Konkurs im. Krzysztofa Millera 2020 - zobacz najlepsze fotoreportaże roku
fot. Alexey Malgavko
Uminur Kuczukowa (61) mogła pójść lata temu na emeryturę, jednak wciąż uczy w niegdyś tętniącej życiem szkole w powoli wymierającej rosyjskiej wsi. Jej jedynym uczniem jest obecnie 9-letni chłopiec. Kiedy wyjedzie w przyszłym roku, szkoła zostanie zamknięta. Podobnie jak tysiące innych wsi rozsianych po całej Rosji, odległa syberyjska wioska wyludniła się po zamknięciu lokalnego kołchozu, co było efektem załamania się radzieckiego systemu gospodarki planowej. Zaczęło brakować pracy. Ludzie uciekali z wioski całymi grupami. W swoim świetlanym okresie, jaki przypadał na lata 70., szkoła podstawowa w Sibiliakowie miała cztery klasy i po ok. 18 uczniów w każdej z nich. We wsi żyło wówczas 550 mieszkańców. Kuczukowa przepracowała w szkole 42 lata. Dzisiaj, w sąsiedztwie jej domu stoją ze wszystkich stron opuszczone domy. Liczba ludności skurczyła się do 39 osób, a jedynym uczniem w szkole jest Rawił Iżmuhametow. Kuczukowa kupiła dom w mieście Tara położonym od wioski o jakieś 50 kilometrów (30 mil). Pod koniec roku szkolnego, kiedy tylko uzna, że Iżmuhametow jest wystarczająco duży, by jeżdzić na lekcje do sąsiedniej wioski, chce się przenieść z mężem do domu w Tarze, by tam spędzić emeryturę. Do najbliższej szkoły trzeba będzie się wtedy dostać podróżując pół godziny łodzią po wzburzonych wodach rzeki Irtysz, a potem jeszcze dwadzieścia minut szkolnym autobusem. Rodzice Iżmuhametowa są rolnikami i mają swoje zwierzęta gospodarskie, ale nie chcą, by ich syn po dorośnięciu został na wsi. „Nasze najstarsze dzieci mieszkają w mieście, i jest nam z tym dobrze”, mówi Dinar Iżmuhametowa (48). „Teraz szkoła będzie stała pusta i nikomu niepotrzebna, jak we wszystkich wioskach naokoło, podczas gdy ludzie w mieście nie mogą znaleźć miejsca w przedszkolu dla swoich dzieci i od momentu ich urodzin są w kolejce do miejsca”. Nawet kiedy ona sama przeprowadzi się wreszcie do Tary, nie zostawi swojej przeszłości za sobą. „Tu są pochowani moi rodzice, tu jest cząstka mojego życia. Tu będziemy spędzali każdy dzień pamięci o przodkach, tak jak inni, którzy przyjeżdżają wspominać tych, którzy odeszli... Będziemy przyjeżdżali po to, by zajmować się ich grobami”.
Uminur Kuczukowa (61) mogła pójść lata temu na emeryturę, jednak wciąż uczy w niegdyś tętniącej życiem szkole w powoli wymierającej rosyjskiej wsi. Jej jedynym uczniem jest obecnie 9-letni chłopiec. Kiedy wyjedzie w przyszłym roku, szkoła zostanie zamknięta. Podobnie jak tysiące innych wsi rozsianych po całej Rosji, odległa syberyjska wioska wyludniła się po zamknięciu lokalnego kołchozu, co było efektem załamania się radzieckiego systemu gospodarki planowej. Zaczęło brakować pracy. Ludzie uciekali z wioski całymi grupami. W swoim świetlanym okresie, jaki przypadał na lata 70., szkoła podstawowa w Sibiliakowie miała cztery klasy i po ok. 18 uczniów w każdej z nich. We wsi żyło wówczas 550 mieszkańców. Kuczukowa przepracowała w szkole 42 lata. Dzisiaj, w sąsiedztwie jej domu stoją ze wszystkich stron opuszczone domy. Liczba ludności skurczyła się do 39 osób, a jedynym uczniem w szkole jest Rawił Iżmuhametow. Kuczukowa kupiła dom w mieście Tara położonym od wioski o jakieś 50 kilometrów (30 mil). Pod koniec roku szkolnego, kiedy tylko uzna, że Iżmuhametow jest wystarczająco duży, by jeżdzić na lekcje do sąsiedniej wioski, chce się przenieść z mężem do domu w Tarze, by tam spędzić emeryturę. Do najbliższej szkoły trzeba będzie się wtedy dostać podróżując pół godziny łodzią po wzburzonych wodach rzeki Irtysz, a potem jeszcze dwadzieścia minut szkolnym autobusem. Rodzice Iżmuhametowa są rolnikami i mają swoje zwierzęta gospodarskie, ale nie chcą, by ich syn po dorośnięciu został na wsi. „Nasze najstarsze dzieci mieszkają w mieście, i jest nam z tym dobrze”, mówi Dinar Iżmuhametowa (48). „Teraz szkoła będzie stała pusta i nikomu niepotrzebna, jak we wszystkich wioskach naokoło, podczas gdy ludzie w mieście nie mogą znaleźć miejsca w przedszkolu dla swoich dzieci i od momentu ich urodzin są w kolejce do miejsca”. Nawet kiedy ona sama przeprowadzi się wreszcie do Tary, nie zostawi swojej przeszłości za sobą. „Tu są pochowani moi rodzice, tu jest cząstka mojego życia. Tu będziemy spędzali każdy dzień pamięci o przodkach, tak jak inni, którzy przyjeżdżają wspominać tych, którzy odeszli... Będziemy przyjeżdżali po to, by zajmować się ich grobami”.