Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Nowa warstwowa matryca 45 Mp, wideo 8K 60p, dodatkowy procesor, który „patrzy na scenę” i oczywiście jeszcze więcej AI, które wspiera AF i wprowadza funkcje znane dotychczas tylko z zewnętrznych aplikacji... Co potrafi EOS R5 II na którego tak długo czekaliśmy?
Choć oczy branży zwrócone są dziś na topowego EOS R1, dla wielu fotografów ważniejszą premierą będzie zapewne druga generacja najbardziej uniwersalnej pełnej klatki Canon. Czy warto było czekać? Na to pytanie z pewnością jeszcze nie odpowiemy, ale po pełnym akcji dniu spędzonym z przedprodukcyjnym egzemplarzem aparatu, z pewnością coś już o nim wiemy.
Canon EOS R5 II wprowadza kluczowe usprawnienia a identyczny na pierwszy rzut oka poliwęglanowy pancerz skrywa zupełnie nowe podzespoły. Aparat otrzymuje warstwowy sensor BSI i dodatkowy układ obliczeniowy Digic Accelerator, który ma poprawiać wydajność i precyzję realizacji nowych inteligentnych funkcji. Do tego tryb Eye AF, zdjęcia seryjny 30 kl./s w RAW (14 bit) i stabilizacja o skuteczności 8,5 EV. Aparat pozwala też, dzięki AI, odszumiać i skalować zdjęcia już w aparacie.
Oczywiście rozwinięto tryb wideo, bo R5 to typowa hybryda, bardzo często wybierana właśnie przez filmowców. Otrzymujemy więc wewnętrzny zapis 8K 60p i 8K 30p z proxy Full HD i lepsze chłodzenie. Lista nowości jest znacznie dłuższa i o wszystkich przeczytacie w naszym premierowym newsie, w tym tekście skupimy się natomiast na pierwszych wrażeniach z użytkowania – również w bezpośrednim zestawieniu z modelem EOS R5, który zabrałem ze sobą do Monachium.
Magnezowy korpus jest minimalnie większy i cięższy (746 g), R5 wizualnie przeszedł też udany lifting. Górna pokrywa ma łagodniejszy profil, przypominający kształtem topowe „jedynki”. Wygląda na to, że tak jak w przypadku lustrzankowej „piątki”, korpus ten będzie ewoluował raczej powoli.
W pierwszej chwili wydaje się, że obudowa jest teraz bardziej matowa, ale wystarczy zajrzeć pod obracany ekran by przekonać się, że to dokładnie ten sam rodzaj poliwęglanu z domieszką włókna szklanego. Wysłużone R5 pokazuje po prostu jak materiał ten się starzeje. A starzeje się godnie – wyświeca się co prawda delikatnie ale lakier pozostał w zasadzie nienaruszony.
Z tego samego materiału wykonano również zaślepki złącz komunikacyjnych. To twarda guma, która w naszym egzemplarzu pierwszej „R-piątki” nieco spuchła. Wybrzuszenie dodatkowo utrudnia pełne odchylenie ekranu podczas filmowania. Czy podobnie będzie w tym przypadku, dowiemy się zapewne dopiero za jakiś czas.
Zmian w ergonomii jest niewiele. Jedna z nich będzie miała jednak zasadniczy wpływ na nawyki i styl pracy użytkowników. Zdania będą pewnie podzielone, ale ja przeniesienie włącznika ON/OFF zdecydowanie oceniamy na plus. Umieszczono go za pokrętłem sterowania, co nie jest może przesadnie wygodne ale nareszcie można obsługiwać aparat jedną ręką. Dawny włącznik – niewielka dźwignia po lewej stronie – pełni teraz funkcję zmiany trybu foto / wideo. Pojawiła się też lampka tally, która informuje nas czy aparat nagrywa.
Zmieniła się faktura joisticka i nie jestem pewny czy jest to zmiana na lepsze. Nie jest zbyt ostra i spocony palec w pewnym momencie zaczynał mi się ślizgać. Nadal umieszczony jest też dość daleko (co wytykano już pierwszej wersji), znacznie wyżej niż chociażby w topowych EOS R1/R3.
Korpus został oczywiście solidnie uszczelniony, choć pojawia się pytanie, jak udało się to pogodzić z wprowadzonymi w tym modelu otworami wentylacyjnymi. Podłużne dysze umieszczono obok zaślepek złącz i na spodzie aparatu.
Przeprojektowano również moduł wizjera, który ma teraz większą i nieco mocniej odsuniętą od tylnej ścianki muszlę. Sam panel zachowuje specyfikację poprzednika (0,5”; OLED, 5,76 Mp, 0,76x) ale, jak przekonuje producent, ma on być teraz 2x jaśniejszy. Długo wpatrywałem się w oba celowniki. Różnica jest zauważalna, ale nie uderzająca. Wyższy punkt oka 24 mm ułatwia mi, „okularnikowi” objęcie wzrokiem całej sceny, ale jednocześnie sprawia, że obraz wydaje się mniejszy.
Na nieszczęście dla „piątki”, mieliśmy pod ręką również R1 z gigantycznym, naprawdę rewelacyjnym wizjerem 9 Mp. Przy nim, obiektywnie dobry celownik R5 II wydaje się być jak lufcik w drzwiach od szafy.
Również 3,2-calowy, umieszczony na przegubie ekran to ten sam, klarowny i szczegółowy panel LCD 2,1 Mp. I podobnie jak w R5 nie jesteśmy w stanie go odgiąć idealnie równolegle do płaszczyzny matrycy. Jednych to irytuje (mnie owszem) innych nie.
Generalnie jednak body prezentuje się świetnie. Obiektywnie jest to zdecydowanie ładniejszy aparat a teraz również nieco wygodniejszy. Także kultura pracy stoi na wysokim poziomie. Wszystko klika i pstryka, jak należy!
Wyścig trwa i Canon wskakuje w pełnym pędzie. Do głównej jednostki Digic X dołącza dodatkowy układ Digic Accelerator, który odpowiada między innymi za analizowanie danych (rozpoznawanie ruchów śledzonych obiektów oraz ich przewidywanie), i zwiększoną wydajność pracy a więc podgląd w wizjerze bez blackoutu i minimalizowanie efektu rolling shutter.
Do tej pory procesor dzielił zadania - przetwarzał zdjęcia realizując jednocześnie funkcje związane z AF. Teraz zastosowano osobny układ, który „obseruje” scenę i w czasie rzeczywistym koryguje skuteczność detekcji AF ale również właściwą reprodukcje np. kłopotliwych tonów skóry. Podkręca jeszcze wydajność, ale przede wszystkim zwiększa precyzję pracy.
Pomijam celowo akapity o czasie startu, czy płynności obsługi, bo R5 II to wydajnościowy potwór. Przejdźmy od razu do możliwości bufora i przede wszystkim nowego systemu AF.
R5 był pierwszym modelem z układem Dual Pixel CMOS AF II wykorzystującym technologię głębokiego uczenia. W R5 II debiutuje kolejna generacja systemu: Dual Pixel Intelligent AF z wykrywaniem górnej części sylwetki, priorytetem akcji i zapisanych twarzy by np. śledzić konkretnego celebrytę podczas gali, napastnika na boisku, czy pannę młodą na parkiecie.
Generalnie z Monachium wróciłem z przeświadczeniem, że inteligentne detekcje przejmują rynek fotografii akcji na dobre i nieodwracalnie. To po prostu działa. I jest skuteczne do tego stopnia, że ręczny wybór punku AF wydaje się już niezłym archaizmem.
Z początku podchodzimy nieufnie, ale już po chwili oddajemy lejce i zamiast szukać ostrości skupiamy się na kadrze. Wszystkie zdjęcia biegnącego na mnie koszykarza są idealnie ostre i to na przysłonie f/1,2 obiektywu Canon RF 50 mm f/1,2. Tego typu prezentacje nie dają szans na precyzyjną kalibrację i dogłębne przetestowanie każdej nowej funkcji, ale obiecująco wygląda również śledzenie zapisanych twarzy czy detekcja akcji (o której więcej już niebawem w tekście poświęconym modelowi R1).
1/2000 s, f/1,2, ISO 800, 50 mm
Oczywiście każdy kij ma dwa końce, i po chwili przychodzi refleksja, że za moment coraz trudniej będzie mówić o tym, że fotograf coś „uchwycił”. Korzystajac z tak zaawansowanej technologii on to po prostu „zarejestrował”, z szybkością 30 kl./s.
I tak, zamiast na ostrości, trzeba się teraz skupić na tym by tych zdjęć nie robić zbyt dużo. Strzelanie serią w trybie migawki elektronicznej przychodzi nam z dużą łatwością, bo nawet w najszybszym trybie 30 kl./s, aparat ani razu nie złapał czkawki. I to z kartą SDXC, w parze JPEG+RAW (jakość spada wówczas do 14 bit).
1/1250 s, f/2,8, ISO 5000, 85 mm
Canon ułatwia też szybką aktywację superserii. Jeśli na ogół wystarcza nam 8 kl./s, ale bukiet leci w stronę gości tego dnia tylko raz, możemy użyć przypisanego do przycisku AF trybu 20 kl./s, lub przytrzymać go przyspieszając na chwilę do maksymalnych 30 kl./s.
Umożliwia to szybszy odczyt matrycy i, jak deklaruje producent, aż o 40% (lub 60, mamy tu sprzeczne informacje) zmniejszony względem pierwszej generacji Rolling Shutter. Na naszych zdjęciach faktycznie piłka jest okrągła a trybuny proste, ale bliżej przyjrzymy się temu w pełnym teście.
1/2000 s, f/1,4, ISO 1000, 50 mm
Podobnie jak wydajności stabilizacji, której skuteczność ma teraz sięgać 8,5 EV w centrum i 7,5 EV na brzegach kadru (miło, że ktoś w końcu przyznaje się do tych różnic. Docenią zwłaszcza filmowcy!). Zakres mikroruchów sensora jest ponoć nawet 2x większy niż w R3. Nam udało się wydłużyć ekspozycję maksymalnie do 1/5 s (dla 50 mm), co nie jest wynikiem złym, ale nawet nowy średnioformatowy GFX bez problemu jest w stanie utrzymać 1 sekundę.
W R5 II wprowadzono też wskrzeszoną niedawno dla modelu R3 technologię Eye AF. Producent zapewnia, że jeszcze ją udoskonalił – trenowana była na specjalnie zaprojektowanej w tym celu sztucznej gałce ocznej. Wykrywa większy zakres ruchu oka a algorytm ma być bardziej precyzyjny.
Jak to działa? System analizuje w czasie rzeczywistym odbicie światła na przedniej powierzchni oka, czyli na rogówce. Wbudowane w wizjerze diody emitują wiązkę światła podczerwonego, która pada na oko, odbija się od rogówki i tworzy małe punkty świetlne, które mogą być wykryte przez specjalne czujniki.
I być może jest to technika faktycznie przydatna, na pewno nie jest jednak łatwa do opanowania. Wymaga sporej wprawy, dyscypliny i skupienia. Na początku rozbiegane z natury oko, omiatając wizjer powoduje niezły chaos. Nie udało mi się wykorzystać jej podczas meczu koszykówki, natomiast w bardziej statycznej sytuacji fotografowania tancerzy mogłem wygodnie przerzucać punkt detekcji oka z jednej postaci na drugą. Być może znalazłoby to zastosowanie w filmowaniu, niestety na razie działa tylko podczas robienia zdjęć.
Wiemy już, że Canon EOS R5 II to jeszcze lepsza puszka. Ale czy robi również lepsze zdjęcia? Za obrazowanie odpowiada zastosowany po raz pierwszy w tym segmencie przetwornik warstwowy BSI CMOS o niezmienionej rozdzielczości 45 Mp, która na tę chwilę zadowala niemal wszystkich.
1/970 s, f/1,2, ISO 4000, 50 mm
Szybszy odczyt danych i dedykowany układ Digic Accelerator odpowiedzialny za jasność, kolor i szum brzmi obiecująco. A co pokazują zdjęcia? Producent na każdym kroku zastrzegał, że testowany przez nas egzemplarz to nadal model niefinalny, oraz że jakość może jeszcze ulec poprawie. I prawdę mówiąc, trochę na to liczymy, bo w szybkim, bezpośrednim porównaniu, pierwsza „piątka” wypada na wysokim ISO nadal nieco lepiej.
>>POBIERZ ZESTAWIENIE W PEŁNEJ ROZDZIELCZOŚCI. UWAGA, ZDJĘCIA Z WERSJI PRZEDPRODUKCYJNEJ <<
Niczego jednak nie przesądzajmy. Do ISO 6400 zdjęcia wyglądają znakomicie a pliki JPEG mają rozsądny rozmiar (od 18 do 52 MB, najczęściej w okolicach 30 MB). W przypadku plików RAW jest to zazwyczaj między 50 a 60 MB. Nadal nieźle!
Znakiem czasu jest też wprowadzanie do korpusów popularnych funkcji opartych o AI. W nowych modelach zagościły zatem tryb inteligentnego odszumiania zdjęć oraz „upscale”, czyli możliwość 4x zwiększenia ilości pikseli przy zachowaniu dużej szczegółowości.
1/250 s, f/8, ISO 51200, 35 mm
Zdjęcie odszumione w aparacie
Odszumianie AI to bardzo powszechnie stosowana już funkcja. Świetnie realizują ją popularne aplikacje takie jak Adobe (tryb Denoise AI w Photoshop i Lightroom) oraz Topaz, ale Canon przekonuje, że ich rozwiązanie jest lepsze – w końcu najlepiej znają swoje pliki i są w stanie poprawić jakość do 2 EV, bez generowania nieprzyjemnych artefaktów i plam koloru jak w przypadku programów firm trzecich.
Odszuminie faktycznie radzi sobie nieźle, co pokazuje to wykonane w trudnym świetle zdjęcie. Jest jednak haczyk. Zarówno odszumianie jak i skalowanie zdjęć, realizowane są jako tryb wywoływania pliku RAW do JPEG. W przypadku Adobe i Topaza odszumianie gryzie się czasem z maskami i warstwami ale nadal wynikowo zapisuje edytowalny plik DNG.
Zdjęcie oryginalne 5464 x 8192 px
zdjęcie skalowane 10928 x 16384 px
Funkcja skalowania swoją drogą działa rewelacyjnie, świetnie oddaje wszystkie niuanse, drobne włoski i fakturę skóry zachowując przy tym wysoką jakość i rozdzielczość. To prosty sposób na zdjęcia 160 Mp, bez konieczności użycia statywu i fizycznego przesuwania matrycy, co w przypadku nawet mało dynamicznych scen (poruszane wiatrem drzewa) prowadziło często do błędów.
Ponieważ wynikowy plik to JPEG, łatwiej mi znaleźć zastosowanie dla tej funkcji w przypadku R1 z matrycą 24 Mp. Pozwoli na ciasne dokadrowanie i następnie powiększenie zdjęcia, by szybko wysłać do agencji plik w rozmiarze do druku.
Canon EOS R5 II to też wyczekiwane zmiany w zakresie filmowania. I nie chodzi tylko o nowe rozdzielczości (8K 60p Lite RAW, 4K 60p SRAW, bez zewnętrznego rekordera i zasilania), integrację z Canon EOS Cinema, wprowadzenie Canon Log 2 (16+ EV), możliwość zapisu Proxy na karcie czy nowe wydajne kodeki XF-AVC S / XF-HEVC S. EOS R5 II ma się nie grzać.
A na tym właśnie wywrócił się model R5. Konieczne było wręcz wypuszczenie szybko modelu Canon EOS R5 C, by zaspokoić tych, którzy więcej kręcą niż pstrykają. Tym razem zastosowano grafitową płytę rozpraszającą ciepło a aluminiowa izolacja sensora i slot kart również mają działać jak radiator.
A jeśli to nie wystarczy, do aparatu podepniemy dedykowane Grip z wentylatorem CF-R20EP, zasilany dwoma akumulatorami LP-E6NH. I to dobry moment, by powiedzieć o czymś, z czego wielu użytkowników się nie ucieszy. Nowa „piątka” ma problem z bateriami pierwszej generacji. Po włożeniu akumulatora otrzymujemy informację, że niektóre funkcje, w tym filmowe, nie będą realizowane. Również wentylator nie akceptuje mieszania starych i nowych baterii.
Sama wydajność baterii wyraźnie się jednak poprawiła. Na jednym ładowaniu zapisaliśmy ponad 700 zdjęć, a do tego nakręciliśmy kilka klipów i przez pół dnia bez przerwy przeklikiwaliśmy się przez menu i testowaliśmy nowe, zapewne obciążające procesor funkcje AI. Na koniec bolesna szpila – aparat nie pozwala na pracę w trakcie ładowania przez USB-C. Auć!
Można nie lubić ergonomii Canona. Można narzekać na wysokie ceny obiektywów i zamknięty system. Trzeba jednak przyznać, że dla zawodowego hybrydowego twórcy, Canon EOS R5 II to narzędzie, które zdecydowanie ułatwi pracę.
Oczywiście nie poznaliśmy jeszcze pełni jego możliwości i zapewnie nie odkryliśmy też wielu wad i niedociągnięć, ale pierwsze wrażenie R5 II pozostawia naprawdę pozytywne. To pięknie zaprojektowany, bardzo skuteczny i być może najbardziej uniwersalny aparat na rynku.
Wszystkie zdjęcia wykonaliśmy w trybie JPEG+RAW na standardowych ustawieniach z wyłączoną redukcją szumów dla wysokich ISO. Popularne wywoływarki otwierają już surowe pliki z tego aparatu dlatego zachęcamy do pobrania i samodzielnej oceny również plików RAW.
>> POBIERZ PLIKI RAW (CR3) UWAGA! 3,4 GB <<