Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Na Canona 60D przyszło mi czekać najdłużej ze wszystkich uczestników testu na fotopolis. Z racji, że wiele zostało już na ten temat napisane i pokazane, spróbuję popatrzeć na najnowszego przedstawiciela stajni armatek z trochę innej perspektywy.
Zacznijmy więc po krótce od korpusu i przycisków. Aparat nie jest ze stopu magnezu, jednak w łapie siedzi dobrze. Nie jest też uszczelniony, ale to nie czyni z niego od razu aparatu podatnego na byle szturchnięcie.
Kilka lat temu zdarzyło mi się stać z 300D przez ok 20min na deszczu robiąc zdjęcia. Dopiero po tym czasie wysiadł mi ekran i cały panel boczny. Aparat jednak zdjęcia robił dalej. Po wysuszeniu wszystko wróciło do normy, aczkolwiek nie powiem, "trochę w majtkach miałem". Chodzi generalnie o to, że lekkie zabrudzenie czy przymoczenie nie jest od razu dla aparatu śmiertelne. Może jednak aparat dyskwalifikować dla osób działających dość często w różnych miejscach gdzie aparat jest stale narażony na działanie czynników zewnętrznych, jak woda, śnieg, kurz czy błoto.
Zniknął nam joystick znany z wcześniejszych modeli, albo raczej został przesunięty. Czy jest to patent zły? Wiele osób pisze, że tak, jednak osobiście po dłuższej pracy z aparatem przestawiłem się na nowy system gdzie joystick mamy niejako wkomponowany w pokrętło służące do zmiany przysłony lub przewijania zdjęć. Jest to moim zdaniem ciekawe rozwiązanie - pełną obsługę przeglądania zdjęć mamy pod kciukiem i nie musimy go odrywać.
Największą wadą dla mnie była jednak zmiana która zaszła wśród guzików przy górnym ekranie. Stały się one jednofunkcyjne i niestety "uciekła" stamtąd zmiana balansu bieli. Dla mnie było to kłopotliwe, kiedy w warunkach niezbyt sprzyjających chciałem zarejestrować jakąś scenę z fleszem i bez. Zmianę balansu bieli możemy znaleźć teraz pod przyciskiem Q znajdującym się na tylnej ścianie korpusu. Wywołuje on menu gdzie oprócz balansu bieli mamy w zasadzie wszystkie istotne ustawienia aparatu. Jako ciekawostkę można tam znaleźć cyfrowy horyzont, który może nam np. ułatwić prawidłowe ustawienie aparatu na statywie w nierównym terenie.
Problematyczne poniekąd moim zdaniem jest położenie przycisku śmietnika. O ile, kiedy ekran znajduje się na swoim docelowym miejscu wszystko jest ok. Jednak jeśli pracowaliśmy z odchylonym ekranem i od razu zaczynamy przeglądać nasze dzieła przycisk jest niezbyt dostępny.
Pokrętło trybów po lewej stronie otrzymało innowacyjną dla Canona blokadę. Patent ten będzie można teraz zamontować sobie w modelach 7D i 5D Mark II. Pytanie jednak, czy warto? Owszem, blokada jest przydatna, bo na pewno dzięki niej unikniemy przypadkowej zmiany trybu. Niestety pokrętło nie obraca się o 360 stopni. Jest to bardzo niewygodne, zwłaszcza odczuwalne, gdy z trybu manualnego chcemy szybko przejść na tryb filmowania, znajdującego się na drugim końcu pokrętła. Zrobienie tego przy pomocy tylko jednego ruchu ręką jest niemożliwe, a nawet na dwa wymaga lekkiego gimnastykowania się palcami.
Dochodzimy w końcu do obrotowego ekranu. Jego praktyczne wykorzystanie podczas robienia zdjęć "w akcji" wydaje mi się raczej wątpliwe. Autofokus w trybie Live View jest bardzo wolny, a ostrzenie ręczne w tłoku, na monitorze sporo od nas oddalonym (albo przy samej ziemi, albo wysoko w górze) raczej nie bardzo wydaje mi się realne. Jednak jeśli nie mamy presji czasu, a chwila nie jest aż tak bardzo ulotna, to faktycznie możemy uniknąć tarzania się po ziemi i wspinania na słupy, więc możliwość "wykręcania" ekranu jest jak najbardziej użyteczna.
Zwłaszcza, że możemy tryb live view wykorzystać przy fotografii produktowej wykręcając ekran w stronę fotografowanej sceny i ustawiać spokojnie przedmioty bez podchodzenia co chwile do aparatu, obserwując czy wszystko jest prawidłowo ułożone.
Jednak wydaje mi się, że główną przyczyną dla której w aparacie pojawił się obrotowy wyświetlacz jest funkcja kręcenia filmów. I tutaj właśnie sprawdza się najlepiej i jest to moim zdaniem cecha, która będzie wyróżniać zdecydowanie potencjalnych użytkowników sześćdziesiątki. Nie będą to osoby nastawione stricte na fotografie, ale osoby, które chcą zajmować się również tworzeniem obrazu ruchomego.
Dochodzimy w końcu do zmiany nośnika zapisu - karty CF zostały zastąpione mniejszymi SD. Bardzo wielu użytkowników Canona narzeka na to rozwiązanie, wzdychając, że wszystkie karty CF z ich torby można wystawiać na allegro. Jednak czy dotychczasowy użytkownik Canona posiadający np 40-50D zamieniłby go na 60D? Czy raczej zmieniając aparat na lepszy sięgałby na coś z pary 5-7D?
Natomiast zastosowanie formatu karty SD jest dobrym rozwiązaniem dla osób które przymierzają się do kupna pierwszej lustrzanki i do tej pory w kompaktach korzystały właśnie z kart SD. Kolejna zaleta tego nośnika jest taka, że większość laptopów posiada teraz wbudowany czytnik owych kart, więc są one dzięki temu bardziej uniwersalne. Nie mówię, że jest to rozwiązanie dobre, osobiście również wolałbym zostać przy CFach, które lubie choćby z racji większej trudności ich zgubienia. Rozumiem jednak poniekąd posunięcie Canona i ciekawi mnie strasznie czy planowany na wakacje 5D Mk III również zostanie zaopatrzony w wejście na karty SD zamiast CF. Wydaje mi się to bardzo wątpliwe, ale nie tego ma dotyczyć ten tekst ;)
Jakoś obrazu i kolory jak na moje oko wychodzą całkiem fajnie, tak samo jak dostępne czułości - ISO 1600 jest jak najbardziej użyteczne, a szumy nawet przy 3200 są znośne jeśli zdjęcia planujemy wrzucać tylko do internetu w rozdzielczości np. 800x600 lub robić niewielkie odbitki jak 10x15. A wydaje mi się że przy takich rozmiarach nawet 6400 byłoby do przełknięcia. Wartość H (12800) traktować trzeba raczej jako dodatek.
Mechanizm ostrości zaczerpnięty z 7D jest bardzo szybki i celny, w połączeniu z załączonymi obiektywami nie miałem praktycznie żadnych problemów, czy to na zawodach sportowych (choć bouldering przyznać trzeba jest dość statyczny) czy robieniu już dodatkowych zdjęć w plenerze.
Jeśli chodzi o same obiektywy muszę przyznać, że zabawa była z nimi przednia. Zawsze na niepełnej klatce czułem że brakuje mi paru dodatkowych milimetrów ogniskowej, żeby łapać dodatkowy kąt widzenia. 16-35/2.8L USM ma przeliczaną ogniskową na 25,6mm czyli prawie standardowe 24mm dla zoomów pełnoklatkowych. Było to właśnie to, czego zawsze brakowało mi w lustrzankach cyfrowych (zabaw Samyangiem 8mm nie liczę bo to inna bajka). Te dwa zyskane milimetry były dla mnie bardzo odczuwalne na plus. Drugi zakres okniskowej, 35mm (przeliczone 56mm), jest jednak moim zdaniem troszkę za mały i w tą stronę milimetrów troszkę brakowało, choć na pewno bym ich nie zamienił. Obiektyw generalnie sprawował się bardzo dobrze, światło 2.8 pozwalało na bardzo fajną głębię ostrości i walkę w gorszych warunkach.
Głębia odczuwalna była dużo mocniej w drugim obiektywie 100mm/2.8L IS USM. Jest to obiektyw rewelacyjny, bardzo miękki, cichutki, ze stabilizacją, nic tylko zachwalać.
Podczas kręcenia filmów dawał bardzo fajne możliwości łapania szczegółów, a pierścień ostrości był bardzo czuły (może nawet troszkę zbyt czuły, ale raczej to kwestia wyczucia i przyzwyczajenia) i bezproblemowo pozwalał "przepływać" ostrością przez poszczególne plany. Przykładowy film z jego użyciem nakręcony własnie 60D możecie znaleźć tutaj. Kręcony był on na najwyższej dostępnej czułości – ISO 6400, stąd szumy.
Podsumowując. Aparat ten jest bardzo ciekawym modelem wśród produktów Canona. Nie jest on raczej wielkim konkurentem dla 50D lub 7D jest raczej rozwiązaniem pomiędzy, dodatkowym produktem celującym w konkretnego użytkownika – amatora z zacięciem, który raczej jest zainteresowany spokojnym wykorzystaniem kreacyjnych funkcji aparatu przy robieniu zdjęć z różnych kątów i kręcenia filmów, z założenia przeznaczony do działań bardziej statycznych niż do działań bojowych-reporterskich (spadek liczby klatek na sekunde, nieuszczelniany, a obrotowy ekran może przeszkadzaćm, bo w zgiełku przypadkiem się urwie).
Jeśli chodzi natomiast o obiektywy to 100 mm/2.8L IS USM jest moim zdaniem wart swojej ceny i zakupu. Z 16-35/2.8L USM jest jednak dylemat. Obiektyw kosztujący ok 5 tys. zł oferuje fajne światło stałe jednak trochę mały zakres. Wątpię żeby był to dobry obiektyw dla amatora z niepełną klatką. Może lepszym wyjściem byłby zakup np obiektywu 15-85 mm/3.5-5.6 IS USM Canona, który co prawda nie jest L-ką i posiada gorsze światło, ale jest o ponad połowę tańszy i oferuje całkiem fajny zakres ogniskowych (po przeliczeniu cropa 1.6: 24-136mm czyli podobnie jak standardowa Lka 24-105/4L) oraz posiada za to stabilizacje przez co może być bardzo fajnym obiektywem podstawowym.
Tekst i zdjęcia: Grzegorz Stodolny