Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Od konferencji prasowej z udziałem niemal wszystkich artystów rozpoczął się w piątek FotoArtFestival 2005 - wydarzenie fotograficzne jakiego chyba w Polsce jeszcze nie było. Takich sław i takich wystaw nie gościł żaden krajowy festiwal - trudno oprzeć się wrażeniu, że było to zaskoczenie dla samych organizatorów.
Tu właściwie nie ma złych wystaw. Są tylko dobre, bardzo dobre lub wybitne. Tak jak ekspozycje Erwina Olafa, Eikoh Hosoe czy Joachima Ladefoged'a. O tych najciekawszych będziemy jeszcze pisać w oddzielnych artykułach, ale już teraz gorąco namawiamy do zaplanowania wycieczki do Bielska przed 3 lipca. Mimo, że miasto to nie ma najlepszego położenia, a od samych mieszkańców można usłyszeć, że to prowincja.
Życzymy każdemu festiwalowi na świecie, prowincjonalnemu lub wielkomiejskiemu, by zaproszenie do udziału przyjęli artyści tego kalibru. Co więcej, organizatorom udało się ściągnąć niemal wszystkich autorów (nie dojechali tylko Erwin Olaf i Boris Mikhailov) i przez cały weekend można się z nimi spotkać i porozmawiać. Prowadzone w sobotę i niedziele spotkania oraz prezentacje autorskie miały niezbyt dużą, ale oddaną publiczność.
Z poziomem artystycznym kontrastuje nieco poziom organizacyjny. Pierwsze potknięcie uderzyło w samych organizatorów - nie dojechały karnety i w dniach 11-12 czerwca wejście na wszystkie wystawy jest bezpłatne! W ten weekend trwało jeszcze poprawianie podpisów, a nawet wieszanie jednej z wystaw. Trzy ekspozycje były w ogóle niedostępne dla zwiedzających. Organizatorzy obiecują jednak, że już opanowali sytuację i po weekendzie wszystko będzie w należytym porządku. Z naszej strony możemy zapewnić, że po pierwszych pięciu minutach w Galerii BWA (Olaf, Hosoe, Grames, Ghadirian) wybaczymy im każde potknięcie.
Czytaj o FotoArtFestivalu 2005 w dziale wydarzenia