Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Ameryka od tygodnia żyje sprawą uduszenia czarnoskórego mężczyzny przez policjanta. Pośrednią ofiarą tego czynu została fotografka Linda Tirado, która dokumentowała protesty mieszkańców.
W USA nie słabną protesty, po tym jak 25 maja jeden z funkcjonariuszy policji w Minneapolis udusił podczas aresztowania George’a Floyda, podejrzanego o próbę zrealizowania sfałszowanego czeku. Choć policjant, który dopuścił się nadużycia został już oskarżony i zatrzymany, skala protestów przeciwko brutalności policji stale się zwiększa, a manifestacje coraz częściej wymykają się spod kontroli i przeradzają w zamieszki.
W trudnej sytuacji znaleźli się przedstawiciele mediów. Już od kilku dni docierają do nas informacje, że siły policji nie ustępują i używają siły także wobec przedstawicieli mediów. Między innymi aresztowane ekipę telewizyjną CNN podczas transmisji na żywo, a o ostrzelaniu gumowymi nabojami informowali już m.in. wysłannicy Deutche Welle i agencji Reuters. Nic poważnego im się jednak nie stało.
Mniej szczęścia miała relacjonująca wydarzenia z Minneapolis fotografka i pisarka Linda Tirado, którą policyjna gumowa kula trafiła w oko. Po zdarzeniu, Tirado została zabrana przez protestujących do szpitala gdzie przeszłą operację. Wzroku fotografki nie udało się jednak uratować, a lekarze poinformowali ją, że do pracy najwcześniej będzie mogła wrócić za 6 tygodni. Gojenie rany zajmie z kolei nawet 6 miesięcy.
Tirado nie straciła przy tym dobrego humoru i na swoim Twitterze żartuje z zaistniałej sytuacji, nawołując jednocześnie do dalszych protestów. Informuje też, że na szczęście lewe oko nie było jej „fotograficznym okiem”, toteż pewnie uda jej się wrócić do zawodu. Już teraz doświadcza jednak trudności związanych z brakiem stereoskopowego widzenia.
Jak na razie nie wiadomo czy fotografka będzie ubiegać się o odszkodowanie, ale cała sprawa bardzo przypomina rodzimą sytuację sprzed 20 lat, gdy w 1999 roku fotoreporter Naszego Dziennika Robert Sobkowicz stracił wzrok po postrzale z broni gładkolufowej, do którego doszło w czasie demonstracji pracowników radomskiego „Łucznika”.
Po ciągnącym się latami postępowaniu, w 2010 roku warszawski sąd okręgowy przyznał poszkodowanemu 250 tys. złotych odszkodowania i dożywotnią rentę. Po tamtych wydarzeniach wydawało się, że policja zaczęła ostrożniej podchodzić do tłumienia protestów. Czy podobnie będzie w USA?
Biorąc pod uwagę obecną eskalacje konfliktu oraz obszerną historię przemocy wśród amerykańskiej policji, raczej się na to nie zanosi. Co gorsza ostatnie zachowania wobec przedstawicieli mediów tworzą niebezpieczny precedens, który może być wykorzystywany przez siły bezpieczeństwa w przyszłości. Miejmy jednak nadzieje, że opisywane zdarzenia są jedynie dziełem przypadku i nikt nie wydaje rozkazów, by świadomie ograniczać prasie prawo do relacjonowania wydarzeń.
Więcej na temat sprawy Lindy Torado znajdziecie na stronie nytimes.com i news.com.au.