Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Z aparatami Sony serii Alfa nie miałem wiele do czynienia, w sumie z własnego wyboru. Spotykałem je, sprawdzałem, zrobiłem kilka, kilkadziesiąt zdjęć i oddawałem bez cienia żalu.
Do codziennych zastosowań używam Canona 400D i nie będę ukrywał, że jestem canonierem z wyboru. Niemniej jednak możliwość sprawdzenia A550, z opisu (i ceny) plasującej się w segmencie dwucyfrowych Canonów "namówiła mnie" do wysłania zgłoszenia.
Chciałem sprawdzić jak da sobie radę w fotografii małych obiektów w warunkach studyjnych i terenowych oraz obiektów ruchomych (ludzi, zwierząt, pojazdów) w szerokim zakresie natężenia światła. Nie ukrywam, że reklamy mówiące o ulepszonych funkcjach ułatwiających robienie zdjęć przy kiepskim oświetleniu tylko zaostrzyły mój apetyt.
Miłość od pierwszego wejrzenia? Nie. Niby koń jest jaki każdy widzi, ale w dobie photoshopa trzeba być ostrożnym. Body zaskoczyło mnie niską masą. Pierwsze skojarzenie: waży tyle co kompakt. Przypis red.: Przywoływany EOS 400D jest lżejszy o ponad 120 gramów. Może to jednak dobrze? Zobaczymy. Od pierwszego dnia, aż do zwrotu sprzętu nie mogłem pozbyć się wrażenia "taniego plastiku". Nie mogę nic powiedzieć nt. wykonania elementów, spasowania, nic nie skrzypiało, nic się nie uginało, ale... wrażenie było i nie odpuszczało.
Ciekawiej zrobiło się po chwyceniu aparatu. Zaznaczę, że mam dość szerokie dłonie i długie palce. Mój wysłużony Canon oddał w tym miejscu pole bez walki - jego używam tylko z battery packiem, natomiast A550 ma wystarczająco wysokie i grube body w tym miejscu, chwyt na wszystkie palce był możliwy i wygodny. Brakowało mi natomiast wyraźniejszego wgłębienia lub dłuższej (w pionie, wzdłuż krawędzi) rampy na pleckach blokującej kciuk, czułbym się z tym pewniej.
Rozkład przycisków - tu nie ma jednoznacznej oceny. Przez czas trwania testów starałem się rozważyć wady i zalety, tak by nie wpaść w pułapkę narzekania przez pryzmat nabytych przyzwyczajeń. Moje wnioski są następujące: "prawie dobrze". Projektanci wykazali się radosną niekonsekwencją, losowo wybierając które funkcje trafią na korpus, a które do menu. Nie do końca jestem przekonany do idei umieszczania tylu podstawowych wydawałoby się opcji w dodatkowym menu, ale rozumiem, że jest to jedno z rozwiązań i znane nie tylko z Sony. Kwestia przyzwyczajenia. Przykładowo jednak: intryguje mnie jednak dlaczego przycisk trybu pracy został uznany za ważniejszy i częściej używany niż np. obszaru AF?
Aby włączyć aparat należy przygotować zasilanie. Niemały akumulator zgodnie z instrukcją ładuje się prawie trzy godziny do "zwykłego" naładowania. Pełne naładowanie to kolejna godzina. Jest jak jest, nie ma z czym polemizować. Przy czym jak określić, że minęły trzy godziny i "leci" ta czwarta? To wg inżynierów Sony banalne - otóż po trzech godzinach dioda sygnalizująca ładowanie gaśnie i od tego momentu należy odczekać godzinkę. Komentarz i wnioski na ten temat pozostawię indywidualnej kreatywności Drogich Czytelników, mnie - przyznaję - słów trochę zabrakło. W ostatecznym rozrachunku najlepiej zostawić ładowarkę na noc - rano powinno być już po czterech godzinach ładowania i wątpliwości nie będą nas dotyczyć. Przypis red.: W tym miejscu warto jeszcze dodać, że akumulator w A550 ma dużą pojemność - 1650 mAh. Stąd dość długi czas ładowania. W zamian jego wydajność sięga 950 klatek (według procedury CIPA) - dla porównania, w Canonie 400D jest to 360 klatek (również wg CIPA).
Ostatnią rzeczą, nad którą chciałbym westchnąć to brak opcji zapisu zdjęć w jpeg bez antyaliasingu. Dlaczego? O tym nieco dalej.
Dość jednak marudzenia, od gadania zdjęć nie przybędzie.
Praca z aparatem
Chciałoby się powiedzieć - nie ma tu potrzeby szukać magii - się bierze, się celuje, się strzela. Trzeba przyznać, że aparat naprawdę stara się ułatwić zrobienie zdjęcia. Jest to prawdziwie rozczulające i dla osoby mało zaawansowanej bardzo wygodne. Z wyjątkiem trybu manualnego. Otóż jak wiemy (ale podkreślmy) operując w trybie manualnym ustawiamy dwie podstawowe zmienne: czas i przesłonę. Norma. W Canonie jest tak, że te zmienne ustala się niezależnie. A550 jest pomocna do końca, a nawet dalej - jeśli w trybie manualnym przyjdzie Ci do głowy szybko zmienić przesłonę to aparat... przeliczy czas, żeby utrzymać ekspozycję i jeśli korekta przesłony miała wpłynąć na jasność to dodatkowo musisz skorygować czas. Bywało to dalece frustrujące gdy owa korekta przesłony wynikała ze zmiany warunków, obiektu, czegokolwiek i potrzebowałem poprawić przesłonę to potem musiałem poprawiać i czas. Rzadko kiedy robię kilka ujęć danego kadru z różną głębią ostrości - umówmy się jednak, że to moje indywidualne widzimisię i - niech będzie - marudzenie. Przypis red.: Nasz czytelnik nie zauważył, że w aparacie (tak samo jak w innych Alphach i chyba wszystkich lustrzankach) istnieje możliwość całkowicie niezależnego ustawiania czasu i przysłony w trybie "M". Dokładny sposób ustawiania parametrów naświetlenia znajduje się w instrukcji aparatu na stronie stronie 67.
Większość tego typu zmian wprowadza się kółkiem umieszczonym tuż poniżej spustu. Tu nie mam wątpliwości - to tragiczne rozwiązanie. Canonowskie kółko na grzbiecie za spustem jest o niebo wygodniejsze i bardziej przemyślane. Inna rzecz, że sam spust w canonierce jest zdecydowanie bliżej krawędzi co ułatwia mi zgięcie palca wskazującego do niego, bez wybijania go ze stawu. W A550 takie ułożenie jest niemożliwe. Dlaczego? Bo odsuwa go włącznik zasilania. To on jest najbliżej krawędzi. Wietrzycie podstęp? Słusznie - w pierwszych dniach przy bezwzrokowej korekcie parametrów nie raz, nie dwa udało mi się aparat po prostu wyłączyć. Palec zsuwając się ze spustu natrafiał na "coś ząbkowanego" i... off. Jeśli nie-wyłączanie aparatu w czasie pracy wymaga nabrania wprawy to przepraszam, ale jestem zdecydowanie na "nie". Chcę się fotografią cieszyć, a nie miętolić w zębach słowa powszechnie uważane za obelżywe bo "się wyłączył".
Jeśli odczuwacie narastającą falę krytyki to umówmy się, że o rzeczach, które są "ok" po prostu nie piszę, bo to aby tak było traktuję jako obowiązek producenta wobec użytkownika. Niemniej jednak na jedną rzecz zwrócę uwagę i podkreślę - LiveView. Użytkownicy kompaktów zawsze patrzą na lustrzanych ze zdziwieniem w tym miejscu, ale to co oferuje Sony w A550 mogłoby zaskoczyć nawet ich. Ogromny, ostry, wyraźny ekranik, dzięki któremu życie staje się prostsze. Przy odrobinie wprawy nie ma większych problemów z ostrzeniem manualnym, nawet "na bujaczkę". Nie ma konieczności czołgania się w błocie gdy chcemy złapać robaka w trawie. Widać co się łapie gdy strzelamy znad głów oddzielającej nas od zdarzenia gawiedzi. Pracując z namiotem bezcieniowym można wygodnie usiąść na krzesełku za statywem i kręgosłup nie pęka. Szczerze zazdroszczę tej funkcjonalności, a konkretnie LiveView + ruchomy ekranik, kiedy dopiero to tak naprawdę zaczyna pokazywać pazur. Coś kapitalnego. Używam tego w stareńkim Canonie S3 IS i niezwykle brakuje mi go w 400D.
To może... porobimy zdjęcia?
Trzeba przyznać, że przy oświetleniu naturalnym, które jest A550 robi zdjęcia niezwykle ładne, AWB spisuje się naprawdę dobrze.
W takich warunkach można bez problemu zrobić szybkie zdjęcia. Mewy szalejące za rzucanym chlebem są wg mnie celem dość trudnym, zwłaszcza gdy nie ma jak się odsunąć i trzeba celować będąc niemalże pomiędzy czy pod nimi. W kość dostaje nie tylko obiektyw ścigający się z szybko przemieszczającymi się obiektami, ale i AF.
Warto w tym momencie użyć zapisu RAW, pozwoli to skrócić czas ekspozycji zyskując na celności, a jasność można bezstratnie skorygować w trakcie obróbki.
Tym niemniej po tym teście nie mam zastrzeżeń do AF w trybie ciągłym, przy świetle dziennym - naprawdę daje radę.
Odrobinę gorzej było w nocy. Jako że A550 nie posiada żadnego emitera doświetlające bliski plan, więc przy wyłączonej lampie jest po prostu źle. Co gorsza dotyczy to nawet celowania w niewielkie, jaśniejsze obiekty, np. ognisko czy latarka - po prostu nie wie na czym się skupić.
Użycie nawet wbudowanej lampy błyskowej zdecydowanie poprawia pracę AF, ale
Jest to najdelikatniej rzecz ujmując dalece niekomfortowe jeśli w pobliżu albo przed nami znajduje się żywa istota z otwartymi oczami. Wrażenie patrzenia na spawacza jest według mnie dobrą analogią. Nie wiem dlaczego w sprzęcie z tej półki zaniedbano tą kwestię, w teoretycznie niższej klasy Canonie 400D jest dodatkowa dioda służące temu celowi (on również przy włączonej wbudowanej lampie robi "spawarkę", ale na krótkim planie wystarcza zazwyczaj właśnie ta dioda).
Jeśli jednak robimy bliskie ujęcia to muszę przyznać, że procesor ustalając parametry naświetlenia radzi sobie doskonale.
Oczywiście robiąc zdjęcia w pomieszczeniach z wbudowaną lampą natrafiamy na problemy nierozwiązywalne dla tej metody - twarde cienie, czerwone oczy. A tak - bo teoretycznie istniejąca korekta czerwonych oczu dział bardzo tak sobie. Zazwyczaj nie. Tu jednak trzeba powiedzieć: trudno. Osobiście uważam, że jeśli ktoś inwestuje w lustro to chce robić porządne zdjęcia, a żeby robić porządne zdjęcia w pomieszczeniach trzeba zainwestować w zewnętrzną lampę, dyfuzor i wtedy "możemy pogadać". Pewnych ograniczeń się nie przejdzie i nie mam "pretensji" do aparatu, że na tym polu cudów nie dokonał.
Trochę więcej wysiłku wymaga złapanie w kadr mojego synka czy moich kotów. Te ruchliwe istoty najczęściej można "upolować" tylko bez lampy, bo wspomaganie AF zawsze jest najciekawszą rzeczą w okolicy, zwraca na siebie uwagę przerywając dotychczasowe zajęcia i na ogół psuje kadr który buduję.
I tu A550 pokazuje pazur. Przy równomiernym, nawet słabszym oświetleniu stabilizacja czyni cuda, choć nie jeśli nie mamy możliwości predefinicji WB to zapis do RAW jest koniecznością. AWB w sztucznym świetle radzi sobie jak każdy inny, czyli kiepskawo.
A przy tym ciągle mamy do dyspozycji niezłej jakości szczegóły. W plenerze również stabilizacja jest bardzo przydatna, dzięki niej uzyskiwanie większej głębi ostrości nie wymaga już super naświetlenia planu i bardzo krótkich czasów
Jakość stabilizacji zrobiła na mnie ogromne wrażenie, radzi sobie doskonale.
Świat z bliska
Ze względu na zainteresowania mam często do czynienia z koniecznością fotografowania relatywnie niewielkich, najczęściej nieruchomych obiektów. Dużo pracuję z namiotem bezcieniowym. W takich warunkach największe znaczenie ma stabilność aparatu, a bezwzględnym priorytetem jest odwzorowanie szczegółów. Do takich zdjęć warto wręcz wyłączyć stabilizację, a użycie blokady lustra jest koniecznością. I tej opcji w sposób zrealizowany w Canonie zabrakło mi w Sony bardzo. Jedyną opcją jest użycie opcji "MF CHECK LV" wspierającej ostrzenie z ręki w trybie MF i z LiveView. To jednak obejście, a nie prawidłowe rozwiązanie tego zagadnienia, zwłaszcza, że przy seryjnych zdjęciach ze statywu najczęściej korzystam z pilota i nie chciałbym bez potrzeby trącać body. Tu również zabrakło mi opcji zapisu do JPG bez antyaliasingu. Dlaczego? Otóż dlatego, że wygładzanie zabija informację o szczegółach bez możliwości ingerencji w zakres tych zmian. Gdy robię zdjęcia z namiotem bezcieniowym mam czas i możliwość ustalenia wszystkich parametrów naświetlenia klatki tak, że RAW jest mi w zasadzie zbędny - postprocessing ogranicza się najczęściej do korekty kontrastu, czasami nasycenia kolorów. Ponadto plik JPG bez wygładzania jest wielokrotnie mniejszy od takiego wygładzonego (dla Canona 400D jest to mniej więcej stosunek 1/3) - czyli na daną kartę mogę wrzucić o wiele więcej zdjęć bez zdejmowania aparatu i czasochłonnego kopiowania plików na komputer (teoretycznie można komputer spiąć z aparatem już w trakcie robienia zdjęć i ściągać je na bieżąco, ale nie zawsze mam taką możliwość). Niestety w A550 użycie RAW jest koniecznością nawet przy tak statycznych, dobrze naświetlonych kadrach, właśnie po to, żeby zachować szczegóły. Skraca czas pracy na jednej karcie, a potem obróbkę - 15MB pliki ładują się wolniej, program do obróbki również potrzebuje trochę więcej czasu, żeby je przetworzyć. Przy sesji, z której uzyskuję 1000-1500 zdjęć (a to typowe dla mnie wartości) te sekundowe różnice mogą iść nawet w godzinę, dwie straconego, de facto, czasu. Przypis red.: Cytowany model EOS 400D posiada dwa rodzaje zapisu JPEG: o małej (Fine) i normalnej (Normal) kompresji - identycznie jest w A550, gdzie użytkownik ma do dyspozycji również dwa rodzaje kompresji: małą (Fine) i normalną (Standard).
Dla zobrazowania poniższe zdjęcie:
Nieźle? Przyjrzyjmy się cropowi:
Widać wyraźnie jak "zniszczone" są krawędzie, ponadto przyjrzawszy się widzimy, że jest jakby poruszony. To niestety efekt włączonej stabilizacji w trakcie pracy ze statywem. Jeśli jednak wszystko dobrze ustawić i użyć odpowiedniego obiektu to można uzyskać naprawdę satysfakcjonujące zbliżenia. Przypis red.: Bez względu na to, czy stabilizowana jest matryca, czy element optyczny w obiektywie, wszyscy producenci zalecają wyłączenie stabilizacji podczas korzystania ze statywu. W instrukcji obsługi A550 napisano o tym na stronie 49.
Szybko i ciemno
Noc sylwestrowa była okazją do przetestowania dość skrajnych warunków dla aparatu - ciemne niebo, krótkie przebłyski. O użyciu AF nie było co marzyć (poległ, ale canonierki też, więc remis).
Na bagnet stałka 50mm f/2.8, MF na nieskończoność, wysokie ISO i polujemy. Wyniki mnie rozczarowały.
Szumy widoczne gołym okiem mnie przeraziły. Dla aparatu, który pozwala włączyć nawet 12800 taki efekt, przy takiej czułości traktuję jako porażkę.
Dla porównania zdjęcie z Canona 400D dla obiektywu Canon EF 70-200 f/4
Przy czym tutaj ISO1600 to granica możliwości Canona 400D...
Niestety nie ma czarów - duże upakowanie pikseli na niepełnoklatkowej matrycy zawsze będzie dawało szum.
Zdjęcia fajerwerków były tez dobrą okazją na sprawdzenie szybkości zapisu. Producent deklaruje od 5kl/s do 7kl/s w trybie Speed Priority (wyłączony pomiar ostrości i jasności w trakcie serii). I faktycznie mniej więcej tyle udaje się uzyskać. Niestety tylko raz na kilka sekund, zwłaszcza gdy zapisujemy zdjęcia w RAW. Tu jednak w grę wchodzą ograniczenia karty – Sony MS Pro Duo ma nominalną szybkość zapisu 15MB/s. RAW waży właśnie ok. 15MB. Czyli seria zdjęć blokuje nam aparat na ~5 sekund, sprowadzając realną średnią szybkość do 1kl/s. Przy zapisie w trybie RAW+JPG jest jeszcze gorzej.
Nie ma to znaczenia jeśli chcemy wykonać pojedynczą serię, ale gdy potrzebujemy często powtarzać tą operację bywa krucho. Oczywiście można zejść z jakością zapisywanych plików do "Fine" (wg nazewnictwa Sony), ale to nie jest satysfakcjonujące mnie rozwiązanie - zdjęcia seryjne stosuję przy szybko zmieniającym się planie, gdzie parametry ekspozycji zmieniają się nierzadko w ułamku sekundy i wybrane nastawy mogą być nieoptymalne - RAW pozwoli mi to elegancko skorygować, nie najwyższej jakości JPG zawsze będzie wyglądał "tak sobie". Tu również ogromnie zabrakło mi opcji zapisu wysokiej jakości JPG bez wygładzania - 1.5MB (dla Sony miałyby ok. 2MB) pliki o dużej rozdzielczości, nietknięte procesorem aparatu dają się całkiem dobrze poprawiać, a jak łatwo policzyć uzyskanie 7kl/s, byłoby w tym momencie w pełni realne. Przypis red.: Żaden aparat nie pozwala na nieograniczoną serię zdjęć - ograniczeniem jest pojemność bufora pamięci aparatu oraz prędkość stosowanej karty pamięci. W modelu A550 można wykonać (w trybie 5kl/s) ciągłą serię z 116 zdjęć JPEG Standard, 32 zdjęć jakości JPEG Fine lub 14 zdjęć w formacie RAW. W tej klasie aparatów to wynik bardzo dobry.
Podsumowując
Moje odczucia wobec A550 pozostają ambiwalentne. Z jednej strony ma wiele rzeczy, których będzie mi teraz brakowało ogromnie w Canonie 400D - przede wszystkim doskonałego LiveView na uchylnym ekraniku i rewelacyjnie spisującej się stabilizacji. Niezła szybkość, dość dobry AF, możliwość użycia dwóch typów kart w tym SD (dużo bardziej popularnych i poręcznych niż CF), łatwa obsługa, fajny system pomocy - to duże plusy.
Z drugiej strony niezmiennie mam zastrzeżenia do ergonomii obsługi - wolałbym aby oprócz nastaw w menu funkcyjnym było kilka dodatkowych wyniesionych bezpośrednio na korpus, niech będzie jednak, że to kwestia przyzwyczajenia wynikające z używanego na co dzień sprzętu. Brak blokady podniesionego lustra, brak zapisu JPG bez wygładzania to wady, które w zasadzie dyskwalifikują go z moich zastosowań. Dziwi polityka Sony, która reklamuje ten model jako udoskonalony pod kątem zdjęć w słabym oświetleniu a jako kitowy obiektyw dostarcza dość ciemny 18-55 f/3.5-5.6 - bo najtańszy. Mówiąc krótko - nie zamieniłbym się mojego 400D na A550, a zwracam uwagę, że mowa tu o aparacie z półki cenowej Canona 50D, który mojego 400D "je na śniadanie". Przypis red.: Odpowiednikiem EOS-a 50D w systemie Sony Alpha jest raczej model A700 (metalowy korpus, szklany pryzmat itp.) A550 jest raczej odpowiednikiem EOS-a 500D.
Niemniej jednak dla osoby mało zaawansowanej, która może sobie pozwolić na taki wydatek będzie to satysfakcjonujący wybór, bo dzięki funkcjom ułatwiającym pracę łatwo nauczyć się robić naprawdę niezłe technicznie zdjęcia (bo póki co kadrować za nas jeszcze nie potrafi).
Tekst: Michał Łukaszewski