Andrew Miksys "Disko" - recenzja

Autor: Marcin Grabowiecki

11 Marzec 2014
Artykuł na: 4-5 minut
Andrew Miksys przez 10 lat podróżował po Litwie w poszukiwaniu wiejskich dyskotek. Efektem jego pracy jest książka "Disko" opowiadająca o postsowieckiej kulturze zabawy.

Disko to publikacja poświęcona postsowieckiej kulturze dyskotekowej. Andrew Miksys spędził wiele weekendów w ciągu ostatnich 10 lat na fotografowaniu wiejskich dyskotek na Litwie. Powodem, dla którego mieszkający w Stanach Zjednoczonych twórca zainteresował się tematem, były jego litewskie korzenie. Jednocześnie status outsidera pozwolił mu na swobodną pracę, której jednak towarzyszył dreszczyk emocji. Mimo ostrzeżeń znajomych zdecydował się w końcu na samotne podróże po kraju w poszukiwaniu kolorowych świateł i pulsującej muzyki.

Na książkę składają się eleganckie portrety, fotografie przedstawiające wnętrza oraz krajobrazy. Wiejskie zabawy odbywają się często w spartańskich warunkach. Jednak stare, pamiętające sowieckie czasy pomieszczenia nie są pozostawione same sobie. Srebrna kula, światła, kolorofony dodają im wątpliwego blasku. Na jedną noc stają się sceną, gdzie na tle odrapanych ścian rozgrywają się plemienne rytuały. Dziewczyny niepewnie stojące pod ścianami, a potem tańczące samotnie w oczekiwaniu na zainteresowanie; męskie spory kończące się bójkami; do tego alkohol oraz gęsty dym papierosowy zamiast sztucznej mgły. To świat wykreowany przez Andrew Miksysa.

Tylne wyjścia kuszące czerwonym światłem, pusta sala z kilkoma rzędami kinowych krzeseł, ciężkie kurtyny z grubych płócien, obejmująca się para. Chociaż część z powyższych obrazów wydaje się znajoma nie odbiera im to jednak uroku. Ich łącznikiem jest surowy, przaśny charakter wiejskich zabaw. Uczestnicy dyskotek jedną nogą tkwią w starej rzeczywistości, a drugą wchodzą w nowoczesność. Robią to nieporadnie, po swojemu, ale z szacunkiem dla ludycznej tradycji.

Fotograf izoluje swoich bohaterów z tła, wycina z otoczenia fragmenty, które przyciągają jego uwagę. Pokazuje nam tylko tyle ile chce. Jego historia jest zakorzeniona w konkretnej rzeczywistości, a jednocześnie ma uniwersalny wymiar. Mogłaby się dziać wszędzie i nigdzie. Każdy z nas zna zapewne miejsca o podobnym charakterze. O ile nie uświadczymy ich w Zachodniej Europie to w jej środkowo-wschodniej części odnajdziemy ich dużo. I to właśnie ta mieszanina obcości i swojskości sprawia, że zdjęcia Miksysa są mi bliskie. Wywołują uśmiech, który pojawia się, kiedy zauważamy coś dobrze znanego, a jednocześnie egzotycznego.

Andrew MiksysDisko

Twarda oprawa
Format: 30x24 cm
104 strony, 45 zdjęć
Arok Books 2013

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8