Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
"Prawie co noc odsyłamy ich do domu"
Tego zdjęcia mieliście nie zobaczyć. Media nie mają dostępu do tego "tematu". Fotografia została wykonana przez cywilną pracownicę na nocnej zmianie w amerykańskiej wojskowej części Międzynarodowego Portu Lotniczego Kuwejtu na wschód od stolicy. Widać na nim amerykańskie ofiary wojny w Iraku, które są wysyłane do Niemiec w luku bagażowym. "Jak na razie w tym miesiącu prawie co noc odsyłamy ich do domu... To straszne, naprawdę straszne".
Fotografka Tami Silicio chciała ukazać wielką troskę, z jaką są traktowane zwłoki poległych i honory, które im się oddaje. "Wszyscy są niezwykle poruszeni i z szacunkiem salutują... Rodziny poległych byłyby dumne ze sposobu, w jaki inni żołnierze oddają cześć ich córkom i synom".
Nie mam zamiaru mówić wam, co macie czuć, patrząc na to zdjęcie. Możecie je uznać za antywojenny manifest; możecie widzieć w nim pochwałę patriotyzmu i szlachetnego poświęcenia w służbie republiki; możecie poczuć smutek i stratę; możecie poczuć gniew. To wasza sprawa. I naprawdę uważam, że to powinna być tylko i wyłącznie wasza sprawa - że rządowa cenzura jest nieamerykańska i szkodliwa dla demokracji. Żeby być świadomymi obywatelami, musimy mieć dostęp do informacji. Mnie to zdjęcie przypomniało, że my fotografowie utrwalamy to, co dzieje się przed naszymi oczami i co uważamy za ważne... czy to piękno przyrody, czy dorastanie naszych dzieci, czy też wojenną rzeczywistość.
W czwartek fotografka, która zrobiła to zdjęcie i jej mąż zostali zwolnieni z pracy - przez publikację powyższego zdjęcia i podobnych. Nawet mimo że to Amerykańskie Siły Powietrzne udostępniły je mediom. Następnie władze tych samych sił powietrznych uznały, że złamano w ten sposób regulamin (zgadliście - sił powietrznych USA). Fotografka pracowała dla mającej siedzibę w Kolorado firmy Maytag Aircraft Corp., firmie-córce Mercury Air Group Inc., która współpracuje z Pentagonem. Pentagon zaprzeczył, jakoby miał cokolwiek wspólnego z tym odwetem na państwu Silicio. Na ten temat też możecie mieć swoje zdanie...
Pentagon podał, że w Iraku zginęło ponad 700 członków amerykańskiego personelu wojskowego. W kwietniu ofiar jest już ponad 100. Ponad 3 tysiące osób zostało poważnie rannych lub okaleczonych.
(Podziękowania dla Arta Elkona.)
----
Uzupełnienie/poprawka: ta historia rozgrywa się na naszych oczach i wciąż dowiadujemy się czegoś nowego. Zdjęcie, o którym mowa, wykonane przez Tami Silicio, nie zostało udostępnione do publikacji przez Amerykańskie Siły Powietrzne. Z tego, co wiem, wynika, że powstało ono w Kuwejcie, w sobotę, o drugiej czasu EST (strefa czasowa Eastern Standard Time, przyp. tłum.) "w celach szkoleniowych" (według gazety "Seattle Times"). Nieco później przedstawiciele strony memoryhole.org zwrócili się do Sił Powietrznych z prośbą o zdjęcia ofiar wojny w Iraku (powołując się na konstytucyjne prawo do informacji), w wyniku której te udostępniły pewną liczbę fotografii wykonanych w bazie sił powietrznych w Dover. Memoryhole w tej chwili się nie ładuje, z powodu zbyt dużej liczby odwiedzin, ale zdjęcia można obejrzeć na stronie "lustrzanej":
http://warblogging.com/mirrors/www.thememoryhole.org/war/coffin_photos/dover/gallery.htm
Jakby całość nie była już wystarczająco zagmatwana, na stronie nasa.gov można znaleźć okólnik napisany przez niejakiego "Boba Jacobsa" (nic więcej o nim nie wiemy), z którego wynika, że zdjęcia z pierwszych 17 rzędów przedstawiają ofiary katastrofy promu kosmicznego z lutego 2003. Trochę to podejrzane, ale nic nie mogę udowodnić.
Podobno zdjęcie, o które poszło, zostało przesłane e-mailem do znajomej Silicio nazwiskiem Amy Katz, która z kolei wysłała je do redakcji gazety "Seattle Times", a ta oczywiście ją opublikowała. Następnie ludzie z "Seattle Timesa" skontaktowali się z panią Silicio, która "niechętnie" zgodziła się na rozmowę. Silicio nie dostała za to zdjęcie ani grosza i według gazety nie miała żadnego wpływu na fakt, że zostało ono opublikowane, ponieważ decyzja o publikacji została podjęta, zanim się z nią skontaktowano. Czyli że pani Silicio i jej mąż zostali zwolnieni tylko za to, że kobieta załączyła feralne zdjęcie do prywatnego maila wysłanego do znajomej. Następnie pani Katz zaangażowała agenta, który miał jej pomóc sprzedać czy po prostu rozpowszechnić zdjęcie, ale albo jedna, albo druga kobieta, stwierdziła, że wszystkie fundusze uzyskane w ten sposób zostaną przekazane na cele charytatywne (a może to deklaracja obu pań?).
Jeśli dotrą do mnie jakiekolwiek nowe informacje, z których będzie wynikało, że niniejszy felieton wymaga kolejnych uzupełnień, oczywiście poinformuję o tym czytelników i tekst zostanie zaktualizowany.
--
Ten felieton to SHAREWARE. Jeśli doczytaliście do tego miejsca, to proszę, pofatygujcie się, żeby zachęcić autora do kontynuacji, klikając tutaj.
Jeśli chcecie wesprzeć "Fotografa niedzielnego", zaprenumerujcie The 37th Frame, magazyn dla fotografów wydawany przez Mike'a Johnstona.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukaże się w 2004 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.