Wydarzenia
Zakupy w Sony – teraz w promocji Cashback
“Czarne Morze Betonu” ma długą historię. W 2009 roku makieta książki zdobyła główną nagrodę w konkursie organizowanym przez Blurb - Photography Book Now. W 2010 roku w nieistniejącej już Yours Gallery mogliśmy oglądać wystawę zdjęć pochodzących z tego projektu. W zeszłym roku cykl został pokazany w ramach łódzkiego Fotofestiwalu. W międzyczasie wystawa odwiedziła m.in. Kolonię.
Książka “Black Sea of Concrete” jest rezultatem zaledwie jednego, dwutygodniowego wyjazdu Rafała Milacha nad ukraińskie wybrzeże. Trzeba przyznać, że jak na relatywnie krótki okres spędzony na zdjęciach, pobyt nad Morzem Czarnym zaowocował niezwykle ciekawym i sugestywnym materiałem. Sam temat nie jest nowy, podejmował go w swojej twórczości chociażby Andrzej Kramarz, Jens Olof Lasthein czy Vanessa Winship. Milach znajduje jednak własny pomysł na to fotogeniczne miejsce.
Jego uwagę przyciąga czas przemian na Ukrainie. Pokazuje ludzi rozpiętych między oswojoną przeszłością, a niepewną przyszłością. Nad nastrojowymi zdjęciami unosi się duch nostalgii za minionymi czasami. Z malarskich, trzymających się określonej stylistyki i palety barwnej fotografii przebija melancholijna atmosfera schyłku, upadku. Wiemy, że coś się kończy i już nie wróci, a jednak chcielibyśmy trwać w tym stanie tak długo jak się da. Książka jest impresją fotografa na temat tego specyficznego czasu stagnacji. Tytułowy beton może być odbierany jako metafora skostnienia, w jakim tkwią ludzie i krajobraz.
Pamiętam komentarz internauty, który pojawił się pod zdjęciami z cyklu “Czarne Morze Betonu” na jednym z portali. Rozżalony czytelnik sugerował, że Krym nie wygląda tak “brzydko i smutno” jak na zdjęciach Milacha. Jako dowód podawał fakt, że sam spędził nad wybrzeżem Morza Czarnego wakacje i widział jak piękne jest to miejsce. Jego dziecięce oburzenie wywołało uśmiech na mojej twarzy, ponieważ fotografie z cyklu “Czarne Morze Betonu” nawet nie udają, że są obiektywne. To skrajnie subiektywna wypowiedź artysty na temat miejsca, które odwiedził i emocji, które mu towarzyszyły podczas tej podróży.
W “Black Sea of Concrete”widzę nieokreśloną tęsknotę. Czy jest to tęsknota za dawnymi czasami czy nieodłączny element sowieckiej duszy, tego nie wiem. Jedno jest pewne, Milachowi udało się uchwycić moment zawieszenia. Pokazał tęsknotę za sowiecką przeszłością, która jeszcze kilka lat temu wydawała się bezpowrotnie odchodzić. Warto powrócić do “Black Sea of Concrete” w kontekście ostatnich wydarzeń na Krymie i całej Ukrainie.
Odwołujący się do marynistycznej stylistyki subtelny projekt Ani Nałęckiej charakteryzuje się prostotą, chociaż niepozbawiony jest smaczków. Warto nadmienić, że “Black Sea of Concrete” było jedną z pierwszych publikacji, stworzonych przez graficzkę, zanim wyrosła na jedną z najbardziej rozchwytywanych projektantek książek fotograficznych.
Książka ukazała się w limitowanej edycji 300 sztuk i sprzedawana jest razem z odbitką w formacie 21 x 26,5 cm. Można ją kupić poprzez stronę: rafalmilach.com
Więcej informacji na temat projektu znajdziecie w naszej rozmowie z fotografem.
Rafał Milach Black Sea of Concrete
Twarda oprawa
Format: 33,5 x 27 cm
76 stron, 27 zdjęć
Self-published 2013