Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Fotografia amatorska jest najbardziej popularnym sposobem dokumentacji. Już właściwie na początku wynalezienia nowego medium odkryto jego właściwości dokumentalne, a wraz z postępem technologiczny rosła liczba użytkowników-amatorów. Fotografia stała się doskonałym sposobem na zapisywanie ważnych momentów w życiu rodzinnym zastępując pamięć i równocześnie stając się pamiątką dla przyszłych pokoleń. Obecnie fotografia rodzinna-amatorska różni się nieco od tej naszych dziadków i to nie tylko ze względu na odmienną technikę. Zdjęcia współczesne są bardziej spontaniczne, chwilowe i często nie zaplanowane. Nie znaczy, że to źle, to po prostu kwestia zmiany podejścia do fotografowania. Dawniej wizyta u fotografa była prawdziwym wydarzeniem wymagającym starannego przygotowania i należytej powagi. Teraz z tą powagą bywa różnie...Niemniej jednak, po ponad dekadzie fotografia nie straciła swojej podstawowej wartości zachowywania wspomnień i utrwalania tradycji, co doskonale będzie można zaobserwować na wystawie Dokument istnienia Muzeum Historii w Krakowie.
Poniżej publikujemy fragment tekstu autorstwa Marty Miskowiec dostarczonego przez organizatorów wystawy :
Przesyłam ci swój cień
Brązowa okładka z płótna, przy dolnej krawędzi wytłoczony motyw roślinny - bliżej nieokreślone pnącze - w duchu secesji. Widać, że w wielu rękach był ten album. Jest niewielki, zaledwie osiem kart, na każdej po jednym zdjęciu, tylko na ostatniej dwa.
Otwieram: Wklejka z ozdobnego papieru zielona i złocona. Błyszczy się, gęsty wzór chce wyglądać bogato, kółeczka-wiatraczki trochę roślinne, podoba mi się. Wpatruję się dalej: papierowe tło szare z drobnymi niteczkami, zabrudzone na krawędzi, a tam, gdzie strony połączone są płótnem, można obserwować życie plam, przebarwień wilgoci, rdzy i klejów. Gnijąca materia jest najbardziej zajmująca (być może zawsze w ostateczności skupiamy się na życiu). W prawym górnym rogu fioletowym ołówkiem napis: Zelczyna 1913, 1914, 1915, 1916. Gdzie ta Zelczyna? Patrzę na mapę, tuż za Krakowem nieopodal Woli Radziszowskiej, wielkością może konkurować z Facimiechem i Kopanką. Nic szczególnego ten album. Akurat! Przecież wtedy była Wielka Wojna. Ale nie ma się co ekscytować. W albumie nie ma po niej żadnego śladu... albo nie, właściwie ślad jest i to jaki. Każde zdjęcie to występek przeciwko powadze sytuacji. Codzienność, zwyczajność, wieś, no i lato. A gdzie odzyskiwanie Niepodległości? Czemu tak bardzo uwikłani jesteśmy w lekcje historii? W czasie wojny robiło się rodzinne zdjęcia - z wakacyjnych wyjazdów, wycieczek, biesiad przy stole, wygłupów na łące. Ale na żadnej twarzy nie da się wymalować "historycznych" wydarzeń, choćby tak ważnych jak te pomiędzy niewolą a niepodległością. Tutaj ważne jest to, co nie jest ważne.
Czyżby te fotografie i inne do nich podobne wyciągnięte z domowych pieleszy były "pochwałą zwyczajności"? Czy to hasło-klucz do pewnego popularnego wyobrażenia o życiu prywatnym oznacza cokolwiek więcej niż cały szereg gotowych obrazów (nomen omen "klisz") i mitycznych przedstawień szczęścia rodzinnego. Mechanizm skojarzeń działa w ten sposób, że możemy wpisać każde zdjęcie rodzinne w poetycko-nostalgiczną narrację, ale to tylko jedna z wielu możliwości. Są też inne. Czy na przykład portrety nie są dowodnym przykładem, jak bardzo jesteśmy sami dla siebie niezwykli? Czy każde odbicie w lustrze (a więc i zdjęcie) naszej twarzy nie przynosi nam zdziwienia nad własnym istnieniem? Może kolekcjonowanie własnych portretów nie jest jedynie zachwytem nad sobą lub chęcią prezentacji w reprezentacyjnej formule przemyślanego i zakomponowanego zdjęcia?
(...)
Nie da się w pełni odtworzyć rzeczywistości z jej śladów. Można jednak je oglądać, badać i wciąż na nowo opisywać. Fotografie domowe zachowują "słabe" i "mocne" momenty przeszłości. Mogą być fantastycznym źródłem historii, chociaż przeważnie gniją i rozkładają się gdzieś w jej zakamarkach.
PS.
Ktoś mi ostatnio powiedział, że ci, których najbardziej w życiu kochaliśmy, a już ich nie ma, mają najgorsze zdjęcia i są one nieliczne. Jakby były jakieś odwrotne proporcje miłości i materialności. - Marta Miskowiec
Wystawa Dokument istnienia
19.04 - 13.05.2007
otwarcie: 18 kwietnia 2007, godzina 12
Muzeum Historii Fotografii
ul. Józefitów 16
30-045 Kraków
Galeria czynna: śr. - pt: 11.00 - 18.00; sb - nd: 10.00 - 15.30
e-mail: foto@mhf.krakow.pl