będzie za ciężki, lżejszy będzie, no cóż - za lekki. Krótko mówiąc, przy 550 g przestaję oczekiwać lżejszego aparatu.

# ISO 1600. Nikomu nie jest potrzebna nieskończenie wysoka czułość. Bardzo często słabe światło to kiepskie światło. Praktycznie najwyższa czułość jaką kiedykolwiek wykorzystałem, fotografując na filmie, to ISO 1000 i szczerze mówiąc, przy dzisiejszych lampach błyskowych i systemach stabilizacji obrazu jest to chyba górna granica przydatnych czułości. Dodajmy więc dwie trzecie stopnia podziałki, żeby była śliczna okrągła liczba i przy ISO 1600 moja potrzeba wysokich czułości zostaje zaspokojona.

# 15-sekundowe ekspozycje bez szumów. To najdłuższa ekspozycja jaką wykonałem na filmie - fotografowałem jezioro zalane światłem księżyca. Biorąc pod uwagę, że cyfrowe lustrzanki oferują czułości wyższe od Plus-X-a, którego wtedy używałem, nie będę potrzebował dłuższych ekspozycji.

# Jasność obiektywów f/2. W aparatach na film f/2 to świetny kompromis między jasnością, wielkością i ceną. Szkiełko ze światłem f/2, w które wyposażono cyfrówkę Sony F-707, której używałem parę lat temu, było okropnie fajniutkie. Kiedy już osiągną f/2, nie będę potrzebował niczego jaśniejszego.

# Odpowiedniki zakresu ogniskowych od 18 do 180 mm w małym obrazku. Sam zazwyczaj mieszczę się w przedziale 28 - 150 mm, ale zdaję sobie sprawę, że jestem pod tym względem dość wstrzemięźliwy. Kiedy pojawi się taki system, zakwiczę ze szczęścia. Ale niech już będzie 18 - 180 mm, żeby uwzględnić upodobania większości. Zakładam oczywiście, że osoby, które potrzebują ekstremalnych ogniskowych (takich jak np. 600 mm), będą miały możliwość z nich skorzystać. (Moim zdaniem jęki prawie-nie-fotografów, twierdzących, że "potrzebują" najbardziej skrajnych ogniskowych, których nie daje im cyfra, to jęczenie dla samego jęczenia).

# Bateria, która działa tak długo jak ja. Zakładam, że mogę nie spać przez pewien określony czas. Jeśli bateria działa równie długo, co ja jestem na nogach, czegóż chcieć więcej? Dziś mój dzień trwa najwyżej 20 godzin. Znów liczmy na zakładkę, żeby wziąć pod uwagę młodszych ode mnie, którzy potrafią zarwać nockę (mnie zdarzało się to regularnie) i ustalmy limit na 36 godzin. Bateria, która przy średnio intensywnej eksploatacji wytrwa 36 godzin, w zupełności mi wystarczy.

# 5 klatek na sekundę. Przyznaję, że nie fotografuję ani sportu, ani dzikich zwierząt. W małym obrazku używałem silnika głównie jako sposobu naciągnięcia migawki. Tak czy inaczej, dla większości amatorów fotografii istnieje górna granica prędkości "przesuwu filmu". Myślę, że jest nią właśnie 5 klatek na sekundę.

# To samo tyczy się pojemności bufora. Oczywiście niektórzy zawodowcy będą mieli większe potrzeby, ale nie wydaje mi się, żebym kiedykolwiek zatęsknił za czymkolwiek powyżej 24 zdjęć z prędkością 5 kl./s. Nigdy nawet się nie zbliżę do tej granicy, ale, jak mawiają na forach dyskusyjnych - fajnie by było mieć tę możliwość.

# Opóźnienie wyzwolenia migawki 30 ms i zaciemnienie wizjera ok. 60 ms. Uwielbiam aparaty szybko reagujące na działania fotografa, ale powyżej tych prędkości przestaję zauważać różnicę. W przeciwieństwie do większości fotografujących wiem to z doświadczenia. Szybkość jest super, ale wystarczająco szybko to wystarczająco szybko.

Jak sami widzicie, wyliczyłem po prostu, co m n i e wystarczy. Jako konsument nie dałbym się przekonać do zapłacenia więcej za parametry wyższe od tych, które wymieniłem powyżej. Zapewne zauważyliście też, że każde z moich życzeń zostało już spełnione. Nie wszystkie w jednym aparacie czy systemie, ale niezbędna technologia już istnieje.

Czy jest coś, na czym mi zależy, a czego jeszcze nie udało się osiągnąć? Niezbyt wiele, moi mili, niezbyt wiele... Oto krótka lista:

# Powiedzmy 3 stopnie powyżej zakresu dynamiki, który aktualnie oferują lustrzanki cyfrowe. W większości sytuacji w zupełności wystarczyłyby dwa, ale niech będą trzy. Jak już wspomniałem, czekamy właśnie na testy S3, które rozstrzygną, czy przypadkiem ten wymóg również nie został już spełniony.

# Podgląd na żywo na wyświetlaczu LCD ruchomym co najmniej o 90 stopni w górę, żeby można go było używać jak kominka w średnim formacie. To największa zaleta zaawansowanych cyfrówek z niewymienną optyką (ich piętą achillesową jest wolny, niepewny system AF i więcej szumów przy niższych czułościach niż w lustrzankach cyfrowych). Wcześniej czy później będzie to możliwe również w "lustrzankach" cyfrowych, kiedy elektroniczne wyświetlacze osiągną poziom, który pozwoli zastąpić nimi system optyczny.

# Lepszy wizjer. Pisałem już obszernie o wizjerach i wystarczy powiedzieć, że te, które można znaleźć w lustrzankach cyfrowych, są jak na razie do bani. To oczywisty kandydat do poprawki.

I to by było na tyle.

Naturalnie mam też inne fiksacje, ale zdaję sobie sprawę, że mają niewielkie szanse na spełnienie. Chodzi o kilka stałoogniskowców o świetle f/2 i ogniskowych od szerokiej do standardowej oraz o czarno-białe wersje paru lustrzanek cyfrowych ze średniej półki (nie pod względem koloru aparatu!). Byłyby szybsze i łatwiejsze w produkcji, a do tego zapewniałyby więcej efektywnych pikseli na milimetr kwadratowy niż matryce kolorowe, z których obraz zamieniamy programowo na cz-b (czemu? Ponieważ każdy z pikseli mógłby rejestrować poziom tego samego parametru, zamiast poświęcać dwa z każdych czterech na rejestrację informacji o kolorze). Produkt niszowy? Zdecydowanie tak, ale myślę, że w końcu coś takiego zobaczymy. Rozumiem jednak, że obie powyższe propozycje mają niewiele wspólnego z tym, czego żąda rynek, dlatego nie uwzględniłem ich w głównej liście.

Oto i moje trzy grosze w tej sprawie. Technologie cyfrowe w większości są już moim zdaniem wystarczająco zaawansowane - "im więcej, tym lepiej" przestało być priorytetem. Znacznie ważniejsze są próby połączenia jak największej liczby dostępnych dziś możliwości w jednym aparacie. Dam głowę, że uda się to osiągnąć znacznie wcześniej niż później.

W przyszłym tygodniu kolejny "nadprogramowy" felieton, a w zasadzie druga część dzisiejszego wywodu, czyli PEŁNOKLATKOWY MANIFEST MIKE'A. (Uwielbiam następować ludziom na odciski!)

Do następnego razu - wszystkiego dobrego.

----

Mike Johnston

www.37thframe.com

Zapraszam na moją stronę www.37thframe.com. Zaprenumerujcie The 37th Frame - mój fotograficzny biuletyn elektroniczny.

The Quotidian Meander: prowadzę teraz niefotograficzny blog dostępny na stronie
www.quotidianmeander.blogspot.com Uwaga: polityka! Uwaga: apateizm (więcej szczegółów na stronie)! Uwaga: zadzieram nosa i się mądrzę! Nie mówcie, że was nie uprzedzałem.

W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.

Mike Johnston

Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.

Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Fotofelietony
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Sergey Ponomarev – misja fotografa została spełniona
Zdjęcie roku, to bez wątpienia ogromne wyróżnienie. Dla mnie jednak królową nagród prasowych jest pierwsze miejsce za reportaż w kategorii „General news”.
0
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Kinowska: „Zdjęcie roku World Press Photo wkurza”
Zdjęcie Warrena Richardsona, uznane przez Jury za najlepsze zdjęcie prasowe roku 2015, denerwuje i wyprowadza z równowagi. Z kilku powodów.
0
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Lifelogging - przyszłość, czy zmora fotografii?
Podczas gdy największe firmy w ostatnim czasie na nowo rozpętują wojnę na megapiksele, swojego rodzaju rewolucja w fotografii może nadejść nieoczekiwanie ze strony urządzeń przeznaczonych dla...
0