Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Widuję go często przechadzającego się po krawężnikach. Przystaje co siedem kroków, z jedną nogą uniesioną, opierając się o parasole przechodniów i z rzadka chwyta się gałęzi dla złapania równowagi.
Zupełnie po cichu nie karmi ani gołębi, ani bezdomnych. Nie widzi między nimi już żadnej różnicy. Nie widzi w ogóle różnic pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem.
Powiedział, że wdychał zapach śmierci zbyt wiele razy. To jak mieszanka woni jałowca i skorupiaków wyrzuconych na brzeg oceanu. Dlatego co noc przeprowadza skomplikowane zabiegi, aby pozbyć się nosa, a tym samym obawy, że poczuje to raz jeszcze. Wyłamał już tę kość, na której tak lubią tworzyć się garbki. Zaszył nozdrza i poprowadził nacięcia tak, by zabliźniły się niewidocznie.
Chciałby też pozbyć się ust. Podobno nie ma słowa, w którym byłaby czysta prawda, która mogłaby opisać cokolwiek ważnego. Poza tym - to oddychanie! Największa kara, najstraszliwsza zbrodnia, którą popełnia się mimowolnie. Około osiemnastu razy na minutę, co daje bilans zupełnie tragiczny z perspektywy jego dwudziestu czterech lat. Każdy wdech to kradzież czyjegoś ostatniego, agonalnego tchnienia. Wydarcie czyjegoś pierwszego zachłyśnięcia się powietrzem. Dzielenie intymności, którą powinno się przetrzymywać w szczelnych słoikach, a później oglądać pod światło. Tak, stanowczo usta są mu zbędne.
Oczy odziedziczył po matce. Codziennie rano wkłada je, uprzednio upewniwszy się, że za oknami jego garsoniery nie rozpętała się wojna. Swoje trzyma w ciemni i każdego dnia wywołuje z nich po jednym obrazie. Nie może używać już swoich oczu, ponieważ nie ma w nich już nic, poza lękiem bitego psa. A oczy matki pozostały łagodnie rozżarzone ptasim niepokojem. I jest to jedyna rzecz, która mu po niej została. Chociaż, prawdę mówiąc, gdzieś na dnie swoich źrenic ma jej ostatni obraz, jednak boi się go wywołać.
Któregoś dnia chciałby nie wkładać już oczu. Napisał na nadgarstku, że to już niedługo. Jego największym marzeniem jest posiadanie twarzy gładkiej, jak tarcza zegara. Pozbawionego cyfr. Jak człowiek pozbawiony niegdyś tożsamości, pozbawiony cyfr był nieidentyfikowalny. Pozbawiony wskazówek. Które i tak zawsze prowadziły donikąd.
Tekst: Jagoda Saba