Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
- Cenię sobie w fotografii to, że pozwala na spotkanie z ludźmi i jest sposobem na nawiązanie pewnego rodzaju połączenia. Bez względu na temat, pomysł czy koncepcję, fotografowanie jest bardzo wrażliwym aktem. Jako fotograf musisz dbać o swoich modeli - zauważa fotografka pochodzenia australijskiego, Mel McVeigh.
"A Chance of Love" (Szansa na Miłość) początkowo nie miała nawet by projektem. Fotografka była we Francji na warsztatach fotograficznych "Eyes in Progress" i szukała osoby do zrobienia portretu. Tematem zadania była "intymność" i trudno było jej znaleźć przypadkową osobę na ulicy. Prowadząca warsztaty, Claudine Doury, zaproponowała, żeby McVeigh spróbowała znaleźć kogoś na Tinderze.
- Początkowo nie byłam przekonana, ale postanowiłam spróbować. Po dwóch dniach połączyłam się z pewnym chłopakiem, który był oddalony o 100 km... Ale zgodził się na portret, więc zaryzykowałam i pojechałam tam, żeby go poznać - wspomina.
Na początku fotografka myślała, że skończy się na jednym kadrze. Po warsztatach jednak grupa długo dyskutowała na ten temat i wszyscy uznali, że to świetny pomysł na cykl zdjęć. McVeigh potrzebowała trzech miesięcy, żeby spróbować ponownie, ale z czasem jeden portret ewoluował w projekt, który stał się dla McVeigh jednocześnie formą pamiętnika wizualnego. Fotografka randkowała, poznając ludzi do zdjęć.
- Byłam singielką przez 10 lat, a wcześniej mężatką przez 20 lat. Gdy wpisałam w swoim profilu na Tinderze zdanie: "Czy mogę zrobić ci portret?" wszystko się zmieniło. Spotkałam niesamowite, twórcze i wrażliwe osoby. Pytałam o możliwość zrobienia zdjęcia tylko tych, którzy sami wyrazili zainteresowanie, co oznaczało, że przeczytali mój profil i zaintrygował ich mój pomysł. Dzięki temu spotkałam artystów, producentów, projektantów i podróżników, czyli osoby, które rozumieją ten rodzaj intymności i połączenia, które pochodzi z kreatywności, wrażliwości i zrządzeń losu - tłumaczy.
Okazało się, że mężczyźni napisali do fotografki z różnych powodów, ale wielu z nich nigdy wcześniej nie miało robionego portretu, więc sam proces ich zaciekawił. To było coś więcej niż zwykłe spotkanie na drinka - ludzie pracujący w branży kreatywnej oraz cyfrowi nomadzi, są z natury osobami zarówno ciekawskimi, jak i ciekawymi. Te spotkania były dla nich oraz dla fotografki nie tylko procesem twórczym, a i… szansą na miłość.
- Najtrudniejszą częścią było zachowanie granic. W końcu nadal umawiałam się "na randki", więc musiałam upewnić się, że moje intencje są jasne. I tak, potem spotykałam się z kilkoma mężczyznami, których portretowałam, ale nie z większością. To było zarówno trudne, jak i satysfakcjonujące. Dziś jestem z nimi wszystkimi w przyjacielskich stosunkach, ale nie zakochałam się - przyznaje.
Jeden z mężczyzn był operatorem filmowym i powiedział McVeigh, że jeżeli fotografka chce mu zrobić portret, powinno to działać w obie strony. Zasugerował, że ona też powinna być gotowa zapozować nago, jeżeli prosi o to inna osobę. Zgodziła się.
- Mówiąc tu "nago" mam na myśli "zakrytą nagość". Jednak kiedy robił mi zdjęcie, powiem szczerze, że było to dla mnie przerażające. Nie miałam kontroli i musiałam mu zaufać. To było trudne, ale ważne doświadczenie. Zrozumiałam jak to jest, gdy ktoś prosi o zrobienie ci zdjęcia, jakie odczucia się wtedy pojawiają, zarówno pozytywne jak i te nerwowe - opowiada.
Zapytana czy znalazła odpowiedź na pytanie: "Co to znaczy kochać", odpowiada, że i tak i nie.
- Zakochać się i żyć długo i szczęśliwie? Nie... Czy wierzę w romans jak z bajki? Nie do końca. Ale w ciągu ostatnich lat doświadczyłam niesamowitego poziomu miłości, intymności i połączenia, które wspierało mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia. Nauczyłam się także, że nie zakochujemy się, tylko raczej w c h o d z i m y w miłość. Musisz się zaangażować, bo miłość wymaga stałej opieki i uwagi - mówi.
Projekt A Chance of Love dobiegł końca, gdy McVeigh po pandemii przeniosła się z Madrytu z powrotem do Londynu. Wtedy jeszcze nie wiedziała jaką ostateczną formę mu nadać, gdy jej przyjaciel fotograf (poznany lata temu… na Tinderze), zaoferował swoją pomoc w edycji zdjęć i stworzeniu książki.
- On mieszkał w San Francisco, ja w Londynie, oboje wybieraliśmy się do Meksyku. Powiedziałam, że nie możemy stworzyć książki z tylko 9 portretów, a on mnie zapewnił, że damy radę. Spędziliśmy razem tydzień i wiele rozmawialiśmy o relacjach. Z tego wyłonił się pomysł na użycie zdjęć mężczyzn, których "przeswajpowywałam" na Tinderze, w postaci powtarzających się motywów, splecionych z portretami napotkanych mężczyzn i naszymi rozmowami - opowiada.
To było kolejne wyzwanie dla fotografki, ponieważ musiała wrócić do wszystkich mężczyzn, których sfotografowała, aby zapytać ich o użycie ich rozmów w książce, choćby anonimowo. Wszyscy, oprócz jednej osoby, wyrazili zgodę. Książkę, w której przeplatają się zdjęcia, kadry z profili na Tinderze oraz zanonimizowane cytaty, można oglądać od początku do końca, ale i od końca do początku, a jej treść zachęca do odnajdywania analogii w każdym poszukiwaniu miłości czy związku.
Teraz McVeigh rozpoczyna pracę nad kolejnym projektem powiązanym z intymnością, tym razem w zakresie rodziny.
- Po stracie obojgu rodziców w ciągu ostatnich 18 miesięcy, dużo myślę o rodzinie i o tym, co ona znaczy. To jest zalążek kolejnego projektu o miłości i pierwotnej jednostce społecznej. Okazało się, że mam tylko trzy zdjęcia mojej całej rodziny razem: moi rodzice, moja siostra i ja. To mnie zaskoczyło! Nie jestem pewna, co dokładnie zawrę w projekcie, ale skłaniam się ku zdjęciom, poezji i listom - zapowiada fotografka.
Więcej zdjęć fotografki oraz książkę A Chance of Love znajdziecie na stronie melmcveigh.com