Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
To pierwszy bezlusterkowiec Nikona z matrycą APS-C. Mały, lekki, a jednocześnie intuicyjny i funkcjonalny ma zaspokoić potrzeby średniozaawansowanych miłośników fotografowania. Sprawdzamy, czy powtórzy sukces pełnoklatkowych modeli Z6 i Z7.
Po włączeniu aparatu możemy wykonać zdjęcie praktycznie natychmiast. Trwa to 1.3 s, a przy wybudzaniu jeszcze krócej. Jedyne opóźnienie może wystąpić, gdy używamy zmiennoogniskowego obiektywu Z. Aby aparat mógł zrobić zdjęcie, musimy odblokować obiektyw, czyli przekręcić pierścień zoomu, aby tubus się rozsunął. Po pewnym czasie zupełnie nam to nie przeszkadza. Ważne, że Z50 pracuje bez żadnych opóźnień. Przyciski i pokrętła reagują natychmiast, tak samo płynnie działa sterowanie dotykowe. Minimalne zacięcie pojawia się, kiedy chcemy powiększyć zdjęcie w trybie odtwarzania, ale trwa to ułamek sekundy.
Producent deklaruje 11 kl./s w trybie seryjnym, ale w naszym teście takie tempo osiąga jedynie w pierwszej sekundzie. W trakcie 5-sekundowej serii, po której następuje zapełnienie buforu i spadek prędkości do 2 kl./s, aparat wykonał 50 zdjęć, co w prostym rachunku daje średnią wartość 10 kl./s. To oczywiście bardzo dobry wynik, choć trochę słabszy od Sony A6400.
Seria 11 kl./s
Opróżnianie bufora z JPEG-ów trwa pół minuty, ale na szczęście funkcje aparatu nie są w tym czasie zablokowane. Z kolei maksymalna szybkość w serii RAW to już wyraźne 10 kl./s przy 26 zdjęciach w buforze. Potem aparat zapisuje już pojedyncze zdjęcie co kilka sekund, a zrzut na kartę może trwać prawie minutę. Co ciekawe, podobnie zachowuje się w trybie RAW+JPEG. Bufor może więc nie imponuje, ale ważniejsze, że nie zakłóca to dostępu do funkcji i dalszego fotografowania.
Przeznaczenie Z50 dla mniej zaawansowanych miłośników fotografowania sugeruje chociażby zastosowana migawka o mniejszym zakresie. Do dyspozycji mamy bowiem czasy od 1/4000 s do 30 s oraz Bulb. Czy w praktyce brakuje 1/8000 s? Czasami tak, jeśli używamy jasnych stałek w pełnym słońcu, ale fotografując podstawowym zoomem a brakującym 1 EV nie będziemy tęsknić.
Funkcja automatycznego doboru czułości działa bez zastrzeżeń, ale warto uważać. W trybach, w których czas migawki będzie również dobierany automatycznie, może się zdarzyć, że przy szerokim kącie będziemy mieli nawet 1/15 s. Najwyraźniej aparat najpierw dobiera czas, stosując prostą zasadę odwrotności ogniskowej, a do niego ustawia czułość. Jednak fotografowanie z ręki przy tak krótkich czasach jest ryzykowne. W menu możemy na szczęście ograniczyć najdłuższy czas, np. do 1/60 s. Warto to zrobić, dobierając go do własnych preferencji. Wskazać można również górny limit czułości, aby nie otrzymać nagle zbyt zaszumionych zdjęć.
Jak już wspominaliśmy, szybkie zużycie akumulatora następowało z powodu problemów z łącznością ze smartfonem. Okazało się jednak, że bez tego obciążenia Z50 potrafił wykonać ponad 500 zdjęć i nagrać kilka krótkich filmów na jednym akumulatorze. To naprawdę bardzo dobry wynik jak na bezlusterkowca tej klasy!
Autofokus w Nikonie Z50 to hybrydowy moduł czuły od -4 EV z 209 punktami rozmieszczonymi niemal w całym kadrze (90%). W trybie pojedynczym ostrzy bardzo szybko. Wystarczy mniej niż 0,2 s, aby wyostrzyć na bliski lub daleki obiekt. Nie jest to oczywiście wynik dorównujący reporterskiemu korpusowi, ale w swojej kategorii wypada znakomicie. Tym bardziej, że skuteczność nie spada podczas fotografowania w nocy czy w trybie ciągłym. Testowaliśmy go w naprawdę trudnych warunkach, w czasie nocnej mgły czy ostrych klubowych jupiterach. Tam, gdzie nie ma kontrastowej krawędzi, albo gdy oślepi go silne światło, oczywiście nie zadziała, jak każdy, nawet profesjonalny korpus, ale nie odnotowaliśmy sytuacji, w których mógłby nas zawieść. Wręcz przeciwnie, bardzo pozytywnie nas zaskoczył.
Szczególnie dobrze działał w trybie dynamicznym z funkcją wykrywania twarzy i oka. Fotografując występ tancerek w bardzo wymagającym, scenicznym oświetleniu, ostrzył zawsze na oku, niemal ze 100% skutecznością! Takiego wyniku w trybie ciągłym i podążaniu z punktem AF za okiem na pewno byśmy nie uzyskali. Jednak w kilku przypadkach na 100 aparat uporczywie trzymał się twarzy z drugiego planu, mimo że to ta bliższa (większa i wyraźniejsza) powinna zostać wychwycona. To były jednak marginalne sytuacje.
Jedną z zalet tego aparatu jest bardzo dobrze działający pomiar światła. To szczególnie ważne dla fotografów, którzy na początku swojej przygody nie potrafią jeszcze pewnie kontrolować parametrów ekspozycji, jak również przy rodzinnym i okazjonalnym fotografowaniu. Generalnie korektę trzeba stosować rzadko i raczej w przewidywalnych sytuacjach - fotografując śnieg, czy plaże, jak w każdym aparacie należy skompensować ekspozycję o +0.7 lub +1 EV.
Matryca APS-C o rozdzielczości 20,9 Mp umożliwia fotografowanie w szerokim zakresie ISO 100–51 200 z możliwością rozszerzenia o wartości 102 400 (H1) i 204 800 (H2). Do ISO 1600–3200 obraz jest w zasadzie wolny od szumu. Jego większy wzrost obserwujemy przy ISO 12 800, ale dopiero od ISO 25 600 mocniej degraduje drobne szczegóły. Nadal jednak nie widać tego, gdy oglądamy całe zdjęcie w rozdzielczości Full HD. Ta ogólnie dobra jakość utrzymuje się przy ISO 51 200, a nawet przy H1, choć szum jest już bardzo wyraźny. Dopiero o czułości H2 możemy powiedzieć, że jest mało użyteczna. Kolorowy szum osiąga drastyczny poziom, a przez to obraz zyskuje fioletową dominantę. Szum ma jednak dość drobnoziarnistą strukturę, dlatego po przeskalowaniu i przekonwertowaniu do odcieni szarości zdjęcie w jakości internetowej wygląda zaskakująco dobrze.
Ze świetną jakością obrazu idzie w parze bardzo dobre odwzorowanie kolorów. Automatyczny balans bieli ma trzy opcje: redukcji ciepłych kolorów, zachowania ogólnego nastroju i zachowania ciepłych barw. Praktycznie używając tylko tych trzech ustawień, możemy bardzo dobrze dopasować kolorystykę do niemal każdej sceny.
Poważnym minusem jest brak systemu automatycznego czyszczenia matrycy. Już po dwóch dniach intensywnego fotografowania 3 obiektywami mieliśmy mocno zabrudzoną matrycę. Gruszka do przedmuchiwania jest więc nieodzownym elementem zestawu Z50. Na szczęście dla kogoś, kto będzie używał tego aparatu tylko ze standardowym zoomem lub rzadko zmieniał obiektywy brak samoczyszczenia ma drugorzędne znaczenie.