Wydarzenia
Black Week w CEWE FOTOJOKER – skorzystaj z fantastycznych cen
Portret Prowincji to projekt, który wzbudził moje zainteresowanie już jakiś czas temu. W marcu 2018 roku Jacenty Dędek, autor, opowiedział nam o kulisach jego powstawania. Zachęcaliśmy również do wsparcia wydania projektu w formie książki. Dwa lata później oglądam skończone dzieło. Duża, ciężka książka fotograficzna trafia na mój stół. Z okładki patrzy na mnie starszy mężczyzna. Piękna twarz naznaczona zmarszczkami, a obok napis: portretprowincji.pl.
Na 360 stronach zebrany obraz Polski - lecz nie tej, którą najczęściej przychodzi nam oglądać. Jacenty Dędek nie skupił się na stolicy, dużych miastach, nie za wiele jest też zdjęć z często uwiecznianych, malowniczych wsi. Postanowił sfotografować ten fragment naszego kraju, który na pierwszy rzut oka wydaje się być mało atrakcyjny - małe miasteczka. Fotografa interesowały miejsca zamieszkałe przez mniej niż 30 tysięcy osób. Efektem jest wspaniały portret znacznej części polskiego społeczeństwa.
- Kiedy zbieraliśmy materiały do albumu „portretprowincji.pl” wszystko było możliwe, bo mieliśmy nieograniczoną wolność i wielką ciekawość ludzi. Każdego ranka wyznaczaliśmy sobie kierunek i jechaliśmy. W tej podróży nie musieliśmy się dopasowywać do cudzych wymagań (jak to bywało przy redakcyjnych zleceniach), mogliśmy poświęcić dowolną ilość czasu, żeby zobaczyć miejsca, spotkać się z bohaterami, rozmawiać z nimi - opowiada autor.
Jacenty Dędek fotografował mieszkańców przy użyciu klasycznego aparatu wielkoformatowego 4×5″. Książka jednak nie jest jedynie zbiorem świetnych portretów i krajobrazów miasteczek - zdjęciom towarzyszą historie, spisane przez żonę Dędka.
- Zdarzały nam się spotkania i głębokie rozmowy na granicy intymności, wprost nie mogliśmy uwierzyć, że tego doświadczamy. Oczywiście, dużo było skupienia i uwagi w szukaniu tego, co naszym zdaniem jest istotne, ale był to też rodzaj przygody. Przeciągałem ten etap zbierania materiałów w terenie, bo bycie drodze, spotkania, nieprzewidywalność kolejnych godzin, czy dni, sprawiały mi dużo przyjemności. Ale w którymś momencie musieliśmy powiedzieć temu: stop! - wyjaśnia fotograf.
W historiach czytamy więc o pani Marii, która po pięćdziesięciu dwóch latach stania za barem przechodzi na emeryturę. O pani Irenie, która gdyby mogła cofnąć czas, to poszłaby za swoim talentem. O panu Wiesławie i jego przygodzie z filmem. O miłości albo jej braku, o tym że małe miasteczka są cudowne i bohaterzy nigdy się z nich nie wyprowadzą i o tym, że nie ma tu żadnych perspektyw i chcą, by ich dzieci się stąd wyrwały. Pełen przekrój barwnych osobowości, misz-masz podejścia do życia.
- Zdjęcia i teksty miały współgrać ze sobą, miały się uzupełniać, dopowiadać. Nie wszystko da się przecież pokazać i nie o wszystkim da się opowiedzieć słowami. Zdjęcia reporterskie, pokazujące wydarzenia albo przestrzeń, były przedzielone portretami, albo opowieściami o życiu naszych bohaterów, pomiędzy tym wszystkim znalazło się też miejsce dla kilku tekstów o charakterze reporterskim opowiadających o życiu w małych miejscowościach - opisuje książkę autor.
Fotograf nie ukrywa, że wybór materiałów do książki był trudny. Projekt realizowany był w latach 2011-2017 w 421 polskich miasteczkach - edycja tak rozległego materiału z pewnością była wyzwaniem.
- Chcieliśmy, żeby o tym, co znajdzie się w ostatecznej wersji w druku, nie przesądzało to, że kogoś lubimy bardziej, ani jakieś ważne emocje towarzyszące spotkaniom. Zależało nam, żeby nasz obraz prowincji był pewnym przekrojem, żeby była w tym różnorodność - tłumaczy motywację. - Wybór fotografii to był ciągły spór o to, czy zdjęcia działają, czy czegoś nie powtarzamy, co ma z czym sąsiadować, to przecież jest istotne dla siły opowieści, a każde z nas miało swoje typy. Okazało się, że trzeba dać naszym wyborom trochę czasu. Kiedy przestawały działać emocje, dużo łatwiej wybieraliśmy właściwe zdjęcia, lepiej rozkładaliśmy akcenty. Kierowaliśmy się w tych wyborach wyczuciem, naszą wrażliwością estetyczną - dodaje.
Książka jest w pełni autorską publikacją: pomysł, zbieranie materiałów, przygotowanie fotografii i tekstów, redakcja, ułożenie historii - tym wszystkim zajęło się małżeństwo. Tylko do składu i korekty zaprosili dwóch przyjaciół, z którymi wcześniej pracowali. Bardzo dużo czasu poświęcili na wywoływanie negatywów, skanowanie, czyszczenie zdjęć i później na przygotowanie materiałów do druku w technice tritone.
- Siłą tej opowieści jest szczerość naszych bohaterów, ich odwaga pokazania własnych twarzy, swojego życia bez upiększeń, za to z refleksjami dotyczącymi istotnych rzeczy, ponadczasowych, ważnych chyba dla każdego. Album jest rodzajem pomnika postawionego naszym bohaterom, ich mądrości, prostocie, odwadze, pomysłowości - wyjaśniają autorzy.
Książka Portret Prowincji robi duże wrażenie już dziś, a nie trudno wyobrazić sobie jak cenna będzie po latach - gdy wiele z tych miejsc zostanie pochłoniętych przez nieuchronne procesy globalizacji i unifikacji. To publikacja, do której wraca się nie raz i nie dwa. Najpierw przejrzałam ją łapczywie, przepełniona ciekawością i zniecierpliwieniem. Zapamiętałam najmocniejsze portrety. Drugi raz przejrzałam wolniej, odkrywając coraz to nowe portrety, twarze, które za pierwszym razem mi umknęły. Trzeci raz: zaczynam zauważać coraz więcej niuansów, czytam napisy na pojawiających się co jakiś czas reporterskich zdjęciach z miasteczek - szyldy w tle, tablice ogłoszeń. A przecież są jeszcze teksty, którym warto poświęcić równie dużo uwagi jak zdjęciom. Zachęcam!
Więcej informacji o książce znajdziecie pod adresem portretprowincji.pl
- Negatywy, podróże, przygotowanie całości materiałów, tłumaczenie, skład książki, to były dla nas duże koszty, ponosiliśmy je przez prawie dziesięć lat, ale zdecydowaliśmy się zrobić zbiórkę na druk na portalu PolakPotrafi, bo nie bylibyśmy w stanie tego udźwignąć sami. Zbiórka się udała, choć bez wsparcia od: Orange Polska, Rotary Club Częstochowa, Instytutu Twórczej Fotografii w Opawie nie moglibyśmy wydać książki w takiej formie. Wielkie podziękowania za pomoc należą się też Remigiuszowi Okrasce, redaktorowi naczelnemu kwartalnika Nowy Obywatel - zaznacza Jacenty Dędek.