Akcesoria
Black November w Next77 - promocje na sprzęt foto-wideo przez cały miesiąc
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Przyjrzyjmy się jak wyglądają te parametry, z których pierwszy jest uznawany za najważniejszy wskaźnik jakości obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;18 mm;30 mm;30 mm;50 mm;50 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F2.8;1600;1500;1600;1500;1600;1500;F4;1700;1500;1600;1500;1600;1500;F5.6;1700;1600;1600;1600;1700;1600;F8;1700;1600;1700;1600;1700;1600;F11;1700;1500;1600;1600;1700;1600;F16;1600;1500;1600;1500;1600;1500]Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z zooma Sigma 18-50 mm F2.8 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Obiektyw co prawda ani razu nie osiągnął godnego 5 punktów poziomu 1800 lph w centrum kadru, ale w całym zakresie ogniskowych docierał do 1700 lph. Dla najkrótszej ogniskowej miało to miejsce już przy F4, dla 50 mm przy F5.6 i tylko dla 30 mm ociągał się aż do F8. Przy tym rozdzielczość w narożach jest przeważnie tylko o 100 lph niższa - dotyczy to całego zakresu ogniskowych i przysłon. W sumie wynik znacznie więcej niż dobry.
Aberracja chromatyczna pojawia się dość wyraźnie przy najkrótszej ogniskowej i tylko to nie pozwala ocenić w tej kategorii zooma Sigmy na więcej niż 4 punkty. Średnie, a zwłaszcza dłuższe ogniskowe są tu znacznie lepsze.
Dystorsja
Znowu mamy typową dla wielu standardowych zoomów sytuację: bardzo dobre wyniki dla średnich i długich ogniskowych i przeciętne dla najkrótszej. Dobrze chociaż, że beczkowata dystorsja dla 18 mm ledwo przekracza 3%. Dla 30 mm mamy 0,4-procentową "beczkę", a dla 50 mm równie niedużą "poduszkę".
Winietowanie
O ile zeissowskiego zooma 16-80 mm i Tokinę 16-50 mm można jeszcze zrozumieć, że przy swych najkrótszych ogniskowych nawet z F22 nie umieją wyrównać jasności swych kadrów, o tyle trudno tego niedociągnięcia spodziewać się po Sigmie startującej od 18 mm. A jednak i ona nie wypada tu najlepiej. Na szczęście ściemnienie naroży jest wtedy mniejsze niż 1/3 EV, a przy tym bardzo łagodne - i stąd praktycznie niezauważalne. Ba, już przy F5.6 nie ma co się o tę nierównomierność burzyć. Przy 30 mm sprawa wygląda lepiej: winietowanie praktycznie znika przy F5.6, a całkowicie przy F11. Za to 50 mm reprezentuje o klasę wyższy poziom ze ściemnieniem przy F2.8 nie przekraczającym 1 EV oraz całkowitym jego zanikiem przy F5.6 (praktycznym już przy F4).
Pod światło
Tu sytuacja jest więcej niż dobra. Co prawda znowu najkrótsza ogniskowa sprawuje się najgorzej, ale tym razem oznacza to jedynie sznur drobniutkich blików pojawiających się, gdy przy zdjęciu pod ostre światło mocno przymkniemy przysłonę. Przy słabym przymknięciu mogą zdarzyć się pojedyncze plamki światła, ale tylko gdy jego źródło znajdzie się w kadrze. Problemem może być jedynie spadek kontrastu. Warto zadbać, by przednia soczewka obiektywu była osłonięta od światła padającego spoza kadru.
Cena
Sugerowana cena detaliczna wynosi 1999 zł, ale bez problemu znaleźć można sklepy internetowe oferujące ten zoom o 300 zł taniej. Cena niezbyt niska, ale to w końcu jasny zoom. Warto tu jednak przypomnieć, że poprzednia wersja była trochę tańsza, a jednocześnie konkurencyjnego Tamrona 17-50 mm F2.8 można kupić za 1400-1500 zł.
Podsumowanie
Testowany obiektyw wypada całkiem nieźle i przyznam, że podoba mi się troszkę bardziej niż testowany jakiś czas temu wspomniany wyżej Tamron. Zoom Sigmy bez wad oczywiście nie jest, bo i autofokus (w wersji do Nikonów) niezbyt szybki, winietowanie przy 18 mm mogłoby być skuteczniej usunięte, a pod światło trochę leci kontrast. Ale te wszystkie niedociągnięcia, choć powodują obniżenie ocen w poszczególnych konkurencjach, jakoś wcale nie zmieniają dość pozytywnego obrazu tego zooma. Jeśli dodamy do tego wyrównany i relatywnie wysoki w całym zakresie ogniskowych poziom rozdzielczości, stosunkowo niedużą aberrację chromatyczną, nieduże winietowanie i dystorsję przy średnich i długich ogniskowych, to wychodzi że Sigma 18-50 mm F2.8 EX DC Macro jawi się jako naprawdę ciekawa propozycja.
Dane techniczne.
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 4,5
Obsługa: 4
Rozdzielczość: 4,5
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 4
Winietowanie: 3
Zdjęcia pod światło: 4,5
Cena: 3,5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 1999 zł)
Ocena sumaryczna: 4,1
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.