Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
Kilka dni temu zaproponowaliśmy naszym czytelnikom, aby pożegnać Ojca Świętego osobistymi zdjęciami zrobionymi w ostatnich dniach lub wcześniej podczas papieskich pielgrzymek. Dzisiaj, w dniu pogrzebu żegnamy Jana Pawła II wspólną Galerią naszych fotografii.
W ciągu ostatnich trzech dni nadeszło zbyt wiele zdjęć, aby opublikować je wszystkie. Postanowiliśmy zaprezentować tylko jedno zdjęcie każdego z autorów. Wyjątkiem od tej reguły stały się dwa reportaże, których większe fragmenty postanowiliśmy pokazać: zdjęcia Włodzimierza Krzemińskiego z pielgrzymek '79, '83 i '87 roku oraz fotografie Tomasza Gutkowskiego, zrobione w Rzymie między 1 a 4 kwietnia 2005 roku.
Oprócz fotografii otrzymaliśmy także wiele słów, wyrażających smutek i cierpienie, ale także pełne nadziei i miłości.
***
"miłość mocna jest jak śmierć" Pnp 8, 6
Ojciec Święty nie odszedł od nas - będzie z nami tak długo jak będziemy o nim pamiętać i kochać go... pokój jego duszy
(P.J)
***
Ojcze dziękuję, że dałeś mi wiarę...
(M.H.)
***
To wielka strata dla nas wszystkich. Jednak wraz ze śmiercią Jana Pawła II
nie umierają jego słowa, dopóki je pamiętamy... Teraz Bóg ma przyjaciela u swego boku, a my zachowajmy Jana Pawła II żywego w naszej pamięci.
(P.N.)
***
My wszyscy, którzy tak tłumnie przychodzimy na msze poświęcone Janowi
Pawłowi II, zachowajmy jak najwięcej z jego nauki.
(E.W.)
***
Pozostaniesz w nas na zawsze...Ojcze...
(P.M.)
***
Żegnaj...
(A.H.)
***
Nasze drogi nigdy się nie spotkały, jednak nauczyłeś mnie pokory, wytrwałości i szacunku dla drugiego człowieka, a w dniu swojej śmierci zmartwychwstałeś...
(B.K.)
***
Byłem w Rzymie gdy z zmarł Papież
To był zupełny zbieg okoliczności. Czterodniowa wycieczka do Rzymu została zaplanowana z półrocznym wyprzedzeniem. Co więcej, chodziło tylko i wyłącznie o zwiedzanie Wiecznego Miasta, a nie o odwiedzanie Ojca Świętego. Jednak w miarę zbliżania się terminu wyjazdu, 1 kwietnia, coraz realniejsza stała się wizja stanięcia oko w oko z historią.
Jedna z towarzyszących nam osób na co dzień pracuje w Polskim Radiu. Już w taksówce na lotnisko usłyszeliśmy "jadę do pracy". W piątek od razu skierowaliśmy się w stronę Watykanu. Atmosfera tam była zupełnie inna niż teraz - na Placu Św. Piotra zgromadziło się ok. 20 - 30 tyś. osób, czyli tyle co niemal każdego "turystycznego" dnia. Byli wśród nich modlący się o zdrowie Papieża, były siostry różnych zgromadzeń, przynajmniej połowę stanowili turyści. O tym, że dzieje się coś niezwykłego świadczyła jedynie obecność niezliczonej rzeszy dziennikarzy, kamer telewizyjnych i fotoreporterów z obiektywami wycelowanymi w jeden i ten sam punkt: okno papieskich apartamentów.
Od piątkowego wieczoru, gdy wiadomo już było jak poważny jest stan Jana Pawła II, na placu przed Bazyliką gromadziło się coraz więcej ludzi. Widać było, że to już nie turyści, a wierni z niepokojem modlący się o zdrowie Papieża. Tak było przez cała sobotę.
W tym czasie miasto żyło swoim normalnym życiem. Taka jest włoska specyfika - w przewodniku Discovery Channel można przeczytać, że tylko 3-4% Rzymian uczęszcza regularnie do kościoła, a życie religijne jest ściśle oddzielone od życie codziennego.
Informacja o śmierci Papieża zastała nas przy kolacji. Pięć minut później byliśmy już na Placu. Ze wszystkich kierunków w tę samą stronę nadciągały tłumy Rzymian. O godzinie 22. Plac Św. Piotra wypełniony był w połowie, godzinę później już niemal w całości. Gdy jeden z przedstawicieli Watykanu poinformował zebranych o śmierci Papieża rozległy się brawa. Dla nas było to zaskakujące, ale potem dowiedzieliśmy się, że Włosi właśnie tak żegnają tych, których darzyli szczególnym szacunkiem. Bijące dzwony i niezwykła powaga zebranych, indywidualne modlitwy, oczy skierowane w stronę okna, w którym już nigdy nie pojawi się Jan Paweł II.
Podobnie było w niedzielę. Zmieniło się jednak coś w samym Rzymie. Tego dnia odbywały się tu wybory lokalne, ale na wszystkich planszach, na których wcześniej wisiały plakaty wyborcze pojawiły się postery z podobizną Papieża i napisem po włosku "Miasto Rzym składa hołd swojemu największemu obywatelowi".
W poniedziałek, gdy wystawiono szczątki doczesne Papieża, do Watykanu zaczęły nadciągać setki tysięcy osób, które chciały oddać mu hołd po raz ostatni. Około południa kolejka przed Bazyliką miała nie więcej niż 300m długości, a na wejście trzeba było czekać ok. 2h. Z każdą godziną wydłużała się ona, by w czwartek rano osiągnąć 5 km. Wtedy "kwestie wiary" naprawdę przekroczyły mury Watykanu.
Był to ostatni dzień naszego pobytu w Rzymie. Dalszy ciąg mogliśmy obserwować w relacjach telewizyjnych. Dopiero na miejscu, tu w Polsce, zrozumieliśmy w czym - przez przypadek - braliśmy udział. Człowiek bardzo rzadko ma świadomość tego, że jest świadkiem zmieniającej się historii. To przeżycie, niezależnie od tego czy należymy do wspólnoty chrześcijan czy nie, było bez wątpienia czymś wyjątkowym i niezapomnianym. Wielkim, jak Wielki był Jan Paweł II.
(T.G)