Przetestuj i wygraj konsolę Loupedeck - opinia Adama Rottera

Autor: Redakcja Fotopolis

14 Maj 2018
Artykuł na: 6-9 minut

Pod koniec marca zaprosiliśmy Was do przetestowania konsoli do edycji zdjęć Loupedeck. Spośród wszystkich zgłoszeń wyłoniliśmy trzech uczestników. Dziś prezentujemy Wam opinię drugiego z nich, Adama Rottera.

Adobe Lightroom to - dla wielu fotografów, w tym mnie - nieodzowny kombajn zdjęciowy, pozwalający na jednoczesne zarządzanie, selekcje i podstawowy zakres postprodukcji zdjęć. Wielu narzeka na to, że nie jest to najszybszy program i nie wykorzystuje w całości dostępnej mocy obliczeniowej komputera, ale umówmy się - najsłabszym ogniwem produktywności zawsze pozostaje czynnik ludzki. Architektura programu opiera się o kilkanaście suwaków (balans bieli, ekspozycja itd). Odnajdywanie i przesuwanie ich kursorem to niby żaden wysiłek, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że niekiedy poprawki trzeba wprowadzić na kilkuset zdjęciach, to tracimy mimochodem godziny.

Tutaj z pomocą przychodzą skróty klawiszowe, dodatkowe monitory oraz zewnętrzne kontrolery (tablety graficzne, chałupniczo przystosowane kontrolery midi, a nawet pady od konsol do mniej skomplikowanych  manualnie prac jak selekcja). Sam jakiś czas temu swój warsztat ograniczyłem do Macbooka Pro Retina, którego wbudowana klawiatura i touchpad w zupełności wystarcza do efektywnej pracy. Zrezygnowałem z tabletu graficznego, który zajmował miejsce i często stał na drodze do klawiatury. Jedynym hardware'owym dodatkiem pozostał zewnętrzny monitor.

Skoncentrowałem się natomiast na rozwinięciu skrótów - oprócz opanowania tego, co daje sam program, dodałem swoje skróty za pomocą macowskiej opcji „skróty aplikacji” oraz przede wszystkim open source’owego programu VSCO Keys. Byłem bardzo zadowolony z tego systemu i widziałem duże przełożenie na swój fotograficzny workflow. Praca na skrótach pozwala też na ukrycie interfejsu paneli, co sprawia że pracujemy na większym podglądzie zdjęć - wtedy nawet laptop 15 cali staje się wystarczającą przestrzenią roboczą. Wtem pojawił się Loupedeck, który wszystkie moje starania obiecał zamknąć w postaci jednego kontrolera.

Konsoleta jest większa niż myślałem, ale lekka, przez co spokojnie można pracować z nią na kolanach. Całość działa na kablu, co jest pewnym rozczarowaniem, ponieważ tablety graficzne Wacoma, które użytkowałem, przyzwyczaiły mnie do komfortowej pracy bezprzewodowej.

Loupedeck ma ambicje całkowicie zastąpić klawiaturę jako główny kontroler programu - bo LR jest programem graficznym, który można przez większość czasu obsługiwać klawiszami. Są jednak dwa ważne narzędzia - pędzel i krzywe, do których potrzebna kursora. Z tego powodu szykujcie trochę miejsca na biurku.

Sama instalacja konsoli jest błyskawiczna, tak samo jak wstępna konfiguracja i nauka urządzenia. Całość daje wrażenie solidności - nie trzeszczy, a dzięki gumowym nóżkom nie suwa się po biurku.

Jako fotograf ślubny zwykle spędzam w Lightroomie godziny nad fotoreportażami i plenerami. Tym razem miałem sposobność testów Loupedecka - po powrocie z urlopu spędzonego na Islandii przywiozłem masę osobistego materiału zdjęciowego. Wszystko co słyszeliście o fotogeniczności tej kraina to prawda, prawdziwa kopalnia kadrów. Warunki pogodowe i światło zmieniają się tam jednak na tyle dynamicznie, że zdjęcia wymagały sprawnej selekcji i korekt. Szybko przyszło mi wdrożenie urządzenia w workflow z tego powodu że wcześniej miałem już „schemat skrótowania“ zbudowany dla VSCO keys. Przepisałem go niemal w całości - zwłaszcza, że tam miałem możliwość użycia 10 presetów skrótem klawiszowym. Loupedecka daje natomiast 16 slotów na błyskawiczny preset, z czego 8 to proste naciśnięcie klawisza P1-P8. Kolejna ósemka aktywowana jest tymi samymi klawiszami + klawisz funkcyjny FN.

Obszedłem też niedogodność kontroli krzywej przy pomocy kursora zapisując najczystsze układy krzywej w formie presetów. Pokrętło C ustawiłem na kontrolę winiety, która jest dla mnie bardzo ważnym narzędziem, a wyjściowo „zakopanym” w dalszych zakładkach Lightrooma. Przy samej selekcji zdjęć nie odczułem dużego przełożenia urządzenia na czas pracy. Natomiast praca przy wywołaniu plików RAW pokrętłami przebiegała dużo szybciej (zwłaszcza w porównaniu do „gołego” Lightrooma, ale też wspomaganego alternatywnymi skrótami klawiatury).

Ułożenie pokręteł odbiega nieco od tego, jak suwaki ułożone są w programie, ale widać zamysł twórców, by zebrać zmienne w pewne grupy - te odpowiedzialne za kontrast, tony i kolory. Ma to swoje plusy, ale mimo wszystko, najczęściej używane przeze mnie pokrętła ekspozycji i balansu bieli są umieszczone od siebie dość daleko. Wolałbym je mieć oba pod lewą ręką, a prawą nawigować kursorami kolejne zdjęcie.

Wszystkie pokrętła chodzą z dobrym oporem. Bardzo fajną użytecznością jest przeniesienie podwójnego kliknięcia nazwy zmiennej, co doprowadzało do resetu danej wartości. Teraz zamiast szukać nazwy i ją klikać, po prostu wciskamy pokrętło, które jednocześnie jest klawiszem.

Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony szybkością współpracy kontrolera z programem - każdą zmianę widzę niemalże w czasie rzeczywistym na ekranie z miłym uczuciem płynności i kontroli szybkości zmian. Te same zmiany wprowadzane kursorem bądź klawiaturą teraz wydają mi się toporne. Niestety tradycyjne klawisze Loupedecka to niższa klasa wykonania, co objawia dość „leniwym” odbiciem oraz koniecznością naciśnięcia przycisku dokładnie w jego centrum, by zadziałał. Większość profesjonalnych fotografów używa dobrych klawiatur, albo wysokiej klasy laptopów, więc Loupedeck ma dość mocną konkurencję.

Dla kogo więc jest Loupedeck? Myślę, że dla osób które stawiają na komfort mocno rozbudowanego stacjonarnego stanowiska pracy. Także dla tych którzy nie mają czasu na kombinowanie z własnym ustawieniem innych kontrolerów, bądź programów od skrótów, co potrafi zająć dłuższą chwilę. Przykładowo ustawienie pod siebie wyżej wymienionego VSCO Keys zajęło mi popołudnie wysiłku ocierającego się o programowanie, a sam program okazał niekompatybilny z najnowszymi wersjami oprogramowania.

Loupedeck nie odkrywa Ameryki, ale zbiera znane wcześniej rozwiązania w jednym miejscu. Choć jego cena nie jest mała, oferuje wygodę i błyskawiczne włączenie do workflow na zasadzie plug & play. Kibicuje twórcom urządzenia i to co im mogę zasugerować, to stworzenie w następnym „rzucie“ bezprzewodowego „Loupedecka Mini” którego będzie można ustawić obok klawiatury jako jej dopełnienie (a nie alternatywę) i obsługiwać wyłącznie jedną ręką. Pokrętła są bowiem główną siłą Loupedecka, który rewolucjonizuje moduł Develop Lightrooma.

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
9
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8