Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Fotodzienniki są częstym sposobem dokumentowania emocji i życia przez artystów. Wystarczy wspomnieć chociażby cykl Dzień po dniu Tomka Sikory także realizowany przez okrągły rok. Agnieszka Grynkiewicz jako narzędzie wybrała telefon Sony Ericsson P900. Pomysł wydaje się ciekawy, choć nie jest nowy. Współczesne aparaty telefoniczne to wielofunkcyjne narzędzia, dla większości z nas już niezdbędne. Wbudowane aparaty mają coraz więcej możliwości i wyższą jakość. I dobrze. Dzięki temu, w razie konieczności czy nagłego pragnienia zawsze mamy przy sobie mały aparacik. Dlatego wybór aparatu telefonicznego wydaje się zasadny. Wątpliwości wzburza późniejsze przekształcenie obrazu przez autorkę. Pomimo że wszystkie zmiany zostały wykonane w telefonie, trudno znaleźć uzasadnienie. Jeżeli fotografie zostały wykonane komórką, chcielibyśmy zobaczyć specyfikę tego narzędzia, czyli wszelkie jego niedoskonałości.
Poniżej zamieszczamy tekst poświęcony fotografiom Agnieszki Grynkiewicz autorstwa Anny Wolskiej:
Klika lat temu posiadanie aparatu cyfrowego wiązało się nie tylko z dużym wydatkiem ale i dość kiepską jakością finalnego obrazu. Aktualnie te same, a nawet wyższe standardy oferowane są jako dodatki - akcesoria do aparatów telefonicznych.
Obecnie możemy rozmawiać przez telefon, fotografować otoczenie, by po chwili wysłać zdjęcie wraz z tekstem komuś bliskiemu za pomocą mms. Ta możliwość oraz generalnie burzliwy rozwój technologii cyfrowej spowodowały, że rejestracja obrazu stała się czymś powszechnym i ogólnie dostępnym. Zdjęcia powstają spontanicznie, nagle, z ukrycia, premedytacji i zaskoczenia. Pojawiają się swoiste foto - dzienniki, czy fotograficzne blogi.
Rodzajem takiego fotograficznego pamiętnika jest wystawa Agnieszki Grynkiewicz - stąd tytuł projektu - "Rok w komórce".
Autorka rejestruje dzień po dniu chwile, które były dla niej w jakiś sposób ważne (spotkania z przyjaciółmi, wspólna kolacja, szczególne miejsca), lub stanowiły wyrywki z codziennego życia. Sceny te ocierają się czasem o sytuacyjny banał, zarysowując mocny subiektywizm przekazu własnych doznań i odczuć. Oglądając te zdjęcia widz ma możliwość zajrzenia w cudzą prywatność, może poznać cudze życie nie za pomocą słów, lecz poszczególnych obrazów. Taka forma fotograficznego zapisu mieści się w konwencji dokumentu, jednak Agnieszka nie poprzestaje na samej rejestracji obrazu. Przy pomocy jakie daje jej technologia przetwarza zdjęcia, przepuszczając je przez graficzne filtry zbliżając się wizualnie do efektów łudząco bliskich malarstwu.
To wrażenie pierwotne jest bardzo silne i nie sposób uciec się do porównań w poszukiwaniu analogii między taką formą obrazowania, a współczesnym postmodernistycznym malarstwem. Ta wzajemna koegzystencja trwa od zarania i jest nieuniknioną. W minionych wiekach, fotograficy wykorzystywali techniki specjalne, by zdobyć uznanie w oczach odbiorców przyzwyczajonych do ówczesnej konwencji panującej w malarstwie czy grafice. Obecnie prostota i łatwość z jaką można uzyskać podobne efekty sięgając po odpowiednie aplikacje jest zniewalająca ale i inspirująca. Czy jest więc coś złego w tym, że współczesna fotografia wkracza ponownie - tym razem za pomocą nowoczesnej technologii - w domenę, która uchodzi za miejsce opanowane przez sztuki plastyczne?
W projekcie Agnieszki formalnie trudno się do czegoś przyczepić. Kompozycje kadrów są ciekawe, często bardzo dynamiczne - nawiązujące momentami stylistyką do steet'u. Zastosowane filtry w prawdzie spłaszczają i upraszczają obraz, ale jednocześnie wydobywają całą gamę kolorów- tonację barwną w obrębie, której autorka porusza się z dużą wprawą. Jeśli brakuje mi czegoś, to tego elementu humanizmu jaki wyczuwa się biorąc do ręki chociażby prace Dederki - niuansów wynikających z traktowania emulsji, pewnej przypadkowości i niepowtarzalności. Z drugiej strony jestem świadomą, że projekt ten powstał w zupełnie innych czasach - innym środowisku, które wiąże się z cyfrowym przekazem obrazu. Jedynym, co budzi mój niepokój jest to na ile efekt tej pracy jest wynikiem wrażliwości i sposobem percepcji świata przez autorkę, czy też może fascynacją samą możliwością wykreowania takiego, a nie innego świata przy pomocy aparatu w telefonie. W takich momentach przypomina mi się dyskusja na temat roli fotografii oraz wypowiedź jednego ze znanych polskich malarzy - "że istotą rzeczy jest zamysł twórczy i jego realizacja, nie zaś narzędzie jakim dane dzieło zostało wykonane". Trudno się z tym nie zgodzić. Można również nie zgadzać się z taką formą fotografii, ale trudno pozostać obok niej obojętnym. - Kurator Anna Wolska
Agnieszka Grynkiewicz urodziła się w 1970 roku. Z wykształcenia jest psychologiem. Jest autorką zbioru opowiadań (tekstu i ilustracji) Węsząc pod wiatr (Warszawa, Ogme 2004). Obecnie pracuje jako strateg marketingowy.
Agnieszka Grynkiewicz Rok w komórce
wernisaż: 30 maja 2007 godzina 19
wystawa czynna: 31.05 - 21.06.2007
Galeria Obok ZPAF
Pl. Zamkowy 8, Warszawa]