Wydarzenia
Sprawdź promocje Black Friday w Cyfrowe.pl
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
;10 mm;15 mm;15 mm;20 mm;20 mm;;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;F4;1600;1500;1700*;1700*;-;-;F5.6;1600;1500;1700;1700;1700;1700;F8;1700;1500;1800;1700;1700;1700;F11;1700;1600;1700;1700;1800;1700;F16;1700;1500;1600;1600;1700;1600]* - dla F5
Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Sigmy 10-20 mm F4-5.6 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Ogromna większość zoomów wykazuje się najwyższą rozdzielczością przy najkrótszej ogniskowej. W przypadku tej Sigmy tak nie jest, ale to wina nie tyle obiektywu, co nie najlepiej układającej się współpracy z Nikonem D80. Przy ogniskowej 10 mm, w zakresie przysłon F4-8 na zdjęciach tablic testowych pojawia się bowiem "schodkowanie", które bardzo utrudnia ocenę uzyskanej rozdzielczości. 1700 lph widoczne bez problemów przy F11 i F16 może sugerować, że przy F8 i - być może - przy F5.6 Sigma uzyskuje 1800 lph. Ocena dla tych otworów przysłony wyglądu pól testowych na poziomie 1600 i 1700 lph, także potwierdza możliwość osiągania 1800 lph - gdyby nie artefakty. Skoro jednak wartości tej nie możemy jednoznacznie stwierdzić, to i deklarować jej nie wypada. Niezbyt to jednak przeszkadza w przyznaniu za rozdzielczość pięciu punktów. Przy dłuższych ogniskowych osiągany jest poziom 1800 lph, przy minimalnej albo wręcz zerowej różnicy w stosunku do brzegów. To duże osiągnięcie jak na tak szerokokątny obiektyw.
Równie wysoko należy ocenić zupełny brak komy i astygmatyzmu. Nie można już tego jednak powiedzieć o bocznej aberracji chromatycznej, która przy najkrótszej ogniskowej nie dość że jest silna, to charakteryzuje się najbardziej wyrazistą parą barw: żółcią i fioletem. Jest ona jednak znacznie lepiej widoczna na zdjęciach studyjnych niż plenerowych. Dobrze też, że w środku i przy końcu zakresu ogniskowych aberracja chromatyczna została wystarczająco dobrze, choć nie całkowicie skorygowana.
Dystorsja
Ultraszeroki kąt widzenia może sugerować potężną dystorsję beczkowatą, ale nic z tego. Sigma wypada tu bardzo przyzwoicie, gdyż przy ogniskowej 10 mm wykazuje się zaledwie 2,7-procentową "beczką". Nieduża wartość powinna cieszyć, lecz są jeszcze dwa minusy. Odkształcenie szybko bowiem narasta blisko naroża kadru, a potem na długim odcinku jest niemal idealnie prosto. Taki przebieg po pierwsze utrudnia skorygowanie dystorsji w edytorze zdjęć, a poza tym powoduje, że zniekształcenia w samych narożach kadru są bardziej widoczne niż przy innych kształtach "beczki". Porównanie z zachowaniem reszty konkurentów będzie można zobaczyć w podsumowaniu testu.
O dystorsji występującej przy średnich i dłuższych ogniskowych nie ma co się rozpisywać. Jest to "poduszka" o maksymalnym odkształceniu na poziomie 0,8-0,9%, a więc choć niewątpliwie widoczna, to rzadko uciążliwa.
Winietowanie
Z winietowaniem nie jest dobrze, a problem dotyczy nie tylko najkrótszej ogniskowej, choć to właśnie ona wypada najgorzej. Przy otwartej przysłonie ściemnienie naroży wynosi 1,5 EV, a sam przebieg winietowania jest dość oryginalny. Jasna plama w centrum kadru łagodnie ściemnia się w stronę rogów, a blisko nich następuje gwałtowne pogorszenie sytuacji. Dobrze, że po przymknięciu do F11 winietowanie staje się bardzo łagodne i niezbyt widoczne, choć nawet przy F22 ściemnienie naroży w stosunku do centrum sięga prawie 2/3 EV.
W ogromnej większości zoomów sytuacja przy średnich ogniskowych jest o niebo lepsza niż przy krótkich, ale nie w tej Sigmie. Przy 15 mm i F5 naroża są ściemnione o 1,5 EV, choć wyraźnie łagodniej niż dla ogniskowej 10 mm. Jednak i tu F22 nie likwiduje winietowania, a pozostawia nierównomierność na poziomie 0,5 EV - całe szczęście bardzo łagodną i słabo widoczną. Najdłuższa ogniskowa jest tylko troszkę lepsza: przy pełnym otworze przysłony rogi mamy o 4/3 EV ciemniejsze, a F22 już winietowania nie wykazuje.
Takie wyniki otrzymaliśmy w teście studyjnym, który jak zwykle okazał się bardziej morderczy dla obiektywu niż test plenerowy. Tu nawet dla ogniskowej 10 mm i przysłony F4 musiałem dobierać motyw i jego naświetlenie, by owe -1,5 EV w rogach kadru było wyraźnie widać. Tak więc w znacznej części sytuacji zdjęciowych można się winietowaniem nie przejmować, w każdym razie jeśli korzystamy z otworu przysłony F8 lub mniejszego. Pamiętajmy jednak, że gdy w narożach kadru nie będzie jasnego nieba, a jakiś ciemny motyw o równej jasności, to Sigma 10-20 mm może nam zrobić brzydkiego psikusa.
Pod światło
Bliki? Rozświetlenia? Nic z tych rzeczy! Czasami, bardzo rzadko po przeciwległej do położenia źródła światła stronie kadru może pojawić się malutki, pojedynczy jasny punkcik, ale to praktycznie wszystko. Tak dobre zachowanie się obiektywu przy zdjęciach pod światło, sprowokowało mnie do dogłębnego testu, w którym po długim wysiłku udało się wydusić z tej Sigmy coś więcej. Efekt widać na zdjęciu poniżej, ale pojawia się on wyłącznie przy jedynym, bardzo konkretnym położeniu źródła światła i nie ma jakichkolwiek problemów z jego uniknięciem za pomocą minimalnej korekty położenia aparatu. Piątka z plusem.
Cena
Cena sugerowana to obecnie 2199 zł, ale obiektyw ten w można bez problemów kupić za 1850-1900 zł. To może niemała suma, ale należy wziąć pod uwagę, że nie jest to obiektyw zaprojektowany do powszechnego użytku i dla przeciętnego fotoamatora. Poza tym to przecież topowa sigmowska seria EX. Do tego żaden inny obiektyw przeznaczony do lustrzanek z matrycą APS-C nie widzi tak szeroko. Uprzedzając fakty dotyczące następnych części testu dodam też, że oba konkurencyjne zoomy "niezależne" kosztują niemal dokładnie tyle samo, a Nikkor jest dwukrotnie droższy. W tej kategorii Sigmie bez wątpienia należą się cztery punkty.
Podsumowanie
Sigma AF 10-20 mm F4-5.6 EX DC HSM to naprawdę dobry obiektyw. O jego wysokiej klasie świadczy fakt uzyskania sumarycznej oceny 4,5 przy zaledwie 2,5 punktu za winietowanie. Ta wada to niewątpliwie jeden z najtwardszych orzechów do zgryzienia dla konstruktorów tego typu optyki i niskiej ocenie trudno się dziwić. W praktyce winietowanie nie musi zawsze przeszkadzać, podobnie jak oceniona gorzej niż większość parametrów jakościowych aberracja chromatyczna, którą łatwo zauważyć na testowych zdjęciach studyjnych, ale na plenerowych już trudniej. W sumie nie ma powodów do narzekań. No i tylko ciekawe jak w porównaniu z Sigmą wypadną pozostali konkurenci...
Dane techniczne:
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 5
Obsługa: 5
Rozdzielczość: 5
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 4
Winietowanie: 2,5
Zdjęcia pod światło: 5,5
Cena: 4 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 2199 zł)
Ocena sumaryczna: 4,5
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.