Akcesoria
Godox V100 - nowa definicja lampy reporterskiej?
Test aparatu Fujifilm X20 przeprowadziłem w mieście, realizując zdjęcia uliczne - street photo. Pierwsze wrażenie aparat robi bardzo dobre. Dzięki ciekawemu wzornictwu odnoszącym się do starszych analogowych aparatów, jest bardzo modny i pasuje do miejskiego stylu. Jednocześnie dzięki stosunkowo małym wymiarom w porównaniu do lustrzanek oraz klasycznemu wyglądowi nie rzuca się w oczy co pozwala na robienie zdjęć w dyskretny sposób. Możemy wtopić się w tłum, nie zwracając na siebie uwagi dużym aparatem robiącym z nas od razu profesjonalnych fotografów.
Zdjęcia konkursowe wykonywałem na ulicy, fotografując miasto oraz jego mieszkańców. W takich warunkach najważniejsze jest uchwycenie zaobserwowanej sytuacji w jej najciekawszej chwili tak zwanym "decydującym momencie". Przy wykonywaniu tego typu zdjęć ważnych jest kilka cech, których oczekuję od aparatu takich jak:
Aparat w warunkach jakich wykonywałem zdjęcia sprawdził się nad wyraz dobrze. Szybkość działania jest bardzo dobra. Aparat szybko się uruchamia za pomocą przekręcenia pierścienia obiektywu. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie, które pozwala na precyzyjne ustawienie pożądanej wartości ogniskowej w zakresie 28-112 mm. Szybkość robienia zdjęć po naciśnięciu spustu migawki również jest bez zarzutu. Autofocus w aparacie działa bardzo sprawnie. W każdej zaistniałej sytuacji aparat radził sobie szybko ustawieniem ostrości.
Na dużą pochwałę zasługuje jasny f/2.0-2.8 szerokokątny obiektyw. Aparat nawet w słabych warunkach oświetleniowych i przy zmiennej wartości ogniskowej radzi sobie bardzo dobrze. Zdjęcia wychodzą dobrze naświetlone, ostre i z dobrym nasyceniem kolorów.
Dużym ułatwieniem przy kadrowaniu jest jasny i wygodny w użyciu wizjer. Niestety nie obejmuje on całości tego co rzeczywiście "widzi" i zapisuje aparat. Jeżeli jesteśmy perfekcjonistami w doborze kadru, pozostaje nam kadrować za pomocą ekranu aparatu, przyzwyczaić się do tego lub przekadrować wybrane zdjęcia na komputerze za pomocą dedykowanych programów.
Największą zaletą aparatu jaką zauważyłem podczas testu jest jego ergonomia. Rozmieszczenie przycisków oraz dostęp do wszystkich najbardziej potrzebnych funkcji podczas fotografowania jest wzorowy. Po kilku chwilach intuicyjnie wiedziałem jak szybko zmienić potrzebną funkcje aparatu. Na górnej ściance aparatu mam tradycyjnie pokrętło zmiany trybów pracy aparatu oraz wartości ekspozycji. Znajduje się tam także przycisk funkcyjny Fn, który możemy zaprogramować, najwygodniej na zmianę wartości ISO. Z przodu aparatu możemy zmienić sposób pracy autofocusa lub wybrać tryb manualny. Najwięcej przycisków mamy oczywiście na tylnej ściance aparatu.
Bardzo przydatny jest przycisk Q, dzięki któremu mamy dostęp do podręcznego menu na ekranie aparatu, z wyszczególnionym najważniejszymi funkcjami. Poza tym bardzo przydatny jest także przycisk do zablokowania ekspozycji, oraz przycisk do szybkiego wyboru pomiaru światła.
Tym co popsuło trochę ogólnie bardzo pozytywną moja ocenę aparatu jest krótko działająca bateria. Pozwalała mi ona na pracę przez około trzy godziny i wykonanie około 100 zdjęć. Jeżeli ktoś planuje robić zdjęcia cały dzień, należy wyposażyć się w drugą baterię.
Podsumowując aparat Fujifilm X20 zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Podczas robienia zdjęć w mieście spisał się bardzo dobrze. Jest bardzo dobrze wykonany, z solidnych materiałów. Jego niepozorny a zarazem stylowy wygląd pozwala w nie przykuwający uwagi sposób wykonywanie zdjęć. Aparat jest stosunkowo niewielki. Jest większy niż zwykłe kompakty, ale dużo mniejszy niż lustrzanki cyfrowe. Przez wystający obiektyw nie mieści się do kieszeni spodni, ale już do kieszeni kurtki bez problemu.
Do największych zalet aparatu należą:
Do wad natomiast:
Aparat z pełnym przekonaniem mogę polecić osobom oczekującym od aparatu dobrej jakości, przyzwoitych parametrów, oraz łatwości w obsłudze i dostępności do najważniejszych funkcji. Może to być aparat służącym nam na co dzień, lub jako mniejsze zastępstwo dla bardziej profesjonalnej lustrzanki.
Tekst i zdjęcia: Łukasz Bujak