Branża
Zebraliśmy dla Was oferty Black Friday i Black Week w jednym artykule! Sprawdźcie najlepsze promocje od producentów i dystrybutorów
Rozdzielczość i aberracja chromatyczna
Rozdzielczość to jeden z najważniejszych parametrów do oceny obrazu tworzonego przez obiektyw. Procedura testu objaśniona jest na końcu artykułu (czytaj), a tu prezentujemy jedynie wyniki.
No, w kwestii rozdzielczości nijak tu nie pasuje określenie "zoom do wszystkiego, czyli do niczego". Fajerwerków żadnych nie widać, ale też do niczego nie można się przyczepić. Dla średnich i długich ogniskowych mamy czwórkowe wyniki 1600 lph w centrum klatki i tyle samo albo o 100 lph mniej dla naroży. Przy tym 35 mm i 70 mm już dla otwartej przysłony reprezentują poziom 1600 / 1500 lph (środek / brzeg). Najdłuższa ogniskowa zgodnie z przewidywaniami ciut gorsza, z wynikiem 1400 lph w narożach dla otwartej przysłony. Poza tym obraz jest wyraźnie miększy niż przy krótszych ogniskowych. Dobrze jednak, że już F8, czyli przymknięcie o zaledwie jedną działkę daje maksimum rozdzielczości. Ten brak konieczności przymykania to reguła dla całego zakresu zooma. Dla 35 mm również wystarcza F8, a 70 mm i 18 mm nie wymagają przymykania zupełnie. Rzadka rzecz! Przy tym najkrótsza ogniskowa bardzo miło zaskakuje naprawdę wysokim poziomem rozdzielczości 1800 / 1600 lph obowiązującym od pełnego otwarcia do F5.6. Mocniej lepiej nie przymykać gdyż rozdzielczość spada, ale wyraźniejsze pogorszenie ostrości widać dopiero przy F16 - to zresztą kolejna reguła dla całego zakresu ogniskowych. Czwórka z malutkim plusem za najkrótszą ogniskową.
Z aberracją chromatyczną już nieco gorzej, choć do złych wyników jeszcze daleko. Problemem jest przede wszystkim najdłuższa ogniskowa, gdy aberrację widać dobrze przy pełnym otworze przysłony, a po jej przymknięciu staje się bardzo wyraźna. Ciut lepiej rzecz wygląda przy 18 mm i 70 mm, gdy tylko silne przymknięcie powoduje że aberracja chromatyczna może wadzić. Najlepiej wyglądają ogniskowe średnio krótkie, gdzie w ogóle widać ją tylko po konkretnym przymknięciu przysłony. Żeby przy 35 mm nie było zbyt pięknie, wyłazi trochę astygmatyzmu. Czwórka z minusem.
Dystorsja
Sytuacja przy średnich i długich ogniskowych jest dość wyrównana. Mamy tu dystorsję poduszkowatą zmniejszająca się od wartości 1,7 % przy 35 mm do 1,3 % przy 125 mm. Taką dystorsję widać, choć przeważnie nie będzie ona przeszkadzać. Ale już 2,7-procentowej "beczki" pojawiającej się przy najkrótszej ogniskowej już tak pobłażliwie ocenić nie można. Ją będzie widać o wiele częściej. Trója z plusem.
Winietowanie
Wada ta przeszkadza przy poszczególnych ogniskowych bardzo podobnie jak dystorsja. Prawdziwy problem mamy jedynie przy najkrótszej ogniskowej, gdy przy otwartej przysłonie ściemnienie naroży kadru nie dość że wynosi aż 1,5 EV, to jest dość ostre, a więc bardzo dobrze widoczne. Pełna jego likwidacja wymaga przymknięcia przysłony aż do F16, ale już przy F11 sytuacja jest praktycznie opanowana. Przy 35 mm, 70 mm i 125 mm, przy otwartej przysłonie ściemnienie to 1 EV lub ciut mniej i dotyczy samiutkich rogów kadru. Najmniej ostre jest przy 35 mm i tu sprawę załatwia F8, a w praktyce nawet F5.6. Nieco gorzej przy dłuższych ogniskowych, gdzie dla wyrównania jasności kadru należy korzystać z F8. Gdyby nie najkrótsza ogniskowa, obiektyw można by ocenić na cztery punkty, nawet z niewielkim plusikiem. A tak tylko trzy i pół punktu.
Pod światło
Po kilkunastosoczewkowych superzoomach nie należy spodziewać się rewelacji. Tyle innych problemów muszą rozwiązać ich konstruktorzy, że zachowaniu się przy zdjęciach pod światło nie mogą przypisywać zbyt wysokiego priorytetu. Dlatego zaskoczyły mnie i ucieszyły wyniki Sigmy 18-125 mm. O spadku kontrastu nie ma mowy, a więcej niż 2-3 blików nie uświadczymy nawet po mocniejszym przymknięciu przysłony. Napotkamy je jednak wyłącznie przy najkrótszych i średnio-krótkich ogniskowych, w pierwszym przypadku zarówno gdy źródło światła znajduje się w kadrze, jak i tuż poza nim. Dość dobrze jest też wtedy widoczna plama wokół źródła światła. Z tym że to już wszystkie wady, które należało by wymienić. Obiektyw zasługuje tu na 4,5 punktu. Tak dobrego wyniku nie spodziewałem się.
Cena
Testowany obiektyw jest dość nową konstrukcją, stąd nie dziwi skromna różnica pomiędzy sugerowaną przez dystrybutora ceną detaliczną, a cenami na półkach sklepowych. Pierwsza wynosi 1399 zł, a zakres 5 najniższych cen znalezionych przez wyszukiwarkę www.skapiec.pl to 1269 - 1298 zł. Z pewnością nie są to wartości bardzo niskie, ale to w końcu dość zaawansowany obiektyw z ultradźwiękowym napędem autofokusa i stabilizacją obrazu. Można też podejrzewać że ceny sklepowe będą sukcesywnie spadały wraz z nasycaniem się rynku tą nowością. Cztery punkty.
Podsumowanie
Sumaryczna ocena 4,0 to jak na superzooma zupełnie przyzwoicie. Przecież musi on jednocześnie być przygotowany do pełnienia roli optyki szerokokątnej, standardowej i długoogniskowej, a przy tym powinien być nieduży i w miarę tani. Sigma dobrze wybrnęła z tego skomplikowanego problemu, a powyższa ocena w żaden sposób nie upoważnia do określenia tego zooma jako "optyki do niczego". W końcu w żadnej z konkurencji testu nie zanotował ewidentnej wpadki. Do konstruktorów obiektywu mam trochę żalu za sposób podejścia do najkrótszej ogniskowej. Udało się tam uzyskać bardzo dobrą rozdzielczość obrazu 1800 / 1600 lph obowiązującą już od pełnego otworu przysłony, ale dystorsja ma 2,7 %, a ostre winietowanie ściemnia naroża o 1,5 EV i wcale nie jest łatwo je usunąć. Może lepiej było nie szarpać się tak z rozdzielczością i pozostawić ją na poziomie 1600 lph obowiązującym dla pozostałych ogniskowych, a bardziej skupić się na skorygowaniu dystorsji i winietowania. Wiem że nie można wprost zamienić 200 lph na redukcję dystorsji o 1,5 % i ściemnienia naroży o 0,7 EV, ale odpowiednie ustawienie priorytetów mogłoby spowodować że obiektyw wypadłby dobrze w każdej części testu.
Dane techniczne:
Konstrukcja optyczna (soczewki/grupy): 16/12
Kąt widzenia: 76,1-12,9°
Minimalny otwór przysłony: F22-32
Minimalny dystans ostrości: 0,35 m
Maksymalna skala odwzorowania: 0,26 (1:3,8)
Średnica mocowania filtrów: 67 mm
Wymiary (średnica x długość): 74 x 88,5 mm
Masa: 490 g
Sugerowana cena detaliczna: 1399 zł
Oceny (w skali 1-6):
Konstrukcja: 4
Obsługa: 4
Rozdzielczość: 4
Aberracja chromatyczna: 4
Dystorsja: 3,5
Winietowanie: 3,5
Zdjęcia pod światło: 4,5
Cena: 4 (zalecana przez producenta cena detaliczna: 1399 zł)
Ocena sumaryczna: 4
Znane i wykorzystywane od wielu lat testy rozdzielczości oparte na zdjęciach tablic testowych z naniesionymi wieloma polami kreskowymi odpowiadającymi poszczególnym rozdzielczościom wyrażonym w liniach (formalnie: parach linii) na milimetr, sprawdzają się świetnie przy fotografowaniu na filmach, ale w przypadku cyfry często zawodzą. Powodem jest przede wszystkim mora, która często utrudniała rozpoznanie widoczności linii na polach testu. Część obiektywów do lustrzanek cyfrowych można testować z użyciem aparatów analogowych i w ten sposób nadal wykorzystywać tego typu tablice, ale taka metoda nie przyda się na nic w przypadku obiektywów do lustrzanek Systemu 4/3, czy canonowskiej optyki EF-S, której do aparatów na film zamontować się nie da. Dlatego korzystamy z tablicy testowej bardziej przydatnej dla fotografii cyfrowej, a przy tym z tak dobranymi grubościami linii, by wyniki można było porównywać z popularnym standardem testu opartym na tablicy ISO 12233. Płynna zmiana grubości linii pól testowych pozwala precyzyjnie rozpoznać granicę przy której obiektyw (plus matryca) przestają rozpoznawać szczegóły.
Wszystkie zdjęcia testowe wykonujemy przy natywnej czułości przetwornika obrazu, pośrednich ustawieniach kontrastu, wyostrzenia szczegółów, nasycenia barw i redukcji szumów ISO oraz wyłączonej redukcji szumów pojawiających się przy długich ekspozycjach. Obrazy zapisywane były jako pliki JPEG o pełnej rozdzielczości i najsłabszej dostępnej kompresji. Zdjęcia oceniamy wzrokowo przy użyciu przeglądarki ACDSee 5.0.
Rozdzielczość określamy w liniach na wysokości obrazu lph (z ang. lines per picture height), co oznacza, że jeśli najgęściej rozmieszczone, ale jeszcze rozpoznawalne linie pola testowego leżą przy liczbie 16, to na całej wysokości poziomego kadru będziemy mogli rozpoznać 1600 linii. Dwa zera pominęliśmy, gdyż ich obecność utrudniałaby zmieszczenie wszystkich liczb przy polu testowym. Rozdzielczości w pionie i w poziomie przeważnie nie są identyczne, a jako wynik testu przyjmujemy mniejszą z odczytanych wartości. Te wartości podajemy w tabeli, ale do wyznaczenia punktowej oceny dodatkowo je opracowujemy, "przeliczając" najwyższy osiągnięty wynik w centrum kadru na matrycę 1-megapikselową. Owo przeliczenie oznacza podzielenie wyniku przez R, gdzie R oznacza liczbę milionów punktów obrazu w użytej do testu cyfrówce. Dzięki tej operacji możemy łatwo odnieść do siebie rozdzielczości obrazu powstałego w aparatach z przetwornikami o różnej rozdzielczości. Owo przeliczenie pozwala ocenić jak ze sobą współpracują obiektyw i aparat, czy użycie aparatu o większej rozdzielczości matrycy poskutkuje odpowiednio większą rozdzielczością zdjęć itd.
Tak opracowane wyniki przekładają się na następujące oceny punktowe:
Na ostatniej stronie testu zamieszczamy przykładowe zdjęcia do pobrania.