Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Pieter Hugo urodził się w 1976 roku w Johannesburgu, największym mieście południowej Afryki. Dziś mieszka w Kapsztadzie, najstarszej aglomeracji tego kraju. Pracę fotografa rozpoczął około 2002 roku. Od tamtego czasu jego zdjęcia były pokazywane w znanych i cenionych galeriach i muzeach świata, m.in. w Musée de l’Elysée w Lozannie, Ludwig Museum w Budapeszcie, w Sztokholmie, Rzymie, Hadze czy São Paulo, znajdują się także w kolekcjach takich instytucji jak V&A Museum, Metropolitan Museum of Modern Art czy J. Paul Getty Museum.
© Pieter Hugo, Mallam Galadima Ahmadu z hieną Jamis, Abudża, Nigeria
© Pieter Hugo, Abdullahi Mohammed z hieną Gumu, Ogere-Remo, Nigeria
© Pieter Hugo, Mallam Mantari Lamal z hieną Mainasara, Abudża, Nigeria
Ci, którzy choć trochę znają jego zdjęcia wiedzą, że Hugo zawsze skupia się na przekazaniu uderzających historii, niepokojących obrazów Afryki i jej mieszkańców, balansując między dokumentem a fotografią artystyczną. Zyskał sławę w 2006 roku, zdobywając główną nagrodę w konkursie World Press Photo w kategorii „Portrety” za zdjęcie przedstawiające czarnoskórego mężczyznę, Mallama Galadima Ahamadu z hieną Jamis na smyczy. Mallam był wówczas członkiem nigeryjskiej grupy cyganerii podróżującej wraz z trzema hienami, dwoma pytonami i czterema pawianami, działającej jako artyści i sprzedawcy ziołowych leków, a także doznań dla fetyszystów. Hieny były łapane przez nich w dzikich jaskiniach, udomawiane i szkolone do ataku. Większy projekt przedstawiający tę trupę został ujęty w albumie „The Hyena and Other Men” wydanym w 2007 roku.
© Pieter Hugo, Alhaji Hassan z Ajasco, Ogere-Remo, Nigeria
© Pieter Hugo, Abdullahi Mohammed z hieną Mainasara, Lagos, Nigeria
© Pieter Hugo, Abdullahi Ahmadu z Emeką i motocyklistą, Asaba, Nigeria
Inna seria zdjęć, również zadziwiająca, nawiązywała do Nollywood – nigeryjskiego przemysłu filmowego bazującego głównie na horrorach utrzymanych w konwencji voo-doo. Dziś Nollywood stanowi trzecią pod względem wielkości siłę przemysłu filmowego na świecie wartego ponad 320 milionów dolarów i wydającego około tysiąca filmów rocznie. Tak ogromna ilość produkcji wynika z samego ich charakteru – są to zazwyczaj filmy niskobudżetowe, powstające w ekspresowym tempie. Realizacja niektórych z nich trwa około tygodnia i choć widać w nich spore niedociągnięcia, same produkcje są chętnie oglądane przez Afrykańczyków ze względu na tematy, które poruszają, a które są im bliskie. Filmy te często opowiadają o podejrzanych układach biznesowych czy znudzonych gospodyniach domowych i ich perypetiach, a także o świętych i demonach, czyli tej sferze życia Nigeryjczyków, która jest dla nich bardzo ważna.
© Pieter Hugo, Chris Nkulo i Patience Umeh, Enugu, Nigeria 2008 r.
Estetyka tych filmów budzi mieszane uczucia. Większość ich składowych jest przerysowana, fabuła krąży zazwyczaj wokół świata romansów, prostytucji, przekupstwa, komedii czy czarów. W jednym z wywiadów Pieter Hugo stwierdził, że w trakcie swoich podróży po zachodniej Afryce nie mógł nie oglądać nigeryjskich filmów, gdyż były dosłownie wszędzie – w każdym hotelu, barze, restauracji, w domach czy miejscach publicznych, choćby takich jak posterunek policji. Ludzie cały czas je oglądali i nie zrażał ich fakt, że bohaterowie tych filmów niemal ciągle krzyczeli, narracja była przesadzona, a same konstrukcje dialogów były zbudowane kiepsko i agresywnie. Początkowo Hugo nie mógł zrozumieć dlaczego ludzie chcą oglądać tak irytujące w odbiorze i do tego słabe wizualnie kino. Z czasem jednak zrozumiał, że specyfika tych produkcji może zadziwiać głównie ludzi z zewnątrz, że są to afrykańskie filmy skierowane do afrykańskich odbiorców, którzy odnajdują w nich część własnej kultury.
© Pieter Hugo, Jezus, Enugu, Nigeria 2008 r.
Z czasem Hugo zaintrygował oryginalny sposób konstruowania w nich świata fikcji, w którym to, co nierealne, przeplata się z elementami życia codziennego. Na tej podstawie też postanowił skonstruować serię własnych zdjęć. Dzięki swoim kontaktom udało mu się dostać na kilka planów filmowych, gdzie poprosił aktorów o odtworzenie mitów i symboli świata Nollywood, tak by mógł je sfotografować. Często też robił im zdjęcia, prowokując zaistnienie jakiejś sytuacji, tak jak w przypadku człowieka przebranego za Jezusa, z którym wybrał się do jednej z nigeryjskich wiosek z nadzieją, że inni zwrócą na niego uwagę i sami ustawią się do zdjęć. Jak wspomina fotograf, efektem jego pracy są surrealistyczne obrazy zakorzenione w lokalnej, symbolicznej wyobraźni, które mogą być jednak prawdziwe na planie filmowym. Granice między dokumentem a fikcją są tu bardzo płynne, przez co kwestionują postrzeganie tego, co jest prawdziwe, a co nie.
© Pieter Hugo, Emeka Onu, Enugu, Nigeria 2008 r.
Najnowszy projekt Pietera Hugo jest kolejnym przykładem na to, jak wiele warstw mają fotografie i jakie mogą opowiadać historie. Na początku marca nakładem wydawnictwa Prestel ukazał się album z nowym zbiorem prac fotografa. Książka zawiera zdjęcia pozornie proste w odbiorze, przedstawiające portrety dzieci na tle natury. Tytuł albumu jest symboliczny – rok „1994” odwołuje się do ważnych wydarzeń nie tylko z życia samego fotografa, ale i całej społeczności RPA. W przedmowie do albumu Hugo wyjaśnia, że właśnie w tym roku wyjechał z domu by zacząć dorosłe życie, od razu też zetknął się z ważnymi wydarzeniami w historii swojego kraju: pierwszymi demokratycznymi wyborami, po których prezydentem został Nelson Mandela oraz z okrutnym aktem ludobójstwa w Rwandzie, które rozpoczęło się 6 kwietnia właśnie tego roku i trwało przez kolejne 100 dni. Szacuje się, że w tym czasie zamordowano od 800 tysięcy do ponad miliona ofiar, a kraj opuściło w sumie 6 milionów uchodźców. Ciężko jest przedstawić pamięć o drastycznych wydarzeniach, które miały miejsce w historii za pomocą takich narzędzi, które nie wzbudzają agresji, lecz wręcz przeciwnie – przywołują poczucie refleksji, a przy tym wrażenia nietypowe dla takich wspomnień, jak np. przywiązanie do ziemi, o którą między innymi wybuchnął spór.
10 © Pieter Hugo, Portret 1, Rwanda 2014 r.
W najnowszym projekcie Pietera Hugo nie znajdziemy emocjonujących, drastycznych scen, nie jest to reportaż z czasów masakry. Album zawiera portrety dzieci urodzonych po 1994 r. w południowej Afryce i sytuuje je w środowisku, w którym się wychowują. Każdy z nich jest odrębnym obrazem z przemyślaną kompozycją i piękną kolorystyką, w całości tworzą jednak jedną historię. Pieter Hugo wspomina, że po swoim powrocie do Rwandy w 2014 r. jego dzieci miały od roku do czterech lat i to one zmieniły jego sposób patrzenia nie tylko na kraj, do którego wrócił, ale na całe otoczenie. Poprzednio ledwo zauważał dzieci w krajobrazie, od momentu powiększenia własnej rodziny zaczął widzieć je wszędzie i zastanawiać się, jaki bagaż doświadczeń ze sobą niosą. Myśląc o masakrze w Rwandzie, widział najmłodsze pokolenie plemion Tutsi i Hutu, które walczyły przeciwko sobie. Projekt „1994” jest próbą uchwycenia tych wartości, których sfotografowane dzieci mają być symbolem: wolności i nadziei, a także zwrotem w kierunku pojednania.
Afryka Pietera Hugo to kraj złożony z wielu sprzeczności, tak jak on sam. W trakcie jednego z wywiadów zapytał dziennikarkę robiącą materiał o jego pracy: Mam głębokie podejrzenia co do fotografii do tego stopnia, że czasem myślę, że niczego nie potrafi dokładnie sportretować. Szczególnie nie ufam fotografii portretowej. To znaczy, czy szczerze uważasz, że portret może powiedzieć ci cokolwiek o jego przedmiocie? I jeśli może, czy zaufasz temu, co ma do powiedzenia?