Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Zaczynamy od intymnego portretu ostatnich dni Kazimierza Marcinkiewicza na stanowisku premiera. Polityka uwiecznił w czerni i bieli Filip Ćwik, który towarzyszył mu przez dwa dni, starając się pod medialną maską zobaczyć prawdziwego człowieka. Czy mu się udało? Raczej nie, ale mimo to zdjęcia są bardzo dobre. Drugą "polityczną" galerią jest prezentacja prac Mariusza Foreckiego (również czarno-białych). Powstałe podczas prawyborów we Wrześni fotografie pokazują, do jakiego stopnia podczas kampanii wyborczej politycy stają się takim samym produktem, jak mięso czy sprzęt RTV. Szkoda, że nie można ich wymienić na gwarancji... Autor po raz kolejny udowadnia, że ma doskonałe oko i potrafi zauważyć dobre zdjęcie w pozornie mało fotogenicznych sytuacjach.
Drugim tematem zimowego wydania "5 klatek" jest opowieść o mniejszościach kulturowych i etnicznych. Poświęcono jej aż trzy prezentacje. W poprzednim numerze oglądaliśmy zdjęcia Rafała Milacha portretujące życie "polskich" Wietnamczyków, w tym zamieszczono jego relację z trzydniowego zlotu muzułmanów. Autor zdaje sobie sprawę, że w tak krótkim czasie nie mógł poznać i zrozumieć tej społeczności, ale i tak prezentowane prace cechuje niezbędna u fotoreportera wrażliwość. Poza tym są też po prostu bardzo efektowne wizualnie, więc z pewnością warto im się przyjrzeć. Arkadiusz Gola przez pięć lat dokumentował życie cygańskiej rodziny zamieszkałej w Zabrzu i Rudzie Śląskiej. Temat trudny ze względu na brak ufności Cyganów wobec obcych, ale fotograf podołał zadaniu. Z wyczuciem wkroczył w ich hermetyczny świat i stworzył ciepły portret fascynującej kultury. Jeśli ktoś lubi nieco staroświecki, czarno-biały fotoreportaż z pewnością się nie zawiedzie. Autor kolejnej galerii, Piotr Małecki, podczas swojego czterotygodniowego pobytu w Londynie portretował Polaków, którzy wyemigrowali do stolicy Anglii. Nie skupił się jednak tylko na ostatniej fali będącej wynikiem otwarcia tamtejszego rynku pracy - oglądamy szerokie spektrum od starej Polonii (reprezentowanej choćby przez Irenę Anders - wdowę po generale), przez bezrobotnych i bezdomnych, po pracujących legalnie, ale niezbyt zamożnych i ludzi, którym się powiodło.
Polską część numeru wieńczą zdjęcia dwóch Grzegorzów - Dąbrowskiego i Dembowskiego. Ten pierwszy prezentuje kolorowe, niezwykle efektowne i smakowite wizualnie fotografie... wypadków. Jeśli chodziło o wstrząśnięcie widzem, to chyba się udało - aż ciarki przechodzą. Jednak mimo wszystko takie przeestetyzowanie może wzbudzać protest. Ale z pewnością jest o czym dyskutować! Zupełnie inny jest materiał autorstwa Grzegorza Dembińskiego, który wybrał się z aparatem na "Przystanek Woodstock", czyli festiwal, który co roku przyciąga ponad 100 tys. młodych ludzi. Oglądamy klasyczne czarno-białe kadry, które niestety nie do końca przekonują - chyba że kogoś interesuje fenomen "Przystanku", wtedy prace Dembińskiego mogą zaciekawić. To najsłabsza prezentacja numeru.
Na dodatek czesko-słowacki składają się trzy galerie: Evzena Sobka, Andreja Balco i Karela Tumy. Dwaj pierwsi pokazują luźne cykle o życiu po przemianach wczesnych lat 90. ubiegłego wieku. Tuma z kolei prezentuje czarno-białe migawki powstałe w praskich pubach, w których kelnerki pracują topless. Wszystkie "czechosłowackie" zdjęcia są lekkie, ironiczne, znakomicie i nowocześnie sfotografowane.
Większości prezentacji towarzyszą krótkie rozmowy z autorami. Fajnie, że zostały zamieszczone na samym końcu (po każdej galerii), dzięki czemu nie wpływają na pierwszy odbiór fotografii. W numerze znajdziemy też felieton Marcina Burasa zatytułowany "Jak nie zostać impotentem". Już drugi raz ten autor publikuje napastliwy tekst, w którym wyżywa się na czymś, co go denerwuje. Tym razem wziął na warsztat jakże podejrzane słowo "projekt". Warto przeczytać krótką (za krótką!) rozmowę z Ireneuszem Zjeżdżałką na temat wystawy "Nowi dokumentaliści" prezentowanej w tym roku w warszawskim CSW. Zestawiono ją z polemiką Kuby Malera - polemiką raczej niezbyt trafioną, ponieważ obaj panowie nieco się rozmijają, ale warto się o tym przekonać samemu. Tekstową część uzupełnia obszerny wywiad z Tomaszem Tomaszewskim. Krótko mówiąc, jest co czytać. To dobrze - nie samymi obrazami człowiek żyje.
Bardzo nas cieszy, że poziom "5 klatek" podnosi się z numeru na numer. Różnica jakościowa w drugim wydaniu w stosunku do pierwszego była ogromna. Teraz nie mamy do czynienia z tak dużym skokiem, ale też pułap początkowy był wysoki. Najważniejsze są zdjęcia, a tym trudno cokolwiek zarzucić. Redakcja miesza znane nazwiska z młodością, czerń i biel z kolorem, fotografię na czasie z tradycyjnym podejściem do tematu, słowem - dla każdego coś miłego. Dalsze zwiększenie części publicystycznej (rozmowy z autorami, felietony, polemiki) to krok w dobrą stronę, choć z pewnością czysto dziennikarską część magazynu można by jeszcze nieco dopracować. Mimo to "5 klatek" ma już kłopoty wieku niemowlęcego za sobą, czego najlepszym dowodem jest najnowsze wydanie. Wszystkich miłośników fotoreportażu zachęcamy do pobrania ostatniego tegorocznego numeru kwartalnika i smakowania go w przerwach między kolejnymi potrawami z wigilijnego stołu. Naprawdę warto!