Mobile
Oppo Find X8 Pro - topowe aparaty wspierane AI. Czy to przepis na najlepszy fotograficzny smartfon na rynku?
Druga, udoskonalona wersja flagowego plecaka Shimoda ma być najlepszym wyborem dla poszukiwaczy przygód i pięknych kadrów. Jak wypada w praktyce? Sprawdziliśmy podczas dwumiesięcznego, praktycznego testu.
Shimoda to stosunkowo młoda marka stworzona w 2017 roku przez zaprzyjaźnionych fotografów Iana Millara i Petera Waisnora. Ian dorastał pośród przyrody Kolumbii Brytyjskiej co w naturalny sposób pchnęło go w stronę fotografii outdoorowej – dla magazynów freestylowych fotografował i filmował sporty deskowe i rowerowe, wspinaczkę i oczywiście piękne kanadyjskie krajobrazy. Pomysł założenia firmy narodził się podczas fotograficznego hikingu z Peterem po wschodnim wybrzeżu Japonii. A dokładnie podczas campingu w małej portowej miejscowości Shimoda...
Podróżniczy background twórców marki miał z pewnością duży wpływ na szybki rozwój firmy. Ian lubi zresztą podkreślać, że siłą Shimody jest społeczność a kolejne produkty to efekt współpracy z fotografami, którzy dają im cenny feedback. Każdy nowy model Ian prezentuje osobiście na YouTube i jest przy tym niezwykle przekonujący. Przekonał również sporą rzeszę fotografów, którzy zaufali mu i „wykopali go” za pośrednictwem serwisu Kickstartet na szerokie wody i światowe rynki. W tym również do Polski.
Przejdźmy jednak do rzeczy i zobaczmy, czy najnowszy model Shimoda Explore V2 30, to faktycznie najlepszy plecak dla wymagającego fotografa na polskim rynku.
Model V2 (version 2), jak tłumaczy producent, ma stanowić „połączenie wygody i podstawowych rozwiązań podróżniczej serii Explore, z odpornością i wytrzymałością typową dla linii Action X”. W drugiej generacji pojawia się kilka ważnych zmian ale też cała lista drobnych udoskonaleń, które poprawiają wygodę, bezpieczeństwo i rozwijają jeszcze funkcjonalność.
Przede wszystkim plecaki V2 mają być lepiej zwymiarowane, tak by spełniały wymogi bagażu podręcznego większości linii lotniczych (V2 30 w UE / V2 35 również w USA). Jest to kwestia, którą przed każdym lotem warto sprawdzić bardzo uważnie. Linie lotnicze od czasu pandemii wydają się znacznie bardziej restrykcyjne a z pewnością nie chcecie, by wasz cenny sprzęt (w równie cennym plecaku) trafił do luku bagażowego, obijany po drodze w lotniskowej sortowni.
A skoro mowa o wymiarach. V2 30 to pośredni model linii explore. Dostępne są jeszcze wersje o pojemności 25 oraz 35L. Plecaki Explore V2 30 i 35 można kupić samodzielnie lub jako zestaw (Starter Kit) z małym kontenerkiem na sprzęt. Wersja V2 25 dostępna jest tylko w opcji Starter kit.
Oprócz litrażu różnią się przede wszystkim ceną (kolejno 1699, 1799 i 1899 zł za starter kit) i wagą. Model V2 35 jest aż o 0,5 kg cięższy (2,6 kg) od modelu V2 25, ale między dwoma mniejszymi wersjami jest już tylko 100 g różnicy. Testowany model to 2,1 kg, z czego 490 g waży wyjmowany kontenerek Core Unit Small Mirrorless. Wydaje się więc najlepszym kompromisem. Poza tym zastosowane materiały oraz funkcjonalność są dokładnie takie same.
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy wadze bo w przypadku rozwiązań dla podróżników jest to parametr bardzo istotny. Sam plecak waży 1,6 kg, jeszcze zanim cokolwiek do niego włożymy. Czy to dużo? Biorąc pod uwagę litraż 30 l to stosunkowo dużo. Na rynku są również plecaki lżejsze (jak Peak Design Travel Backpack czy F-Stop Kashmir 30L) ale są to zazwyczaj konstrukcje prostsze i mniej odporne.
Znalezienie kompromisu między wytrzymałością, funkcjonalnością i niską wagą jest chyba największym wyzwaniem dla projektantów. Shimoda zbliża się tu do granicy, ale nagroda też jest niemała. Jakość materiałów, staranność wykończenia, i lista najróżniejszych „sprytnych” rozwiązań wręcz zadziwia. Ale po kolei.
Seria Explore to plecaki typu 50/50, które projektowane są z myślą o fotografach, ale dzięki systemowi wymiennych kontenerków Core Unit, można łatwo zmienić ich przeznaczenie. Wybierając właściwy rozmiar, możemy wypełnić je sprzętem, lub zmienić w plecak turystyczny czy też miejski, zupełnie kontenerek usuwając.
Rozmiar 30L wydaje się drogą środka. To plecak wystarczająco duży, by spakować się na weekendowy wyjazd, a odchudzony - bez pasa biodrowego i akcesoriów montażowych – nadal na tyle mały, by korzystać z niego na co dzień. Z podstawowym kontenerkiem wydaje się idealny na wszelkiego rodzaju plenerowe (i nie tylko) zlecenia, gdy musimy zabrać również laptopa, więcej akcesoriów, dodatkową warstwę odzieży i... drugie śniadanie.
Miejskim nomadom, wystarczy zapewne mniejsza i lżejsza wersja 25l, z kolei prawdziwi podróżnicy powinni nie tylko spojrzeć w stronę wersji 35l, ale również serii Action X, która wyróżnia się przede wszystkim zamknięciem typu roll-top, a które to w razie potrzeby zapewni dodatkowych 7 litrów pojemności.
Dodatkowo, tych 30 litrów na pierwszy rzut oka wcale nie widać. Explore V2 to bardzo smukła konstrukcja, głównie za sprawą kompaktowego wkładu, któremu poświęcimy osobny rozdział. Plecak jest zgrabny i bardzo estetyczny. Nie zdradza swojego przeznaczenia, a więc też drogiej zawartości, by nie ściągać uwagi złodziejaszków i nie prowokować niemiłych przygód.
W wersji V2, w podwójnych suwakach pojawiły się też oczka, które po zamknięciu nachodzą na siebie tworząc przetokę na małą kłódkę, by uniemożliwić kieszonkowcom dostęp do głównej komory, gdy np. podróżujemy zatłoczonym pociągiem. Działa niestety tylko gdy plecak mamy na plecach – suwaki otwieranych plecków takiej opcji już nie oferują.
Plecak dostępny jest w wersji czarnej oraz w kolorze modnej ostatnio wojskowej zieleni. Testowany czarny model, okazał się nie być zupełnie czarny (na szczęście!). To raczej bardzo ciemny grafit - matowy, ale lekko połyskujący. Nowoczesny design w stylu TECH przełamują skórzane akcenty. Spodoba się również tym, którzy traktują plecak jako element osobistego stylu.
Główny materiał poszycia to wytrzymały nylon-ripstop (charakterystyczna kratka to nie zabieg estetyczny a dodatkowe, regularnie rozmieszczone włókna wzmacniające tkaninę i zwiększające odporność na rozdarcia). Według specyfikacji jest to materiał wodoodporny (szczelnie zabezpieczono również suwaki) ale w zestawie i tak otrzymujemy dodatkowy pokrowiec przeciwdeszczowy. Jedynym słabym punktem wydają się dwa niewielkie otwory wentylacyjne w podstawie plecaka, które teoretycznie mogą być drogą przyjmowania wilgoci gdy pracujemy w podmokłym terenie.
Aż nie wiem gdzie zacząć, bo kieszonek jest wręcz za-du-żo. To plecak dla osób zorganizowanych. Jeśli nie zapamiętamy gdzie ukryliśmy tę kartę pamięci, będziemy jej szukać przez kwadrans - jak kluczy przed wyjściem z domu gdy akurat nam się spieszy.
Suwak, który dzieli przedni panel na pół to duża ale płytka kieszeń na mapę, czytnik, powerbanka albo rękawiczki. Idąc w górę trafiamy na pierwszy podwójny suwak, który zabezpiecza kolejna płytką i głęboką kieszeń, np. na system nawadniania (w ściance jest obszyte oczko przez które można wyprowadzić wężyk), kolejną ze ściągaczem na laptopa (może nie łączcie tych dwóch rozwiązań?) i dwie małe siateczkowe kieszonki na drobne akcesoria.
Kolejny podwójny suwak to dostęp do kieszeni złożonej z... kolejnych kieszeni! W sumie są 4, z czego do jednej możemy się dostać zarówno od góry jak i przez plecy, w jednej znajdziemy mały karabińczyk na klucze, a cały system, co ciekawe, możemy wypiąć, jeśli chcemy maksymalnie wykorzystać całą przestrzeń plecaka.
Tu natykamy się na pierwszą większą wadę, a mianowicie brak przegrody oddzielającej górną sekcję na rzeczy osobiste od dolnej w której z założenia znajduje się sprzęt. W wielu plecakach możemy te przestrzenie zupełnie od siebie odseparować, co jest wygodne zwłaszcza podczas pracy.
W ten sposób docieramy do głównej komory. Dostęp do niej daje trzeci rząd suwaka oraz oczywiście tylna klapa - w plecakach Shimoda otwierana w bok. Jestem wielkim fanem tego rozwiązania z dwóch powodów. Po pierwsze, to dużo wygodniejsze gdy musimy dostać się lub przeorganizować zawartość na małej przestrzeni, po drugie, to znacznie bezpieczniejsze dla laptopa, którego trzymamy w kieszeni na wewnętrznej stronie „drzwiczek” (ale klamra na rzep zabezpieczająca ją od góry nie byłaby złym pomysłem).
Oprócz tego mamy jeszcze kieszenie boczne. Wewnątrz skrzydełek ukryte są wyciągane koszyczki na butelkę lub statyw. Z obu stron, więc Shimoda nie karze nam wybierać. Same skrzydełka również się odchylają. Prawe daje boczny dostęp do aparatu (jest spasowane z otworem kontenerka) a po wewnętrznej stronie ma też nową w tym modelu kieszeń-skrytkę np. na paszport i pieniądze. Faktycznie można używać tego plecaka przez lata i nigdy jej nie odkryć. Lewe to dostęp – niespodzianka - do kolejnych dwóch kieszonek, np. na filtry do 100 mm, po które możemy wygodnie sięgnąć.
Małe kieszonki, np. na żele energetyczne, umieszczono też na pasie biodrowym. Nieco niezgrabne, za to bardzo praktyczne kieszenie znajdziemy również na pasach naramiennych. W lewej bez problemu zmieścimy telefon, aparat kompaktowy, mini-statyw lub ukryjemy mikrofon podczas kręcenia vloga (jest nawet specjalny pasek do zamocowania klipsa). W prawej, rozszerzanej spokojnie zmieścimy smukłą butelkę, co jest wygodne i przesuwa choć trochę balans ciężaru. A skoro o ramionach mowa...
To prawdopodobnie największa zaleta tego plecaka, która sprawia, że szybko zapominamy o wszelkich jego wadach. Mówiąc wprost, to najwygodniejszy plecak fotograficzny jaki miałem na swoich plecach. Maksymalnie dociążony miałem na pokładzie trzy korpusy, trzy obiektywy, drona, solidny statyw Benro Rhino i sporo akcesoriów (w tym kilogramowy powerbank Goal Zero) i wciąż zachowałem sporo chęci do życia.
System nośny zahacza tu już o półkę profesjonalnych plecaków turystycznych i dobrze dopasowany daje naprawdę ogromny komfort. Nie sprawi oczywiście, że plecak będzie lżejszy, albo że długa wędrówka będzie mniej męcząca. Z pewnością jednak nie spowoduje bólu pleców, który może nam zafundować długotrwałe, złe rozłożenie ciężaru, czyli po prostu plecak źle zaprojektowany.
Pasy naramienne mają system regulacji wysokości odpowiedniej do naszego wzrostu. Ich długość i położenie możemy oczywiście doregulować górnymi i dolnymi taśmami ściągającymi. Są szerokie, mięsiste i oddychające, podobnie jak plecki, które są sztywne i odpowiednio twarde. Anatomicznie profilowane pozwalają efektywnie odprowadzać ciepło.
Miłym zaskoczeniem, zwłaszcza dla samych zainteresowanych, będzie możliwość wyboru pasów dopasowanych do kobiecej anatomii. Na etapie składania zamówienia możemy wskazać konfigurację z wersją tech jak w testowanym modelu, simple (bez dodatkowych kabur na butelkę i telefon) oraz Simple Petite, dla kobiet o drobniejszej budowie.
Mamy też pełnoprawny pas biodrowy, który łatwo mocujemy w specjalnej kieszeni za pomocą szerokiego rzepa (i równie szybko demontujemy). Skutecznie przejmuje ciężar z ramion i nie warto z niego rezygnować podczas dłuższych wędrówek.
Cichym (i dobrze ukrytym) bohaterem jest wewnętrzny, lekki stelaż, czyli aluminiowa rama zaszyta w tylnej części plecaka. Jest w zasadzie niewyczuwalna ale dyskretnie nadaje całości odpowiedniej sztywności. Dzięki niej plecak zawsze trzyma też kształt, co ułatwia pakowanie i szukanie rzeczy.
I jeszcze jedno. Nowością, którą pokochacie od razu są dodatkowe „rączki”: solidy boczny uchwyt, który ma służyć też do mocowania plecaka na wysuwanej rączce walizki, oraz mniejszy przy podstawie. Razem świetnie sprawdzają się na co dzień do przerzucania, odwracania i przenoszenia plecaka z miejsca na miejsce - wypchany po brzegi potrafi w końcu ważyć dobrze ponad 10 kg, wygodny transport ma więc ogromne znaczenie. Dzięki uchwytom możemy pewnie chwycić go w dwie ręce, a podczas pracy szybko i wygodnie obrócić i przytrzymać gdy otwieramy tylną klapę.
Shimoda oferuje system dedykowanych kontenerków Core Unit w różnych rozmiarach, dzięki czemu sami decydujemy jak dużo przestrzeni chcemy przeznaczyć na sprzęt i akcesoria foto/wideo. Najmniejszy (Small Mirrorless) pomieści aparat z obiektywem i dodatkową stałkę, największy (Large Mirrorless V2) , wypełni cały plecak i zmieści korpus z długim tele i co najmniej 4 dodatkowe obiektywy. Opcji jest wiele, ale przed zakupem warto sprawdzić kompatybilność.
Core Unit Small, który otrzymujemy w zestawie Starter Kit, podobnie jak inne modele z linii Mirrorless, jest płytki, dzięki czemu plecak pozostaje zgrabny i smukły. Maksymalna wysokość aparatu to 120 mm, a więc wystarczajaco dużo by zmieścić praktycznie każde body bez gripu (Fujifilm GFX50S II mieścił się bez problemu). Bardzo głębokie przegrody, jak chociażby w plecakach Wandrd, to prawdę mówiąc marnowanie miejsca.
Przegrody w kontenerkach V2 znacznie też odchudzono, co oddaje nam więcej przestrzeni na sprzęt, ale ma to też swoją cenę. By trzymały kształt i spełniały swoją ochronną rolę, trzeba było solidnie je usztywnić (wykonano je z pianki EVA). Nie są więc zbyt elastyczne i skore do współpracy.
Początkowo mieliśmy zgryz. Klasyczne, aranżowanie nie sprawdzało się – zbyt wąska przestrzeń na uchwyt korpusu sprawiała, że Sony A7 III ledwo się mieścił. Jeśli nie wkładaliśmy aparatu powoli i starannie prawie za każdym razem odskakiwała osłona wizjera. Wtedy spojrzeliśmy na zdjęcia reklamowe. Wygląda na to, że rozwiązaniem jest wygięcie długich podłużnych przegród w łuki. Dla fanów symetrii będzie to może bolesne, ale sprawdza się bardzo dobrze.
Minusem jest na pewno brak sztywnej klapy, którą zazwyczaj wywija się pod spód podczas noszenia w plecaku. Kontenerek nie zamyka się więc w samodzielny, zabezpieczony z każdej strony futerał, który możemy bez obaw wrzucić do bagażnika samochodu. Mamy co prawda dedykowany zasuwany pokrowiec, ale ten chroni co najwyżej przed kurzem i zabrudzeniami a nie uszkodzeniami mechanicznymi. Jedyny plus jest taki, że dzięki temu insert może być lżejszy (490 g)
Na koniec tej części jeszcze jedna nieoczywista w pierwszej chwili zaleta. Bardzo fajnie sprawdza się jasny kolor wypełnienia, który ułatwia szybkie znalezienie tego czego szukamy. Czarny sprzęt, w czarnych przegrodach w słabszym świetle zlewa się w jedną plamę a odnalezienie poupychanych tam drobiazgów bywa frustrujące. Czy będzie się brudził? Z czasem na pewno tak, ale na to też są przecież sposoby.
Na uwagę zasługuje też dostępny osobno, ale stosunkowo niedrogi (159 zł), zestaw przegród z kieszonkami Divider Pocket Kit DV. Brak niewielkich przegródek na małe i wrażliwe akcesoria, których nie chcemy trzymać w kieszeniach zewnętrznych, to dobrze znany problem. Przeważnie fotografowie tworzą je sami odpowiednio aranżując wewnętrzne wstawki. Pocket Kit sprytnie i estetycznie rozwiązuje ten problem.
Trzeba niemałej odwagi by w warunkach tak dużej konkurencji zdecydować się na wprowadzenie własnej marki plecaków fotograficznych. Na szczęście twórcom marki Shimoda tej odwagi nie zabrakło. Również w zakresie projektowanych rozwiązań. Fotograficzny background i zdobyte w ten sposób doświadczenie z pewnością znacznie skróciło drogę do sukcesu. Bo flagowy model Explorer V2 z pewnością takim sukcesem trzeba nazwać.
Plecak nie jest tani i dla wielu hobbystów zapewne będzie nadal poza finansowym zasięgiem, ale trzeba pamiętać, że adresowany jest głównie do wymagającego użytkownika, dla którego komfort w podróży i bezpieczeństwo sprzętu (wartego nierzadko dziesiątki tysięcy złotych) są jednak najważniejsze. W końcu jest to też zakup na długie lata.
Explorer V2 to też plecak, który łatwo polubić. Za wygodę (duży plus za dedykowane pasy dla kobiet), za minimalistyczny "japoński" design, za ergonomię i za sprytne „życio-ułatwiacze”. Również za dużą uniwersalność, bo wystarczy dosłownie minuta, by z pojemnego, odpornego na pogodę plecaka przeprawowego, zmienić go w zgrabny, wąskoprofilowy plecak miejski w stylu tech.
Oczywiście - by nie utonąć w zachwytach - nie wszystko nam się w Explore V2 podoba. Stosunkowo duża waga w relacji do pojemności, brak przegrody w głównej komorze, mało elastyczna organizacja i „otwarta” konstrukcja kontenerków to tematy, które Shimoda powinna przemyśleć, projektując plecak Explore V3.