Miesiąc Fotografii w Bratysławie 2004

Autor: Tomasz Gutkowski

17 Listopad 2004
Artykuł na: 17-22 minuty

Jak co roku w listopadzie w Bratysławie odbywa się najstarszy w Europie Środkowo-Wschodniej festiwal fotografii. Tegoroczna, 14. edycja Miesiąca to ponad 30 wystaw indywidualnych i zbiorowych, warsztaty, prelekcje oraz przegląd Porfolio Review. Prezentujemy obszerną relację z tego wydarzenia.

Jak co roku w listopadzie w Bratysławie odbywa się najstarszy w Europie Środkowo-Wschodniej festiwal fotografii. Tegoroczna, 14. edycja to ponad 30 wystaw indywidualnych i zbiorowych, warsztaty, prelekcje oraz przegląd Porfolio Review. Prezentujemy obszerną relację z tego wydarzenia.



Trwa 14 edycja Miesiąca Fotografii w Bratysławie. Uczestnicy pierwszego tygodnia festiwalu mieli okazję spotkać się z autorami zdjęć na ponad trzydziestu wernisażach i obejrzeć prace pochodzące z blisko dwudziestu krajów europejskich i USA. Wydarzeniem dla wielu najważniejszym był udział w piątym przeglądzie Portfolio Review, na którym po wcześniejszym zgłoszeniu można było zaprezentować swoje prace przed międzynarodowym jury. Podczas dwudniowej konferencji autorzy z sześciu krajów wygłosili swoje referaty, odbyła się także aukcja fotografii oraz prezentacja nowych książek o fotografii. Do połowy listopada w programie festiwalu mieszczą się jeszcze cztery różnorodne tematycznie warsztaty fotograficzne. Na obejrzenie wszystkich wystaw trzeba dobrych kilku dni, ponieważ duża część z nich to wystawy zbiorowe lub efekty wieloletnich projektów obejmujące nawet ponad sto zdjęć.

Ideą festiwalu jest, jak mówi jego założyciel i dyrektor prof. Václav Macek, przedstawienie prac twórców różnych narodowości, kultur i pokoleń, z naciskiem nie tyle na wcześniejsze dokonania, co na artystyczną wartość danych fotografii dla współczesnego odbiorcy. Jak się okazuje taka formuła jest otwarta nie tylko na młodych autorów, ale także na ponowne odkrywanie fotografii z przeszłości. I tak obok prezentacji prac absolwentów szkół fotograficznych pokazywane są retrospektywne wystawy nieżyjących już twórców działających w większości w połowie ubiegłego wieku. Miloš Dohnány (1904-1944) uczeń Jaromira Funkego, rzecznik modernistycznej nowej rzeczowości, do niedawna był niemal całkowicie zapomnianym słowackim fotografem, aż do prezentacji w wystawie zbiorowej na Miesiącu Fotografii w 1995. K?rlis Lakše (1892-1949) litewski fotograf rejestrujący urokliwe momenty rzeczywistości malowniczego regionu, w którym żył, także na pół wieku popadł w zapomnienie. W 1990 jego archiwa zostały udostępnione przez rodzinę dla muzeum w Litwie. Zorganizowano również pośmiertną wystawę wczesnych prac lepiej znanego Jana Svobody (1934-1990).



W Muzeum Narodowym zobaczyć można zdjęcia znanego fotografa, członka grupy Magnum i laureata wielu prestiżowych nagród René Burri z cyklu Niemcy. Cykl obejmuje lata od początku lat 50. aż do lat 90. Burri dokumentuje zarówno życie miejskie i wiejskie, polityczne i prywatne, sceny nadziei i rozpaczy - zawsze z niezwykłym wyczuciem kompozycji tak, że każde zdjęcie staje się osobną historią.

Portret czasów ukazany przez Antanasa Sutkusa (ur. 1939) z Litwy również rozpoczyna się w latach 50. i zamyka gdzieś w połowie lat 80. Czarnobiałe zdjęcia o nieco mrocznej estetyce i mniej wyrafinowane od zdjęć René Burri, tworzą bardzo pesymistyczny nastrój. Nie tylko ze względu na realia, które przedstawiają (poruszające zdjęcie ślepego pioniera), ale też z powodu warunków ekspozycji w Domu Kultury: ramki, w które oprawione są zdjęcia wyglądają jakby miały się rozpaść w każdej chwili, a szyby ktoś chyba powinien umyć przed wystawą? Dopełnieniem dla tej wystawy można określić dokumentację życia na litewskiej wsi autorstwa młodszego Rimaldasa Vikšraitisa (ur. 1954). Całość utrzymana w bardzo dosadnym, naturalistycznym klimacie dokumentu socjologicznego, który sprawia wrażenie jakby autor specjalnie koncentrował się na pokazaniu zwierzęcej natury człowieka na wsi.



Nie zabrakło też dokumentacyjnego cyklu z Polski. Anna Beata Bohdziewicz w Instytucie Polskim wystawiła wybór ze swojego fotograficznego dziennika, który pod wpływem wydarzeń politycznych prowadzi od 1981 roku, opatrując odbitki odręcznym komentarzem.



Do osobnej kategorii należy wystawa prac indyjskiego fotografa Raghu Raia (ur. 1942). Specjalna pozycja tej ekspozycji wynika z faktu, że jest to jedyna współczesna praca o typowo dokumentacyjnym charakterze i związana z tak tragicznymi i aktualnymi wydarzeniami na świecie, a co za tym idzie budząca nie tyle do dyskusje o samej fotografii, co raczej o społecznych nierównościach. Miejscem ukazanym w reportażu jest południowa część Indii, gdzie w 2002 roku w wyniku awarii w amerykańskim koncernie chemicznym doszło do masowej zagłady mieszkańców, a w dalszym ciągu skażenie powoduje śmiertelne choroby i kalectwo. Autor, od roku 1977 również pracujący w grupie Magnum, dokumentował w trakcie wydarzeń kopanie zbiorowych mogił, rozpacz i bezradność ludzi, którzy za śmierć dziecka dostają kilkadziesiąt dolarów odszkodowania.



Zupełnie odmienny sposób portretowania zaprezentował węgierski fotograf Gábor Kerekés (ur. 1945), na wystawie z lat 60-80 dokumentującej jego pierwszy etap fotograficznej drogi. Zdjęcia wykonane na kliszach o bardzo niskiej czułości i wysokim kontraście ukazują świat bezludny, o fantastycznym filmowym klimacie. Nawet w części prezentującej życie codzienny Budapesztu ludzie pojawiają się nie jak u poprzednich fotografów w konkretny, realistyczny sposób, ale na przykład jak na zdjęciu wykonanym podczas pochodu pierwszomajowego w formie upiornych skręconych języków pełznących między budynkami. Autor jest specjalistą od różnego rodzaju chemicznej obróbki fotograficznej i jego zdjęcia posiadają coraz rzadszy walor perfekcyjnej ręcznie tonowanej odbitki.



Wydaje mi się, że biorąc pod uwagę sam fotograficzny kunszt, największe uznanie należy się dla Artura Tressa (ur. 1940) z USA. Prezentowany cykl zdjęć powstał w całości około roku 70. Tress nie stworzył ani portretu miasta, ani nie dokumentował konkretnych wydarzeń, a mimo to jego zdjęcia posiadają niezwykle egzystencjalny i w jakiś sposób realistyczny charakter. Kwadratowe, czarnobiałe odbitki niewielkich rozmiarów to portrety dzieci oraz dorosłych, których można by określić mianem 'freaks', wykonane w plenerze. Niezwykła siła zdjęć bierze się z faktu, iż nie sposób stwierdzić, w jakim stopniu są to zdjęcia zaaranżowane. Czy mały chłopiec z wielkimi hokejowymi rękawicami, który stoi z zamkniętymi oczami na boisku, to charakteryzacja autora, czy coś podchwyconego podczas spacerów po mieście? Same zdjęcia nie dają na to odpowiedzi, co wzmaga siłę tych psychologicznych portretów osób będących w jakiś sposób wyalienowanych, odosobnionych w dużym mieście. W zdjęciach Tressa wszystko jest na miejscu i działa na korzyść finalnego efektu, sprawiając zarazem wrażenie realizmu, a może raczej nadrealizmu, także z powodu niezwykłej ostrości zdjęć wykonanych średnim formatem, ale odbitych na papierze o boku około 20cm. Dzięki temu zdjęcia sprawiają wrażenie ostrzejszych, pełniejszych w szczegóły niż sama rzeczywistość. Wystawa jest do obejrzenia w Muzeum Narodowym i trzeba na nią kupić bilet, który upoważnia do obejrzenia zdjęć René Burri i stałej ekspozycji.



Następną grupą wystaw są prezentację artystów średniego pokolenia pokazujących projekty z ostatnich 10-15 lat. Alexander Glyadyelov (ur. 1956) z Ukrainy przedstawił reportaż z rosyjskich więzień. Ilias Bourgiotis z Grecji w okresie 1994-2001 dokumentował codzienność południowej Europy, w której dominantą według autora jest słońce i morze. Zdjęcia posiadają jakiś magiczny ładunek i wykonane są w pewnej modyfikacji stylu decydującego momentu. Kurt Kaindl (ur. 1954) z Austrii dokumentuje obecność słabo znanych mniejszości etnicznych w Europie. Słabe zainteresowanie zdobyła wystawa znanego Andreasa Müller-Pohle, która jest właściwie bardzo nudna. Eksponowana na tym samym piętrze Domu Kultury wystawa zdjęć czeskiego laureata nagród World Press Photo Tomki N?mec (ur. 1963) odstrasza nieco nieprzyjemnym rodzajem wielkoformatowego druku, a szkoda, bo uchwycone przez autora kadry z życia współczesnej Słowacji w okresie przemian mają często bardzo celną puentę. W ramach wspólnej wystawy zatytułowanej Pizza, Sole, Amore troje włoskich autorów pochodzących z Turynu zaprezentowało swój sposób widzenia współczesnego krajobrazu północnych industrialnych Włoch. Alessandro Cane (ur. 1969) wykorzystuje dokładnie kontrolowany obszar ostrości w swoich czarnobiałych widokach fabrycznych pejzaży, tworząc bardzo sugestywny klimat. Giancarlo Tovo (ur. 1957) odrywa piękno przemysłowych form, posługując się zarówno kolorem jak i kształtem. Maurizio Briatti (ur. 1954) tworzy impresjonistyczne widoki fotografując pod słońce i z całkowitą nieostrością.



Dla większości odbiorców, szczególnie młodych ludzi najważniejsze była konfrontacja z najnowszymi realizacjami. Prace prezentowały bardzo różnorodny poziom, zdarzały się bardzo niedopracowane, w których ideę można było wyczytać tylko w katalogu, a w samej sferze technicznej pojawiały się wyraźnych rozmiarów piksele mocno skompresowanego pliku.. Wśród prac zdecydowanie profesjonalnie przygotowanych przez autorów mających nie więcej niż 30 lat na uwagę zasługują przede wszystkim trzy wystawy, w których za wspólny mianownik można uznać próbę dokumentacji życia młodego pokolenia połączoną z dużą dbałością o estetyczne walory fotografii i użycie kolorowego filmu oraz odbitek z cyfrowej naświetlarki lub wydruków wielkoformatowych.



Barbara Kuklikova (ur. 1977, Czechy) w cyklu Feelings in a Foreign City sportretowała czworo emigrantów żyjących w Pradze. Zdjęcia te w typowy dla postmodernistycznej ery zacierają granicę między dokumentem a fotografią pozowaną, sprawiając początkowo wrażenie całkiem spontanicznej i lekkiej, a jednak mimo to są to fotografie dokładnie przemyślane tak, aby zestawione w podwójne cykle po cztery zdjęcia tworzyły całość poprzez użycie dominant kolorystycznych i wspólny nastrój. Wychodząc poza estetykę są to bardzo subtelne portrety psychologiczne. Prezentowany cykl był zarazem pracą dyplomową w Instytucie Twórczej Fotografii w Opawie.



Martin Varholik (ur. 1980) i Sylvia Saparova (ur. 1975) ze Słowacji w projekcie Urban Guys portretującym życie młodych mieszkańców Sunderland w północnej Anglii skoncentrowali się na poszukiwaniu kontrastów ze swoimi własnymi doświadczeniami. Na powierzchni wielkoformatowych wydruków ujętych w formę dyptychów pokazali dwa aspekty swoich obserwacji: Martin portretował swoich rówieśników na ulicy, podkreślając miejski styl życia, Sylvia wykonała fotografie w ich osobistej przestrzeni mieszkania, wskazując brak obecności kobiet w ich codziennym życiu i istnienie wirtualnych śladów kobiet w ich domowym otoczeniu. Projekt jest jednym z kilku prezentowanych w ramach wystawy 3+3 ujętych wspólnym hasłem "Britain through Slovak Eyes and Slovakia through British Eyes" i wykonanych pod patronatem międzynarodowej fundacji "Crossroads For Ideas". Dodatkowym atutem wystawy jest oryginalna prezentacja, w narożnej sali wysypanej kamieniami, w której prace zawieszone są w powietrzu.

Szilvia Toth (ur. 1976, Węgry) portretuje życie mieszkańców miasta, jednak nie tych których dobrze zna, ale obcych, którzy czymś zwrócili na siebie jej uwagę. Zdjęcia w średnioformatowym, kwadratowym formacie urzekają pewną agresywnością kadru, której być może nie da się uzyskać tworząc portret psychologiczny, opierający się na dobrej znajomości osoby pozującej do zdjęcia. Podobnie jak w obu wymienionych wcześniej cyklach, granica między dokumentem a charakteryzacją jest zamazana.



Na zbiorowej wystawie Generation East zaprezentowali swoje prace studenci ze szkół wyższych min w Poznaniu, Opawie, Koszycach i Nottingham. Tematem wystawy, która powstała w wyniku zagadnień poruszanych podczas dyskusji na zeszłorocznej edycji festiwalu miała być specyfika Wschodniej Europy. Jednak trudno było dostrzec jakieś przesłanie w prezentowanych pracach. Chyba tylko prezentacja z ASP w Poznaniu trzymała się bardziej tematu, pokazując pastiszowe wariacje na temat polskiej odmiany katolicyzmu.

Druga duża przeglądowa wystawa prac młodych twórców odbyła się w Wiedniu. V4+1=V5 to prezentacja prac piątki studentów i absolwentów szkół z Krakowa, Opawy, Budapesztu, Bratysławy i Austrii. Oprócz tego w Wiedniu miała miejsce również wystawa Doroty Sadowskiej (ur. 1973, Słowacja) Body - Pain - Ornament, skoncentrowana wokół kobiecego ciała. Jeanne Suspuglas (ur. 1974, Francja) zaprezentowała prace zorientowane wokół problemu narkotyków, a właściwie samego symbolu, jakim jest w dzisiejszych czasach tabletka/pigułka. Wystawa zdjęć połączona była z projekcją filmu.

Miesiąc Fotografii w Bratysławie to nie tylko wystawy. Wspomniane Portfolio Review jest właściwie osobną imprezą, która towarzyszy festiwalowi od 5 lat. Celem tego rodzaju przeglądu jest umożliwienie spotkania młodych twórców z doświadczonymi osobami z całego świata: kuratorami, fotografami, wydawcami, właścicielami galerii. Udział w przeglądzie kosztuje 45 euro lub dolarów (co ciekawe: do wyboru). Warto wiedzieć, że impreza przebiega według bardzo specyficznych zasad. Uczestnicy wpisują się na listę, a następnie losowany jest numer, od którego rozpoczyna się wybór osób z jury, z którymi kandydat może się spotkać. Tak więc to, czy ostatecznie spotka się odpowiednie osoby zależy w dużym stopniu od szczęścia.. Nagroda za najlepsze portfolio - możliwość zorganizowania własnej wystawy w następnej edycji festiwalu - przypadła w tym roku autorce z Korei.

Na aukcji fotografii wystawione zostały głównie fotografie czeskich i słowackich autorów, między innymi Saudka, a także kilka zdjęć autorów szerzej znanych, jak Andre Kertesz. Tego rodzaju wydarzenia z pewnością sprzyjają rozwojowi rynku sztuki fotograficznej, który w Polsce dopiero się rozwija.

Organizacja tegorocznego festiwalu pozostawia trochę do życzenia. Mapka załączona do programu wystaw potraktowana została nieco zbyt "artystycznie" i w terenie jest raczej uciążliwa, a co więcej pojawiają się w niej błędy. Szczególnie w czasie wernisaży, gdy co godzinę otwierano inną wystawę i czasu na przejście z jednej galerii do drugiej wciąż brakowało, tego rodzaju niedopatrzenia bardzo przeszkadzały. Także katalog, chociaż obszerny i zaopatrzony w teksty w języku słowackim i angielskim na temat wszystkich wystaw, zadziwia nietrafnym wyborem zdjęć i pomyłkami w składzie (przynajmniej mój egzemplarz posiada podwójnie wydrukowane opisy jednych wystaw kosztem innych). Katalog kosztuje 190 koron.

Podsumowując - w tym roku festiwal miał charakter raczej klasyczny, dominowała fotografia czarnobiała, a wśród nowych realizacji nie pojawiła się żadna niespodzianka. Opisane wcześniej projekty młodych twórców są wykonane w bardzo konsekwentny i czytelny sposób, ale trudno nazwać je nowatorskimi, skoro tego typu tematyka jak emigranci czy mieszkańcy miasta jest obecnie tematem bardzo powszechnym w fotografii społecznej. Ostatecznie na wielu największe wrażenie zrobiła wystawa Artura Tressa i dokumentacje Raghu Raia, Rene Burri i Alexandra Glyadyelova. Wystawy klasycznych czarnobiałych reportaży z pewnością mają sens, gdyż coraz rzadziej mamy okazję obcować z prawdziwą ręczną odbitką i jest jakiś duch perfekcjonizmu, oddania się fotografii w pracach wielkich fotografów, dobrze by jednak było, gdyby w przyszłym roku pojawiło się więcej nowych pomysłów, silniejsza przeciwwaga po stronie koloru, eksperymentu - słowem - trochę więcej elementu zaskoczenia.

Wystawy w ramach Miesiąca Fotografii w Bratysławie można oglądać do końca listopada.

Tekst i zdjęcia z wystaw: Karol Hordziej

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8
Powiązane artykuły