Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
W 2012 roku, zdjęcia Merliniego zostały opublikowane w ramach książki „MONO Volume One” obok znanych nazwisk, takich jak Roger Ballen, Daido Moriyama, Anders Petersen i Antoine D'Agata. Wśród wielu publikacji na portalach zajmujących się fotografią, jego zdjęcia znalazły się również w TIME Lightbox w serii ukazującej „młodych, interesujących fotografów”.
fot. Francesco Merlini
W czerwcu 2015 roku Francesco Merlini zakończył pracę dla włoskiej organizacji pozarządowej w Republice Czadu. Spędził tam dwa tygodnie, co pozornie wydaje się być krótkim czasem, jednak ze względu na pogodę (51 stopni Celsjusza) i napięcia społeczne, był to bardzo intensywny wyjazd. Efektem jest seria zdjęć, będąca rodzajem wizualnego pamiętnika, relacjonującego spotkania, zwłaszcza w obozach dla uchodźców na południu. Trafiają tam tysiące ludzi z czadzkimi korzeniami, którzy mieszkali w Republice Środkowoafrykańskiej, a ostatnich latach, po tym, jak wielu ich rodaków zostało tam zabitych, zdecydowali się przyjść do Czadu. Obozy dla uchodźców znajdują się przy czadzkich granicach: tej z Sudanem, dla uchodźców z Darfuru, a także tych z Nigrem, Nigerią i Kamerunem, gdzie znajdują się uchodźcy, którzy uciekli spod dyktatury Boko Haram.
- Bardzo trudno jest tam fotografować, ponieważ w Czadzie z powodu dyktatury zabronione jest w ogóle robienie zdjęć. Miałem zezwolenie na fotografowanie tylko w kilku miejscach, w których działa organizacja pozarządowa. Na przykład w stolicy, N'Djamenie, zostałem siłą zaciągnięty na komisariat policji za to, że robiłem zupełnie nieszkodliwe zdjęcia na placu centralnym. Musiałem sobie jakoś poradzić ze skorumpowanymi policjantami, żeby odzyskać z powrotem mój aparat – opowiada Merlini.
fot. Francesco Merlini
Pozostałe zdjęcia z projektu „Le Tchad Dense” zostały zrobione przede wszystkim w regionie Guerat, 400 setki kilometrów na wschód od N'Djameny. To pustynne tereny, na których ludzie codziennie walczą, by przetrwać. - Czad jest jednym z najbiedniejszych krajów w całej Afryce. Mimo tego, że prezydent-dyktator ma wiele kontaktów z cudzoziemcami, zwłaszcza z Chinami, które budują tam sieć dróg, a także z Francją, która, w zamian za ostatnią pomoc wojskową, dostała pozwolenia na kolejne odwierty ropy naftowej. W kraju wszędzie widać wojsko, zwłaszcza, od kiedy pojawiło się Boko Haram – wyjaśnia.
Na jednej z fotografii widzimy portret członka plemienia myśliwych, którzy są zatrudnieni w kilku miejscowościach w regionie Guerà. To grupa 40 mężczyzn, jeżdżących na motocyklach, z ostrymi nożami oraz wielkimi sieciami, polujących w nocy na małe ptaki, które zjadają ich zboże. Zapłatą za ich pracę są upolowane ptaki - bardzo cenne źródło białka dla najuboższych mieszkańców regionu. Ci jednak odmawiają zjedzenia ich, ponieważ nie zostały zabite w sposób, na jaki zezwala ich religia.
fot. Francesco Merlini
Francesco Merlini przez długi czas pracował na małoobrazkowych filmach. Jednak, gdy zaczął pracować jako profesjonalny fotograf, z braku czasu i kosztów wywoływania filmu, został zmuszony do działań na cyfrze. Dziś czuje się bardzo komfortowo z fotografią cyfrową. - Jedyną rzeczą, której żałuję, to to, że przez cyfrę zawsze szukam perfekcji, ponieważ zawsze widzę na bieżąco moje zdjęcia – tłumaczy. - W filmie było dużo więcej miejsca na niedoskonałości, które czasami generowały coś nieoczekiwanego i pięknego.
Jakie są plany Merliniego na kolejne miesiące? Właśnie rozpoczął nowy projekt, który prawdopodobnie zakończy się książką. - To dla mnie coś zupełnie nowego: w tej serii mieszam rzeczywistość z fikcją, aby opowiedzieć o miejscu, pewnej dolinie, z którą mam bardzo silną więź. To nie będzie reportaż, tylko bardzo osobista interpretacja miejsca – zdradza fotograf. W międzyczasie, ma nadzieję tworzyć nowe reportaże wokół aktualnych tematów.
Więcej zdjęć Merliniego znajdziecie na stronie www.francescomerlini.com.