Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Jasne, niedrogie a przy tym wyjątkowo kompaktowe - Sigma 10-18 mm f/2,8 i 18-50 mm f/2,8 to być może najlepszy starter-pack dla każdego posiadacza aparatu Canon z matrycą APS-C.
Od chwili wejścia na rynek bezlusterkowców Canon uparcie i konsekwentnie trzymał się polityki zamkniętego mocowania, co obliczone było z pewnością na maksymalizację zysków ze sprzedaży własnych obiektywów. Niedawno przyszła jednak nieznaczna odwilż. Choć na razie tylko w segmencie APS-C.
Prawdopodobnie wynika to z faktu, że producentowi nie udało się zbudować podstawowej szklarni tak szybko jak planował. Być może liczy na szybszą popularyzację swoich aparatów z mniejszą matrycą. Zapewne jedno łączy się też i wynika z drugiego, faktem jednak jest, że posiadacze aparatów Canon R10, R7, R100 i R50 otrzymali właśnie dostęp do jednych z najlepszych jasnych zoomów APS-C na rynku. I właściwie jedynych o jasności f/2,8.
Bo Sigmie z pewnością nie można odmówić doświadczenia w projektowaniu obiektywów – to obecnie największy producent niezależny, który wraz z narodzinami serii Art pozbył się etykietki „tańszej alternatywy”. W ofercie nie brakuje już naprawdę zaawansowanych modeli, ale przede wszystkim w budżetowej linii Contemporary, Sigma po prostu „daje więcej”, niż producenci natywnej optyki. W tym tekście przyjrzymy się dwóm takim właśnie przypadkom.
Oba nowe zoomy można było przetestować podczas tegorocznej edycji festiwalu Światłosiła w Gdańsku. Zaraz po jego zakończeniu przechwyciliśmy je wraz z korpusem Canon EOS R10, by sprawdzić jak spisują się podczas typowego weekendu w jakże fotogenicznym Trójmieście. Zapraszamy na szybką podróż w relacji Gdańsk-Sopot-Gdynia!
Obiektywy nie są nowe, jednak do tej pory znajdowały się poza zasięgiem użytkowników aparatów Canon. Warto więc zacząć od krótkiej charakterystyki i omówienia ich specyfiki.
Dokładnie 3 lata temu, na rynku zadebiutował model Sigma C 18-50 mm f/2,8 DC DN. Był to pierwszy zoom producenta do bezlusterkowców, który szybko stał się również pierwszym wyborem dla wielu użytkowników aparatów APS-C Sony i Sigma. Niedługo potem dołączył bagnet Fujifilm X a w kwietniu tego roku również Canon RF.
Obiektyw kusi dużą jasnością, ale też niesamowicie kompaktową budową (65 x 74 mm) i niską wagą (290 g). Dzięki temu świetnie pasuje do niewielkich korpusów z mniejszymi matrycami. W konstrukcji optycznej wykorzystano jednak aż 13 soczewek ustawionych w 10 grupach oraz 7-listkową przysłonę.
Za ciche i szybkie ustawianie ostrości odpowiada tu nowoczesny silnik krokowy. Obiektyw może też ostrzyć już z odległości 12 cm (przy ogniskowej 18 mm) co dodatkowo zwiększa jego wszechstronność (powiększenie 1:2.8).
Canon EOS R10 + Sigma 18-50 mm; Ustawienia:1/640 s, f/3,2, ISO 100, 50 mm
Z kolei Sigma C 10-18 mm f/2,8 DC DN to stosunkowo nowa konstrukcja, która z mocowaniem RF dostępna jest zaledwie od początku września. Ten szeroki zoom oferuje ekwiwalent pełnoklatkowego zakresu 16-29 mm i jest najmniejszym tego typu obiektywem na rynku.
Producentowi udało się zamknąć układ 13 soczewek ustawionych w 10 grupach w miniaturowej obudowie (72,2 × 62 mm) i pomimo zastosowania aż 8 soczewek specjalnych utrzymać bardzo niską wagę 270 g! Ostrzy przy tym z minimalnej odległości 11,6 cm, co również tu przekłada się na stosunkowo duże powiększenie.
Te dwa szkła pokryją więc zakres ogniskowych 16-80 mm (ekwiwalent dla pełnej klatki) ważąc łącznie zaledwie 550 g. Zobaczmy jednak jak prezentują się w praktyce.
Canon EOS R10 + Sigma 10-18 mm; Ustawienia:1/125 s, f/11, ISO 100, 11 mm
Tak kompaktowe rozmiary to ogromny benefit. Wystarczy najmniejsza torba foto, a nawet zwykła „nerka”, by mieć zawsze przy sobie poręczny zestaw ze stałym światłem f/2,8. Spacerując uliczkami Sopotu i zaglądając w zakamarki Stoczni Gdańskiej swobodnie żonglowałem optyką, wrzucając drugi obiektyw do zapinanej kieszeni kurtki.
Fotografowałem przy tym dyskretnie bo z korpusem EOS R10 każdy z tych obiektywów stanowi bardzo niepozorny zestaw. Przyzwyczajony do dużych profesjonalnych korpusów zdążyłem już zapomnieć jak małe - a przy tym wciąż poręczne - potrafią być aparaty z matrycą APS-C.
Canon EOS R10 + Sigma 10-18 mm; Ustawienia: 1/80 s, f/3,2, ISO 100, 10 mm
Tak niska waga wynika ze sprytnej inżynierii ale też zastosowanych materiałów. Obudowa obu obiektywów to często stosowany przez Sigmę stabilny termicznie kompozyt, który dzięki aksamitnej powierzchni i starannemu wykończeniu sprawia bardzo dobre wrażenie. Zdecydowanie nie mamy odczucia, że są to konstrukcje „budżetowe”. Mosiężny bagnet również gwarantuje trwałość i odporność na zużycie.
Szeroka oprawa dużego mocowania RF w pierwszej chwili wydaje się niezgrabna, ale po podpięciu do korpusu całość prezentuje się całkiem dobrze. Uwagę zwracają misterne detale jak chociażby subtelnie nadrukowane wokół przedniej soczewki informacje, co dopełnia oszczędny design.
Model 18-50 mm to niemal idealny walec, który niczym w zasadzie się nie wyróżnia, więcej charakteru ma krótki ale pękaty i rozszerzający się na końcu 10-18 mm. Przyjemny skos naturalnie naprowadza palce na pierścień ogniskowej, który jest wąski ale dobrze wyczuwalny.
Przednia soczewka jest też tylko nieznacznie wypukła, więc nie utrudnia stosowania filtrów a nieduża średnica 67 mm sprawia, że ich zakup będzie przyjazny dla kieszeni. Podczas zoomowania obiektyw rozsuwa się mniej niż centymetr, więc zasysanie kurzu także nie powinno stanowić poważnego problemu. W zestawie otrzymujemy ponadto niewielką i stylistycznie dopasowaną osłonę przeciwsłoneczną.
Wątpliwości może budzić co najwyżej otwarta konstrukcja od strony bagnetu. Dosłownie widzimy elementy wnętrza obiektywu. W modelu 18-50 mm producent zastosował neutralny element zaślepiający tubus, ale tam tylna grupa soczewek podczas zoomowania zapada się znacznie głębiej. Najwidoczniej inżynierowie uznali, że w 10-18 mm nie jest to problem.
Ważną zaletą są za to uszczelnienia, w tym solidna gumowa uszczelka okalająca mocowanie bagnetowe. W tej klasie sprzętu nie jest to nic oczywistego.
Dużym zaskoczeniem było na pewno to, jak szybkie i ciche są to obiektywy. Niewielka masa soczewek, z pewnością ułatwia szybkie przesuwanie całych grup, ale przede wszystkim jest to zasługa bardzo sprawnego i dokładnego silnika krokowego. Kluczową rolę odgrywa oczywiście system AF aparatu, ale ani przez chwilę nie mieliśmy wrażenia, że obiektyw ogranicza możliwości body.
Mało tego, choć są to obiektywy producenta niezależnego, świetnie realizują również autorskie technologie Canon, takie jak tryb śledzenia AF czy detekcja oka, przydatna użyteczna podczas nieco bardziej dynamicznych zdjęć. Prawdę mówiąc, życzyłbym sobie, by równie sprawnie ostrzyły również niektóre zaawansowane aparaty pełnoklatkowe.
Canon EOS R10 + Sigma 10-18 mm; Ustawienia: 1/320 s, f/9, ISO 100, 11 mm
Sigma, to firma, która z pewnością dobrze zna się na tworzeniu precyzyjnych instrumentów optycznych. Ale mniejsza konstrukcja, zwłaszcza w konsumenckim segmencie, musi pociągać za sobą pewne kompromisy optyczne. Fizyki nie da się oszukać. Z drugiej jednak strony systemowe korekcje realizowane z poziomu korpusu aparatu, czy nakładane automatycznie podczas otwierania pliku RAW w aplikacji do edycji, spisują się już na tyle dobrze, że producenci polegają dziś na nich nawet w przypadku modeli profesjonalnych. Jak zatem pod względem optyki wypadają nasze maluchy?
Canon EOS R10 + Sigma 18-50 mm; Ustawienia: 1/200s , f/3,2, ISO 100, 35 mm
Sigma 18-50 mm f/2.8 charakteryzuje się bardzo dobrą ostrością w centrum kadru już od maksymalnie otwartej przysłony f/2.8. Bardzo dobrze wypada zwłaszcza przy ogniskowej 50 mm co dobrze pokazują zdjęcia portretowe. Na szerokim kącie przy f/2.8 zauważalna jest lekka miękkość, która jednak poprawia się po przymknięciu przysłony do f/5,6–f/8. Biorąc pod uwagę, że w krajobrazie czy architekturze stosuje się głównie małe otwory przysłony (f/8-f/11), nie powinniśmy narzekać.
Canon EOS R10 + Sigma 18-50 mm; Ustawienia: 1/2000 s, f/2,8, ISO 100, 50 mm
Podobnie sytuacja wygląda w przypadku Sigmy 10-18mm f/2.8, przy czym tu inżynierowie skupili się na lepszych osiągach na szerokim kącie 10 mm. Środek kadru wypada znakomicie, a by uzyskać równie dobre wyniki na brzegach ponownie musimy przymknąć przysłonę do co najmniej f/5,6.
Canon EOS R10 + Sigma 10-18 mm; Ustawienia:1/160 s, f/11, ISO 200, ogniskowa: 10 mm
Obiektywy nie są też wolne od wad geometrycznych, nad którymi trudniej zapanować w przypadku zoomów – zwłaszcza tych szerokokątnych. Zarówno Sigma 18-50 mm jak i 10-18 mm f/2,8 wykazuje wyraźną dystorsję beczkowatą przy najszerszej ogniskowej oraz poduszkową przy maksymalnym zbliżeniu, ale na wynikowych zdjęciach w zasadzie ich nie zauważymy - swoje możliwości pokazują tu wbudowane korekcje, które znając charakterystykę tych szkieł niwelują zniekształcenia niemal perfekcyjnie.
Canon EOS R10 + Sigma 18-50 mm; Ustawienia: 1/400 s, f/9, ISO 100, 10 mm
Skutecznie korygowana jest również winieta, występująca zwłaszcza na szerokim kącie przy maksymalnie otwartej przysłonie. Gdy patrzymy na surowe pliki z 18-50 mm jest ona widoczna aż do ok. f/7,1. W przypadku szerokiej Sigmy 10-18 jest naturalnie jeszcze nieco większa, ale również tu zanika wraz z przymykaniem przysłony. I ponownie nie stanowi ona żadnego wyzwania dla systemów korekcji.
Canon EOS R10 + Sigma 18-50 mm; Ustawienia: 1/200 s, f/5,6, ISO 100, 10 mm
To czego aparaty nie potrafią jeszcze korygować to refleksy w pracy pod światło. Sigma 18-50 mm wykazuje pewne problemy z flarami, natomiast Sigma 10-18 mm radzi sobie pod tym względem zaskakująco dobrze - zwłaszcza jak na obiektyw ultra-szerokokątny.
Canon EOS R10 + Sigma 10-18 mm; Ustawienia: 1/640 s, f/2,8, ISO 100, 10 mm
W świecie cyfrowej fotografii, kompaktowość rzadko idzie w parze z jakością optyczną, ale Sigma wydaje się zmieniać ten paradygmat. Świadomy ich wad i ograniczeń muszę przyznać, że są to obiektywy, które zmieniają dziś zasady gry. I zdecydowanie podnoszą poprzeczkę w segmencie optyki amatorskiej.
Małe, zgrabne i świetnie zaprojektowane. A dzięki skutecznie implementowanym systemowym korekcjom również naprawdę niezłe optycznie. Sigmy 10-18 mm i 18-55 mm wydają się być znakomitym wyborem dla każdego, kto szuka mobilnego zestawu gotowego na każdą sytuację.
Ps. Przed końcem tego roku Sigma ma oficjalnie zaprezentować również wersje RF czterech swoich stałek APS-C ze światłem f/1.4 (16, 23, 30, i 56 mm), dzięki czemu system Canon RF będzie jeszcze bardziej interesujący.
Artykuł powstał na zlecenie firmy K-Consult, dystrybutora marki Sigma w Polsce
Wszystkie zdjęcia wykonane zostały z korpusem Canon EOS R10 na standardowych ustawieniach aparatu z włączonymi korekcjami optyki ale wyłączonym odszumianiem dla wysokich ISO.