Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Aparat i obiektywy to dopiero początek. Szykując się na fotograficzną wyprawę, musimy zadbać również o backup, bezpieczne przechowywanie i stabilne podparcie. Oto co znalazło się w moim zestawie podczas ostatniej podróży.
Partnerem publikacji jest firma Focus Nordic
Muszę przyznać, że znalazłem się w sytuacji wyjątkowo komfortowej. Poszukując idealnego zestawu podróżnika mogłem wypożyczyć dowolne produkty z całej oferty firmy Focus Nordic, dystrybutora takich marek jak Lowepro, Tamron, Joby, Zeiss, Kodak, Polaroid, Lexar czy od niedawna również Samyang.
Celem mojej wyprawy była 10-dniowa miejska eksploracja Nowego Jorku, postawiłem więc na mobilność i niewielką wagę zestawu (co de facto stanowi wspólny mianownik niemal wszystkich plenerów i foto-ekspedycji). W kolejnych podrozdziałach przybliżam możliwości najciekawszych moim zdaniem foto-akcesoriów. Niektóre z nich okazały się dla mnie prawdziwym odkryciem!
Przeglądając ofertę Lowepro, model Urban+ w pierwszej chwili zupełnie pominąłem. Kształt typowy dla plecaków turystycznych sugerował, że to kolejny wyprawowy, 50-litrowy olbrzym. Zaciekawiło mnie jednak samo wzornictwo – beżowy i minimalistyczny, bez sprzączek, zaczepów i karabińczyków gdzie tylko się da. Kliknąłem i... eureka! Mały, ale pojemny plecak miejski, z wydzieloną przestrzenią fotograficzną i osobną na rzeczy osobiste.
Spora górna komora bez problemu mieści kurtkę przeciwdeszczową, butelkę wody, czy jak w moim przypadku Polaroida OneStep 2 i zapas wkładów. Dodatkowy aparat, który jednak nic nie waży. Dolna, otwierana z boku komora, to z kolei typowa przestrzeń fotograficzna, dla podróżnika, który nie zabiera ze sobą zbyt wiele. Ja przeważnie aparat wolałem mieć na ramieniu, ale w plecaku oprócz korpusu z podpiętym standardowym zoomem spokojnie zmieścimy 1-2 dodatkowe szkła.
Plecak nie ma zbyt wielu kieszeni, ale niczego mi nie brakowało, a przekonałem się już że nadwyżka bywa bardziej irytująca niż jej brak. Jak wiadomo karta pamięci czy dodatkowa bateria zawsze znajduje się w tej ostatniej. Czasem lepiej nie mieć ich więc zbyt dużo. Ale do rzeczy. Na plecach, w zewnętrznej kieszeni możemy schować tablet lub laptopa 11”. W boczne kieszenie spakujemy butelkę lub niewielki podróżny statyw. Ja zazwyczaj nosiłem w nim niewielkiego Gorilla-poda YOBY. Niewielką kieszonkę znajdziemy też wewnątrz górnej komory (idealna na karty) oraz w klapie zabezpieczającej ściąganej sznurkiem góry.
Profilowane ramiona okazały się całkiem wygodne - plecak towarzyszył mi przez 10-12 godzin dziennie i nie mieliśmy swojego towarzystwa dość. Duży plus za pokrowiec przeciwdeszczowy oraz samą estetykę, która powinna przypasować również tym, którzy przed wyjściem dłużej komponują “stylówkę” niż fotograficzny zestaw. Aha, no i ta cena...
Cena: 275 zł | e-fotojoker.pl
Bez prądu strach się dzisiaj zgubić. Brak zasilania to największy koszmar podróżnika a akumulatory nie nadążają dziś niestety za potrzebami naszych urządzeń. Prądożerne dotykowe ekrany i wizjery błyskawicznie wysysają moc niewielkich baterii. Pojemy powerbank póki co jest więc nieodłącznym kompanem każdej wyprawy.
Mówiąc powerbank, myślimy dzisiaj smartfon, ale z ten niewielki magazyn mocy może dziś już zasilać i ładować większość nowoczesnych aparatów. Zasada jest jednak prosta - najlepszy model powinien być wypadkową dużej pojemności, niewielkiej wagi i oczywiście niewygórowanej ceny.
Jeśli urządzenie ma nas wspierać w podróży, nie warto zawracać sobie głowy pojemnością mniejszą niż 10 000 mAh, która pozwala na ok. 3 pełne ładowania telefonu. Podczas ostatniego wyjazdu miałem okazję przetestować model marki Energizer. Waży niecałe 240 g a dwa sloty pozwalają szybko podładować jednocześnie dwa urządzenia. Podoba mi się też aksamitne wykończenie obudowy, które się nie „palcuje”, sprawia, że powerbank dobrze leży w dłoni i zawsze wygląda po prostu świetnie. Warto jednak sprawdzić kompatybilność bo nie każdy powerbank będzie ładował nasz aparat. EOS RP niestety nie współpracował z tym modelem, czego nie sprawdziłem przed wyjazdem.
Cena: 49 zł | cyfrowe.pl
Ten prosty koncept odniósł na świecie ogromny sukces i dziś, jest to jeden z najchętniej wybieranych statywów zarówno przez amatorów jak i bardziej zaawansowanych użytkowników (a ostatnio również vlogerów!). „Ośmiornice” Joby dostępne są w co najmniej kilku wariantach, różniących się rozmiarem i udźwigiem, dopasowanych do całej gamy urządzeń - od smartfonów i kompaktów, przez niewielkie aparaty z wymienną optyką, aż po ciężkie profesjonalne korpusy z długimi obiektywami.
Staram się podróżować zawsze na lekko, ale tym razem wiedziałem, że do niewielkiego Canona EOS RP będę podpinał również znacznie cięższe od samego body profesjonalne obiektywy, jak chociażby idealny do fotografowania miejskiej architektury Canon RF 15-35 mm f/2.8L IS. Wybrałem więc model o dużym udźwigu (do 3 kg) Joby Gorillapod SLR-Zoom w zestawie z prostą, ale precyzyjną głowicą kulową wyposażoną w nadrukowaną skalę (przydatna podczas panoramowania) oraz niewielką poziomicę.
Używałem już Gorillapodów, ale do tej pory tylko z małymi lekkimi kompaktami i muszę przyznać, że montując do barierki przy nabrzeżu zestawu za 16 tys. zł, miałem niezłego stracha. Ale tylko przez chwile - okazuje się, że tak duża „ośmiornica” ma niezwykle silny chwyt - jest nie tylko stabilna i bardzo sztywna, ale też nie sprężynuje i nie przenosi drgań, co jest zmorą wielu statywów. Tak, wersja SLR-Zoom to dla mnie odkrycie tego wyjazdu.
Cena: 230 zł | cyfrowe.pl
Planując kolejną podróż, wybieram zazwyczaj drugi aparat, który da mi nieco odmienny rodzaj zdjęć. Może to być analogowa jednorazówka, Instax, czy podwodny kompakt - po prostu nie obciążający dodatek, który pozwala przywieźć również „coś innego”. Tym razem zabrałem Polaroida OneStep 2, czyli następce kultowego modelu zaprezentowanego po raz pierwszy w roku 1997.
Co tu dużo mówić - Polaroidy to po prostu magia! Od formatu, przez nieprzewidywalność efektu (słynna estetyka błędu), po sam styl pracy wymuszany przez to prymitywne - w gruncie rzeczy - urządzenie. Wszystko to składa się na niezwykłe doznania, które od dziesięcioleci przyciągają artystów, i to nie tylko ze świata fotografii.
Obsługa jest banalnie prosta. Przycisk wyzwalania migawki, blokady błysku, przełącznik jaśniej/ciemniej, włącznik ON/OFF, to wszystko. Kadrujemy patrząc w prosty wizjer, diody na górnej ściance odliczają ilość wykonanych zdjęć. Wciskamy spust i znajdujące się wewnątrz aparatu wałki rozprowadzają po powierzchni zdjęcia chemię fotograficzną zawartą w „tej szerszej części” kwadratowej ramki. Równo lub nie, tego nigdy nie wiemy aż do końca. Aparat ostrzy od 60 cm, ładujemy go przez USB, współpracuje z materiałami natychmiastowymi i-Type Film oraz 600 Film (69 zł paczka). Przede wszystkim jednak waży 460 g, czyli całe nic, a to w podróży może okazać się największym atutem. To świetna zabawa i wspaniałe pamiątki. Niemal natychmiast!
Bądźcie czujni! Już niebawem na Fotopolis pojawi się również obszerny test tego ciekawego aparatu wraz z galerią przykładowych zdjęć, wykonanych zarówno na materiałach barwnych jak i B&W(!).
Cena: 469 zł | komputronik.pl
Karty pamięci, same w sobie, są raczej niezawodne, ale czasem to aparat może je uszkodzić. Dokładnie z taką niemiłą sytuacją miałem do czynienia podczas ostatniego pobytu na Islandii. Straciłem zdjęcia z 5 pierwszych dni pleneru bo nie zrzucałem ich na bieżąco na bezpieczny nośnik. Ja mam nauczkę, Wy uczcie się na moich błędach. Backup to podstawa.
Na szczęście na rynku nie brakuje dziś zewnętrznych dysków półprzewodnikowych, które przez brak ruchomych elementów mniej podatne są na uszkodzenia mechaniczne i oferują dużo większe transfery. Bardzo ciekawą propozycją moim zdaniem jest dysk Lexar SL 100 Pro Portable SSD - chyba najszybszy dysk z jakim miałem styczność. Odczyt i zapis na poziomie odpowiednio 950 i 900 MB/s sprawiają, że tworzenie kopii zapasowych trwa dosłownie sekundy. Oprócz tego może pochwalić się interfejsem UBS 3.1 (typ C), a wszystko w bardzo kompaktowej obudowie (74,4 x 55 mm) ze szczotkowanego aluminium. Konstrukcja ma być odporna na wstrząsy i ekstremalne temperatury (- od -40°C do 85°C). Szkoda jedynie, że nie została uszczelniona.
Dysk dostaniemy w pojemnościach 250 i 500 GB oraz 1 TB.
Cena: od 490 zł | komputronik.pl