Dzieci niczym produkty w kontrowersyjnej kampanii australijskiej organizacji

Autor: Maciej Luśtyk

29 Marzec 2016
Artykuł na: 2-3 minuty

Australijska organizacja charytatywna wspierająca dzieci z domów dziecka wystartowała z dość nietypową kampanią. Dzieci przeznaczone do adopcji reprezentowane są przez modeli, żywcem wyciągniętych ze świata fotografii stockowej.

W dzisiejszym, zdominowanym przez przekaz wizualny świecie przywykliśmy już do tego że kupowany przez nas produkt rzadko kiedy wygląda jak ten na reklamującym go zdjęciu. Znamy funkcję reklamy i nie przejmujemy się zbytnio rozbieżnościami między światem rzeczywistym, a tym, który spogląda na nas z billboardów, czasopism i ekranów. Czy jednak powinniśmy reagować równie obojętnie gdy podobna manipulacja dotyczy spraw, które mogą zaważyć nad ludzkim życiem? Czy w dzisiejszym świecie nawet dzieci stają się towarem? Takie pytania nasuwają się po zapoznaniu z kampanią promocyjną, z którą wystartowała australijska organizacja rządowa Barnardos, zajmująca się sierotami i dziećmi z domów dziecka.

Co jest w niej tak niezwykłego? Dzieci przeznaczone do adopcji „reklamowane” są w niej za pomocą zdjęć stockowych, opatrzonych krótkim opisem przedstawiającym wybrane dziecko. Wiele osób odnajdzie tu zapewne analogię do kampanii prowadzonych przez schroniska dla zwierząt. Co więcej, zdjęcia nie przedstawiają właściwych dzieci, a jedynie reprezentujących ich „modeli”, co umożliwiło obejście prawa zabraniającego upubliczniania informacji o takich osobach.

Kampania wywołała burzę w środowiskach związanych z adopcją. Organizacja Australian Adoptee Rights Action Group nawoływała nawet do jej wycofania, zarzucając przekłamywanie rzeczywistości i utowarowienie dzieci przeznaczonych do adopcji. Zwłaszcza, że w ten sposób "reklamowane" są także dzieci niepełnosprawne. Osoby stojące za obraną strategią pozostają jednak przy swoim.


Zrobimy wszystko, by znaleźć tym dzieciom rodziny. A jeśli w znalezieniu właściwej opieki może pomóc kampania taka jak ta, będziemy obstawać przy podobnych środkach. - mówi prezes fundacji Deidre Cheers.

Na stronie internetowej w ten sposób przedstawionych jest 16 dzieci. Niezależnie od kontrowersji jakie wywołuje kampania, mamy wrażenie, że jeśli przyniesie wymierne rezultaty, podobnych sposobów będą chwytać się także inne organizacje. Pozostaje tylko pytanie czy w takich sytuacjach cel uświęca środki?

Więcej informacji znajdziecie pod adresem barnardos.org.au.

Skopiuj link

Autor: Maciej Luśtyk

Redaktor prowadzący serwisu Fotopolis.pl. Zafascynowany nowymi technologiami, choć woli fotografować analogiem.

Komentarze
Więcej w kategorii: Branża
World Press Photo nie chce na gali rosyjskiego fotografa. Podtrzymuje jednak decyzję o nagrodzie
World Press Photo nie chce na gali rosyjskiego fotografa. Podtrzymuje jednak decyzję o nagrodzie
Ciąg dalszy zamieszania wokół wyróżnienia Mikhaila Tereschenko w tegorocznym World Press Photo. Organizacja podtrzymuje nagrodę, ale cofa zaproszenie dla fotografa na galę...
18
Fujifilm podnosi ceny materiałów analogowych. Ceny filmów wzrosną nawet o 50%
Fujifilm podnosi ceny materiałów analogowych. Ceny filmów wzrosną nawet o 50%
Fujifilm kolejny raz podnosi ceny filmów analogowych. Tym razem podwyżki wynoszą od 21 do nawet 52%. Póki co zmiany dotyczą rynku japońskiego, ale z dużym prawdopodobieństwem w...
6
Zakaz fotografowania wchodzi w życie na dobre. Od 17 kwietnia grozi nam grzywna, areszt lub konfiskata sprzętu
Zakaz fotografowania wchodzi w życie na dobre. Od 17 kwietnia grozi nam grzywna, areszt lub...
Formalnie zakaz fotografowania poszczególnych obiektów funkcjonuje w Polsce już od kilku lat, jednak ze względu na brak jednolitego znaku zakazu przepis ten nie mógł być skutecznie...
276
Powiązane artykuły