Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
zdjęcia wykorzystane za zgodą autora
Z pochodzenia Niemka, obecnie mieszka w Londynie. Absolwentka Royal Berkshire College of Art and Design. Po latach w branży reklamowej zaczęła czuć frustracje. Chciała wyrażać samą siebie, a nie odzwierciedlać wciąż czyjeś pomysły. Zaczęła więc pracować na swoje nazwisko również jako artystka i, dziś, Fullerton-Batten jest laureatką wielu nagród z reputacją jednego z czołowych, młodych fotografów europejskich.
Najbardziej znana jest z, przełomowej w jej karierze, serii Teenage stories (2005-2006), w której przeanalizowała emocjonalne, fizyczne i społeczne przemiany, których doświadczają dorastające dziewczęta. Głośno było też o jej ostatnim projekcie, Feral Children, dla którego inspiracją była prawdziwa historia dziewczynki wychowanej przez małpy w kolumbijskiej dżungli.
fot. Julia Fullerton-Batten
Lata spędzone przy produkcjach reklamowych mają swoje odzwierciedlenie w sposobie pracy fotografki. Dziś, doświadczenie pozwala jej wyprodukować całą sesję w niezwykle zorganizowany sposób – wszystko zaplanowane jest w najdrobniejszych szczegółach. Przy standardowej sesji pracuje spory zespół: około 5-8 asystentów, stylista, fryzjer, wizażysta, a także grupa modeli/aktorów.
- Pojawia się pomysł na nowy projekt. Szukam informacji w internecie, w czasopismach, książkach… Myślę o nim w kółko, analizuje go z każdej możliwej strony, zastanawiam się, jak go udoskonalić, aż w końcu jestem przekonana, że przepracowałam już wszystkie możliwe scenariusze – tłumaczy artystka. - Kolejnym krokiem jest szukanie dobrej lokalizacji, naprawdę rzadko realizuję projekty w studio. Zastanawiam się również, jacy modele (płeć, wiek, pochodzenie etniczne, cechy fizyczne) będą najbardziej odpowiednie; myślę, jak powinni być ubrani i jakie rekwizyty są im potrzebne na scenie – dodaje.
fot. Julia Fullerton-Batten
Zawsze stara się odwiedzać miejsca, w których będzie fotografować, aby określić, gdzie i jak ustawić oświetlenie i inne elementy. - Jeśli nie jest to możliwe, ktoś robi to za mnie, i przywozi mi szczegółowe zdjęcia, opisy itp. W większości moich projektów zatrudniam amatorskich modeli, „naturszczyków” zwerbowanych na ulicach. Ich brak doświadczenia zapewnia mi to poczucie pewnej „niezręczności” i wrażliwości, która zawsze jest ważnym elementem w moich pracach. W dniu sesji większość spraw jest już załatwionych, a ja mogę skoncentrować się na obrazie – tłumaczy.
Personal 3 to seria składająca się z pojedynczych zdjęć, zrobionych przez fotografkę w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Również na tych fotografiach modele mają specyficzną, napięta postawę, która tworzy atmosferę pewnego rodzaju alienacji, zarówno wizualnej i emocjonalnej.
fot. Julia Fullerton-Batten
W fotografiach Fullerton-Batten widoczna jest silna inspiracja kinem, a także malarstwem Hoppera. W różnych momentach w swojej karierze podziwiała różnorodnych artystów – lista jest bardzo długa, dziś jednak na jej czele znajdują się Guy Bourdin i Jeff Wall.
- Istnieją komercyjni fotografowie, którzy „robią sztukę”, i są fotografowie artyści, którzy wykonują komercyjne zlecenia. Ja należę do tych drugich – tłumaczy. - Lubię pracę komercyjną, ale ubóstwiam pracę twórczą, bo mogę w niej dać ujście swojej własnej kreatywności. Wkładam w swoje projekty całe moje serce i duszę. Oczywiście, niektóre z nich odniosły większy sukces niż inne, ale projekty fotograficzne są dla mnie jak dzieci: kocham je wszystkie i każdy z osoba, na swój indywidualny sposób.
Julia Fullerton-Batten przeniosła się z pracy na aparatach analogowych, na cyfrowe, znacznie później niż większość innych fotografów. Przez długi czas czuła, że fotografia cyfrowa nie daje jej tego „czegoś”. Przyszedł jednak czas, kiedy zdała sobie sprawę, że cyfrowe obrazowanie, zarówno technicznie i artystycznie, wyprzedziło analoga. Dziś docenia znacznie krótszy czas pracy, jaki umożliwia jej korzystanie z rozwiązań cyfrowych. Czasy Polaroidów wymaganych do kontroli oświetlenia stały się już wspomnieniem, dziś fotografka kontroluje oświetlenie na bieżąco na monitorze komputera.
- Przede wszystkim chciałbym sprowokować widza do myślenia na temat zawartości danej sceny - nie tylko w sensie fotograficznym, ale także do analizowania moich myśli podczas decydowania się na ten konkretny kadr, a jeszcze lepiej, do własnej interpretacji obrazu. Byłabym niepocieszona, gdyby ludzie po prostu krótko patrzyli na jakieś moje zdjęcie i szli dalej, bez poświecenia choć momentu na zastanowienie się nad tym, co widzą i co czują.