Aparaty
Leica M11 Black Paint - nowa wersja, która pięknie się zestarzeje
Zapraszamy do lektury pierwszej części testu porównującego dwa standardowe zoomy producentów niezależnych, charakteryzujące się stałą jasnością F2.8. W towarzystwie Nikona D80 jako pierwsza wystąpi świeżo wprowadzona na rynek Tokina AT-X 16-50 mm F2.8 PRO DX, a w następnej kolejności Sigma 18-50 mm F2.8 EX DC MACRO.
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
border=1;sizex=7;sizey=8;headersx=0;headersy=0;|
;16 mm; ;30 mm; ;50 mm; ;
;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;Środek;Brzeg;
F2.8 ;1600; 1100; 1500; 1400; 1500; 1400;
F4 ;1700; 1500; 1600; 1500; 1600; 1500;
F5.6 ;1700; 1500; 1600; 1500; 1600; 1500;
F8 ;1800; 1500; 1700; 1600; 1700; 1500;
F11 ;1700; 1500; 1600; 1600; 1700; 1500;
F16 ;1700; 1500; 1600; 1500; 1600; 1500
Wartości rozdzielczości obrazu uzyskanego z Tokiny 16-50 mm F2.8 przy poszczególnych ogniskowych i przysłonach, w środku i na brzegu kadru, wyrażone w liniach na wysokości kadru (lph).
Od razu rzuca się w oczy liczba 1100 oznaczająca bardzo kiepską rozdzielczość obrazu na brzegu kadru przy najkrótszej ogniskowej i przysłonie F2.8. Podobnego efektu można się było spodziewać, choć z pewnością nie aż tak niskiej wartości. Wystarczy jednak przysłonę przymknąć do F4, a już mamy bardzo przyzwoity wynik 1500 lph, a jednocześnie 1700 lph w centrum kadru. Maksymalnie przy ogniskowej 16 mm Tokina osiąga bardzo dobre 1800 lph, ale ma wtedy aż 300 lph różnicy rozdzielczości w kadrze. 30 mm jest znacznie równiejsze, choć rozdzielczość w centrum minimalnie gorsza. Ogniskowa 50 mm oznacza podobny jak dla 30 mm poziom w centrum i minimalnie gorszy (brak 1600 lph) na brzegach. Najwyżej ocenić chyba należałoby średnie ogniskowe, a najbardziej kontrowersyjna jest bez wątpienia ogniskowa najkrótsza: bardzo dobre wyniki w centrum i spora (przy F2.8 ogromna) różnica w stosunku do brzegów.
Marne wyniki tego zooma przy najkrótszej ogniskowej na brzegach klatki wynikają z nagromadzenia w tym obszarze mnóstwa wad. Jest tam obecna nie tylko aberracja chromatyczna, ale koma, astygmatyzm, a na to wszystko nakłada się spadek kontrastu. Dobrze że wraz z przymykaniem przysłony większość tych wad zanika. Wystarczy użyć F5.6, a kontrast jest już bardzo przyzwoity, astygmatyzm chowa się w samiutkie naroża, a pozostaje tylko efektowna i silna boczna aberracja chromatyczna. Ta nie zniknie nawet po mocnym przymknięciu przysłony, bo nie ma tego w zwyczaju. Gorzej, wysoki kontrast obrazu powoduje że aberracja ta staje się dobrze widoczna. Przy średnich ogniskowych aberracja chromatyczna bardzo słabnie, a i pozostałe wady występują z mniejszą intensywnością. Podobnie rzecz się ma przy najdłuższej ogniskowej, z tym że tu aberracja chromatyczna jest jeszcze mniej widoczna.
Dystorsja
I znowu przy najkrótszej ogniskowej Tokina nie zachwyca epatując ponad 4-procentową "beczką". Są na rynku gorsze od niej konstrukcje zaczynające się od 17, czy 18, a nie 16 mm, ale czy to jakieś usprawiedliwienie? Dobrze że wraz z wydłużaniem ogniskowej dystorsja szybko słabnie i przed środkiem zakresu zooma zaczyna przekształcać się w "poduszkę". Przy 30 mm maksymalne odkształcenie kadru to mniej niż 0,1%, a przy 50 mm 0,7%.
Winietowanie
Tym razem zacznę od dobrych wiadomości. Przy średnich i dłuższych ogniskowych winietowanie jest dość ostre, czyli ściemnienie szybko narasta, ale zajmuje znikome części kadru przy samych jego narożach. Jest przy tym bardzo łatwo likwidowane - wystarczy użyć przysłony F5.6, a w praktyce nawet F4, by nie było ono zauważalne. Przy pełnym otworze ściemnienie wynosi 2/3 EV dla 30 mm i 1 EV dla 50 mm. Natomiast ogniskowa 16 mm jak zwykle sprawia problemy i są one bardzo zbliżone do tych znanych z testowanego już zooma Zeissa 16-80 mm. Tak jak i tam, tak i tu przy pełnym otworze mamy do czynienia z silnym (5/3 EV) i ostrym ściemnieniem naroży oraz z niemożnością całkowitej jego likwidacji: przy F22 naroża nadal ciemniejsze są od środka kadru o 1/2 EV. Przyznać jednak należy, że przy tak mocno przymkniętej przysłonie winietowanie jest bardzo łagodne, a więc słabo widoczne, a przy tym identyczne ściemnienie uzyskujemy już przy F8. I jeszcze jedna sprawa, ostre winietowanie o 5/3 EV na testowym zdjęciu studyjnym wygląda bardzo nieciekawie, ale przyjrzyjmy się pokazanemu niżej porównaniu ze zdjęciami plenerowymi. Widać że diabeł nie zawsze musi być taki straszny, a z pewnością zależy to od motywu, jasności naroży itd.
Pod światło
W tej dziedzinie do Tokiny nie można mieć większych zastrzeżeń. Palców jednej ręki nie wystarczy do policzenia blików tylko gdy źródło ostrego światła w prowadzimy w kadr, ustawimy ogniskową 16 mm, a przysłonę mocno przymkniemy. Ale w jakiejkolwiek innej sytuacji blików nie ma wcale lub pojawiają się 2-3 słabiutkie i nikomu nie wadzące. Jeśli mocne światło pada na przednią soczewkę, to minimalnie spada kontrast zdjęcia - różnice w zdjęciach z dokładnie osłoniętym i odsłoniętym obiektywem są ledwie zauważalne.
Cena
Obiektyw ten bardzo niedawno wszedł na rynek, więc pojawia się w niezbyt dużej liczbie sklepów, a ceny trzymają się bardzo blisko sugerowanej przez polskiego dystrybutora wartości 2049 zł. To dość dużo jak za standardowy zoom, z tym że ten nad wieloma innymi przeważa wysoką jasnością, a nad niemal wszystkimi skróconym do 16 mm dołem. Liczyć należy, że w ciągu kilku miesięcy najniższe ceny na półkach spadną do ok. 1500 zł i wtedy ocenić je będzie można na cztery punkty. Na razie Tokinie 16-50 mm przyznajemy tylko trzy i pół.
Podsumowanie
Tradycyjnie najkrótsza ogniskowa nie zachwyciła i choć tylko dla niej zoom osiągnął 1800 lph, to poza tym 16 mm oznacza porażkę w niemal każdej dyscyplinie. Części problemów można jakoś zaradzić, ale części nie. Stąd stosunkowo niskie oceny w niemal wszystkich jakościowych kategoriach testu. Ciekawe czy bliźniaczy zoom Pentaksa wypadnie podobnie.
Dane techniczne:
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 5
Obsługa: 4,5
Rozdzielczość: 4
Aberracja chromatyczna: 3,5
Dystorsja: 3,5
Winietowanie: 2,5
Zdjęcia pod światło: 4,5
Cena: 3,5 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 2049 zł)
Ocena sumaryczna: 3,9
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Za pomocą dotychczasowych metod trudno też testować rozdzielczość aparatów cyfrowych - także ze względów wyżej opisanych. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Rozdzielczość określamy tu w liniach na wysokość obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, przeliczając najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.