Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Zapewne z powodu rozpoczętych niedawno wakacji tylko w zeszłym tygodniu aż pięć osób zapytało mnie: "Pani Izo, czy mogłaby mi Pani polecić jakiś aparat?". Większość pytających ma nadzieję, że jako tzw. "fachowiec" zawyrokuję jednoznacznie: ten i ten model jest najlepszy. Niestety nic bardziej złudnego. Gdyby taki idealny aparat istniał, sama byłabym jego szczęśliwym posiadaczem, a tak jestem owszem "szczęśliwym" posiadaczem, ale dziesięciu (!) aparatów. Nie ma najlepszej kamery, lecz można kupić model najbardziej odpowiadający naszym potrzebom. Dlatego przyszłemu użytkownikowi aparatu zawsze zadaję dwa pytania: dla kogo ma być ten aparat (tzn. co dana osoba fotografuje lub chciałaby fotografować) i jak często ta osoba używa aparatu (czy jest zawodowym fotografem, amatorem, czy używa aparatu tylko okazjonalnie przy okazji rodzinnych wydarzeń). Drugie pytanie dotyczy sumy do wydania. Wbrew pozorom nie jest to taka trywialna kwestia, ponieważ nie warto kupować bardzo drogiego aparatu, żeby wykorzystać potem 20% jego możliwości.
Zacznijmy więc od pierwszego pytania. Jeśli ktoś chciałby zająć się reportażem czy tzw. fotografią uliczną, polecam aparat dalmierzowy. Brak lustra sprawia, że nie ma żadnego opóźnienia wynikającego z czasu potrzebnego na jego podniesienie i opadnięcie. Oznacza to, że zdjęcie jest wykonane dokładnie w momencie naciśnięcia migawki. Poza tym te aparaty są zawsze małe i ciche, a dyskrecja w wielu wypadkach jest niezbędna, aby wykonać kilka, a nie tylko jedno zdjęcie. Wielu moich studentów pyta mnie, jak to możliwe, że udaje mi się fotografować ludzi w bardzo osobistych i intymnych momentach, nie naruszając ich prywatności. Otóż właśnie taki cichy aparat bardzo pomaga. Jedno zdjęcie wykonane lustrzanką, to głośne "klik", od razu powoduje niepokój w fotografowanej sytuacji i burzy atmosferę. Najbardziej znane aparaty dalmierzowe to oczywiście słynne leiki. Ja jednak używam aparatu Bessa R2 z obiektywem 35 mm. Jest tańszy i lżejszy niż leiki, ma równie dobry wizjer i łatwiejszy sposób ładowania filmów. Leica jest za to solidniej zbudowana i ma znakomite obiektywy (które zresztą pasują do Bessy po założeniu odpowiedniej przejściówki). Bardzo dobre aparaty dalmierzowe produkowała też firma Contax. A jeśli ktoś nie ma zbyt dużo pieniędzy do wydania, to polecam starego Canoneta G-III QL17. Za naprawdę niewielką cenę dostajemy zupełnie przyzwoity dalmierzowiec. Jest to mój drugi, rezerwowy aparat, który zabieram ze sobą w podróż. Jeśli chodzi o cyfrowe odpowiedniki aparatów dalmierzowych, to ciągle nie stworzono takiego, który pod względem kultury i szybkości pracy w pełni odpowiadałby pierwowzorom na film. Modele, które pojawiły się na rynku, ciągle nie dorównują swoim analogowym poprzednikom, ale oczywiście to tylko kwestia czasu.
Tym, którzy zawodowo zajmują się portretem lub modą, polecam aparaty średnioformatowe, np. Hasselblada H3D z przystawką cyfrową Phase One 39 mln pikseli. Nic dodać nic ująć. Najwyższa klasa i... najwyższa cena (w okolicach 100 000 zł). O posiadaniu takiego sprzętu nie mogą marzyć nawet bardzo znani fotografowie. Najczęściej pożycza się go na konkretne sesje na kilka dni zdjęciowych. Dla tych, którzy nie mają takich możliwości finansowych, do portretu polecam analogowego hasselblada lub Rolleifleksa SL 66. Ten drugi to bardzo ciekawy model dający możliwość przesuwania mieszka (daje w portrecie bardzo piękny efekt nieostrości w dolnym planie). Osobom, które chciałyby się zająć na poważnie krajobrazem, a także do architektury polecam aparat wielkoformatowy 4x5 cala z możliwością przesuwania przedniego i tylnego standardu. Tutaj wybór jest bardzo szeroki - od aparatów drewnianych, przez bardziej skomplikowane metalowe, aż po sinary z przystawkami cyfrowymi używane w komercyjnych studiach reklamowych. Ja używam japońskiego aparatu Toyo, najlżejszego z metalowych. Dwa obiektywy 180 mm (do portretu) i 65 mm (do krajobrazu) najzupełniej mi wystarczają. Polecam też ciekawą ofertę włoskiej firmy Silvestri, która oferuje m.in. klasyczne aparaty wielkoformatowe z możliwością dołączenia przystawki cyfrowej.
Ale są też fotografowie, którzy nie znoszą techniki i okropnie ostrych cyfrowych zdjęć. W takim razie może bardzo modna ostatnio na świecie Holga? Tylko 2 przyciski: do robienia zdjęć i sposobu naświetlania oraz plastikowy obiektyw, który daje wrażenie, jakby zdjęcie było wykonane 100 lat temu.
Aparaty cyfrowe dla profesjonalistów
Cóż, Canon EOS 1D Mark III to prawdziwe cacko... Do wyboru jest też Nikon D2Xs i Canon EOS 5D (12 megapikseli i pełna klatka).
Zaawansowani amatorzy
Dla mnie to ciągle walka pomiędzy Canonem EOS 400 i Nikonem D80. Którą markę wybrać? To trudne pytanie i w wielu przypadkach o wyborze może zadecydować cena. (A my dodamy jeszcze tylko, że praktycznie każda lustrzanka cyfrowa oferuje w tej chwili jakość zdolną zadowolić najbardziej wybrednych fotoamatorów, przyp. red. Fotopolis.pl).
Wielu potencjalnych użytkowników aparatów cyfrowych zwraca uwagę głównie na liczbę pikseli. Ale jeśli nie zamierzamy robić odbitek większych niż 10x15 cm, to naprawdę 5 megapikseli całkowicie wystarczy. Zdecydowanie lepiej zwrócić uwagę na to, czy aparat pozwala na zapis plików RAW, dających znacznie wyższą jakość niż skompresowane JPEG-i, które bezpowrotnie tracą dużo informacji. Wszystkim polecam korzystanie z formatu RAW (nie warto oszczędzać miejsca na karcie pamięci) w przestrzeni Adobe RGB. Aby poprawić jakość zdjęcia cyfrowego, naświetlam zawsze do prawej strony histogramu, czyli na światła. Dzięki temu zyskuje się o wiele większą dynamikę zdjęcia. Ustawiam też o znacznie mniejszy kontrast od standardowego, wychodząc z założenia, że można go potem podbić w programie do edycji zdjęć. Jeśli natomiast będzie nam brakować informacji, zwłaszcza w światłach, to niestety nic się już nie da zrobić.
Amatorzy
Tutaj decyzja jest jeszcze trudniejsza. Zasada jest taka, że im mniejsze wymagania oraz im mniej wiedzy na temat fotografii, tym mniej funkcji jest nam potrzebne, a to oznacza z reguły tańszy aparat. Dla wymagających dobrej jakości obrazu polecam aparaty cyfrowe Panasonic Lumix DMC-TZ3 (z optyką Leiki i superzoomem) lub Canona PowerShot G7. Dla tych, którzy lubią niebanalność i chcą się wyróżniać - ekskluzywne cacko Ricoh Caplio GX100. A dla tych, którzy nie lubią za bardzo się przejmować dbałością o aparat, najlepszy byłby Olympus mju 770 SW, z którym można się nawet kąpać w morzu i rzucać w... no właśnie nawet nie bardzo wiem w co. To idealna cyfrówka dla letnich imprezowiczów, nie trzeba się bowiem przejmować, że aparat gdzieś nam wypadnie i się potłucze, albo że znajomy zaleje go drinkiem. Dla tych, którzy lubią mieć "wszystko w jednym" polecam multimedialnego Samsunga i7. Osoby często fotografujące w sytuacjach, w których nie można zbyt blisko podejść do obiektu (np. na koncertach lub podczas robienia zdjęć ptaków i zwierząt) powinny raczej kierować się informacją, czy dany model ma co najmniej 12-krotny zoom (jak np. Sony Cyber-shot H9, Panasonic Lumix FZ8 czy Canon PowerShot S5 IS). Jeśli ktoś dużo fotografuje we wnętrzach (śluby, wesela) powinien mieć możliwość skorzystania z zewnętrznej lampy błyskowej, daje ją np. Nikon Coolpix P5000. Z pomocą z pewnością przyjdzie obszerne porównanie dziesięciu kompaktów zamieszczone kilka dni temu na Fotopolis.pl (czytaj).
Jak widać, aparat kupujemy zawsze w zależności od naszych potrzeb i wymagań. Przed podjęciem jakiegokolwiek wyboru najlepiej jest też zobaczyć zdjęcia z danego modelu, ale nie na monitorze komputera ani tym bardziej na wyświetlaczu LCD, lecz na odbitce. Ten obraz powinien nam się po prostu podobać - w końcu o to chodzi w fotografii.
A tym, którzy w ogóle nie robią odbitek, nie mają zbyt wielkich wymagań albo rzadko oglądają swoje zdjęcia, może wystarczyć telefon komórkowy z wbudowanym aparatem cyfrowym.
Na koniec podkreślę jeszcze, że wszystkie przedstawione w niniejszym artykule opinie są jak najbardziej subiektywne. Dlatego polecam testy sprzętu publikowane na łamach Fotopolis.pl i najlepszych serwisów zachodnich (np. na www.dpreview.com).
Izabela Jaroszewska - pedagog i fotograf, reprezentowana przez warszawską galerię Luksfera, wykładowca i dyrektor Europejskiej Akademii Fotografii w Warszawie oraz wykładowca wizytujący w The Royal Academy of Art w Hadze.