Aparaty
Wysyp zimowych promocji Fujifilm - aparaty z rabatem do 1075 zł
Jakub Byrczek, kurator pleneru, zauważył wspólne umiejscowienie w czasie "dwóch tradycji": rozwoju przemysłu górniczego i fotografii. Pierwsze kopalnie na Śląsku powstały w połowie XIX wieku, mniej więcej wtedy, gdy rozpoczął się rozwój fotografii. Współcześnie, zarówno górnictwo jak i fotografowanie wielkoformatowymi kamerami wypierane są przez coraz nowocześniejszą technikę. Fotografie autorów przywiązanych nadal do tradycyjnego aparatu, wymagającego negatywów - pojedynczych kaset oraz długiego czasu naświetlania, z uwagą i nostalgią ukazują obrazy świata, który na naszych oczach właśnie odchodzi - piszą organizatorzy wystawy.
W wystawie udział biorą: Ewa Andrzejewska, Jaroslav Beneš, Jakub Byrczek, Josef Česla, Sławoj Dubiel, Gábor Kerekes, Andrzej Jerzy Lech, Marek Liksztet, Bohumir Prokupek, Tomáš Rasl, Jan Reich, Marek Szyryk, Balázs Turay, Wojciech Zawadzki
Elżbieta Łubowicz o idei wystawy:
Górny Śląsk: ziemia błogosławiona i ziemia przeklęta zarazem. Niezwykłe miejsce, gdzie w pięknym falistym pejzażu, wśród pól i lasów wyrastają nagle wieże kopalń i kominy hut; gdzie tłoczą się ulice i domy, odbierając oddech miastu, które bez żadnej wolnej przestrzeni "pomiędzy" staje się już innym miastem. Ziemia kryjąca w sobie "czarne złoto" chciwie poszukiwane przez ludzi i ziemia zasnuta pyłem i dymem, z resztkami lasów, w których już nie śpiewają ptaki. Inni są tu także ludzie: mówiący melodyjną śląską gwarą, z długimi i krótkimi samogłoskami, z miękkimi słowami zachowanymi jeszcze ze staropolszczyzny, przetykanymi twardym brzmieniem zapożyczeń niemieckich. Tożsamość Górnego Śląska od połowy XIX wieku związana jest z przemysłem górniczym - to wciąż podstawa życia większości rodzin tego regionu.
Co będzie dalej z tym miejscem tak szczególnym, tak wyraźnie innym pośród ziem sąsiednich; miejscem o własnych tradycjach, języku, pejzażu węglowych hałd i ceglanych "familoków" z czerwonymi futrynami okien? Śląska kraina zmienia właśnie skórę: przemysł węglowy odchodzi w przeszłość. Początek przemian jest bolesny, bo wszystko zaczyna się od ruiny tego co było.
W tym właśnie trudnym czasie - czasie granicznym między przeszłością a przyszłością regionu - czternastu fotografów z innych części Polski oraz trzech sąsiednich krajów zjawiło się tutaj specjalnie, by zarejestrować rzeczywistość czasu przełomu. W ich spojrzeniu zawarty jest pewien szczególny ton, współbrzmiący z sytuacją miejsca. Może lepiej byłoby powiedzieć, że spojrzenie to naznaczone jest osobliwą smugą; smugą rezygnacji i nostalgii. Wszyscy oni bowiem uprawiają ten rodzaj fotografii, który również właśnie się kończy, na naszych oczach znika. Podobnie jak inne paliwa i nowe technologie wypierają górnictwo i hutnictwo oparte na węglu, tak samo nowoczesna technika zastępuje wybraną przez tych właśnie fotografów tradycyjną odmianę ich dziedziny. Coraz trudniej o czarno-biały negatyw w kasecie, jaki używany jest w starych aparatach wielkiego formatu; dotychczasowi producenci porzucają wytwarzanie barytowego papieru, na którym w klasycznej ciemni chemicznej kopiuje się stykowo obrazy z tych właśnie dużych negatywów.
Jeden z nich, Andrzej Jerzy Lech (który przyjechał na Śląsk aż z Nowego Jorku), napisał: "nie jesteśmy fotografami czasu świetności". Trafił w samo sedno. "Klasyczni" fotografowie mają powody odczuwać, że znaleźli się na marginesie głównego nurtu tej dziedziny. A ponieważ z własnej woli na tym marginesie pragną pozostać, siłą rzeczy patrzą na świat nieco melancholijnie, poszukując w nim obrazów samotności, opuszczenia, przemijania. Któż lepiej od nich potrafi odczuć szczególną aurę ziemi, której życie staje się właśnie przeszłością? (...)
Każdy z czternastu fotografów zaproszonych na plener ujrzał taki obraz Górnego Śląska, jaki wyniknął ze spotkania tego miejsca z jego indywidualną wrażliwością i doświadczeniem wyniesionym z dotychczasowej pracy artystycznej. Z tych różnorodnych ułamkowych obrazów, zestawionych razem, układa się, jak w kalejdoskopie, obraz zupełnie nowy: wielowątkowa opowieść pełna niespodziewanych znaczeń. Wiele z nich mówi nie tylko o rzeczywistości nieczynnych kopalń i hut oraz smutnych domów - o ruinie, brzydocie i opuszczeniu - ale także o niezwykłości i szczególnym pięknie tej wyjątkowej krainy. Zdumiewające piękno śląskiego pejzażu autorzy zdjęć potrafili dostrzec i w lirycznych detalach, i w epickich, patetycznych panoramach.
Widza oglądającego ten zestaw fotografii uderza, że prawie nigdzie nie ma tu ludzi. Jeśli już pojawiają się, to jako drobne sylwetki w głębi kadru, jeden z wielu elementów widoku. Fotografowie, którzy posługują się starymi, dużymi aparatami na statywach, których obiektywy zapisują obraz w długim czasie, z zasady nakierowują swoją uwagę na te obiekty, które nie poruszają się, nie wychodzą z kadru w trakcie wykonywania zdjęcia. Nie może to więc być fotografia reporterska. Jednak nie przedstawiając ludzi, w rezultacie mówi o nich więcej i istotniej niż można pokazać na migawkowych zdjęciach chwytających "na gorąco" różne sytuacje. Właśnie nieobecność człowieka jest na tych obrazach znacząca. Znaczące stają się pozostawione przez niego przedmioty i ich wzajemne korespondencje; swoją rolę odgrywa tu także ich tło: ziemie i niebo, światło i cień. Brak osób, których ślady obecne są na fotografiach, sprawia, że można je "zobaczyć" w wyobraźni sugestywniej niż w rzeczywistości - idąc po tropach przedmiotów oraz symbolicznych sensów blasku i mroku.
"Dwie Tradycje"
Termin: 10.12.2007 - 04.01.2008
Stara Galeria ZPAF
Plac Zamkowy 8, 00-277 Warszawa