Akcesoria
DJI Mic Mini - superlekkie, małe i niedrogie mikrofony na start
75%
Pierwszy zaawansowany bezlusterkowiec producenta ma być alternatywą dla lustrzanek ze średniej półki cenowej i wreszcie godną konkurencją dla aparatów innych firm. Czy obietnice te znajdują odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Canon EOS M5 został wyposażony w 24-megapikselową matrycę CMOS o rozmiarze APS-C, wspieraną najnowszym procesorem obrazu DIGIC 7, która pozwala nam na pracę w zakresie czułości ISO 100-25600, dając nam obraz o maksymalnych wymiarach 6000 x 4000 pikseli. Taki rozmiar pliku pozwoli nam na wykonanie wysokiej jakości odbitki (300 dpi) w rozmiarze nawet 50 x 30 cm.
Gdy aparat został zaprezentowany, zastanawialiśmy się czy 24-megapikselowa matryca to ten sam dobrze oceniany przez nas moduł, który został zaimplementowany w aparacie EOS 80D. Na to pytanie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Z jednej strony producent zapewnia, że mamy do czynienia z najnowszą technologią matryc, z drugiej pomiar zakresu dynamicznego ukazuje nieco niższe, a takie same jak w przypadku pokazanego dwa lata modelu EOS M3 wyniki.
Obrazek dostarczany przez matrycę, podobnie jak w przypadku wielu wcześniejszych aparatów Canona, jest dosyć miękki, co dodatkowo potęgowane jest przez działanie filtra dolnoprzepustowego i słabe obiektywy z serii EF-M. Nieco „rozmydlona” plastyka dostarczana przez matryce Canona ma jednak swoje plusy - zdjęcia są zazwyczaj bardzo naturalne i przyjemne dla oka, a ogólna miękkość obrazu pozwala na większe pole manewru pod względem wyostrzania obrazu na etapie postprodukcji. Niestety oznacza to także znacznie mniej szczegółowy obraz niż w przypadku aparatów konkurencji.
Dobra jakość obrazu utrzymuje się w przedziale czułości ISO 100-800. Powyżej tej wartości pojawiają się już brzydkie kolorowe szumy, które zobaczymy powiększając zdjęcie do pełnych rozmiarów. Do czułości ISO 3200 bardzo dobrze radzi sobie z nimi systemowe odszumianie obrazu, które nie wpływa zanadto na utratę szczegółowości.
Reprodukcja szczegółów (wycinek 600 x 600 pikseli):
Niestety już przy czułości ISO 6400 system odszumiania powoduje drastyczną utratę szczegółowości, która niestety znacznie pogłębia wraz z dalszym zwiększaniem czułości. Wszystko to sprawia, że granica użyteczności wysokich czułości kończy się w okolicach ISO 6400. To dość przeciętny wynik, jeśli weźmiemy pod uwagę to, co potrafią konkurencyjne aparaty z analogicznymi matrycami. Osłodą niech będzie fakt, że ogólny spadek szczegółowości obrazu między skrajnymi czułościami jest bardzo mały, choć nie świadczy to najlepiej o jakości obrazu na niskich czułościach.
Szumy (wycinek 600 x 600 pikseli):
Nie najlepsze wrażenie robi również zakres dynamiczny matrycy. Maksymalna rozpiętość tonalna zdjęć wyniesie co prawda 12,1 EV, ale tylko przy czułości ISO 100. Niestety zakres dynamiczny dość szybko spada i już przy czułości ISO 800 wynosi około 10,5 EV, a przy ISO 6400 będzie to już tylko 8 EV. Dla porównania warto przypomnieć tu doskonałe matryce najnowszych aparatów Fujifilm, które wynik 12 EV utrzymują aż do czułości ISO 3200.
Bardzo pozytywne wrażenie zrobiło na nas natomiast działanie automatycznego balansu bieli przy różnych rodzajach oświetlenia. W przypadku oświetlenia mieszanego odchylenia szarości oscylują w granicy raptem 5 jednostek na skali LAB, co uznajemy za świetny wynik. Jednak nawet przy świetle żarowym, gdzie większość aparatów notuje odchylenia rzędu 15-20, a czasem nawet i więcej jednostek, odchylenie balansu Canona nie przekracza siedmiu. To naprawdę fenomenalne osiągi, a dobre wrażenie potęguje fakt, że aparat odznacza się także dużo lepsza reprodukcją kolorów niż modele konkurencji.
Niestety, dość przeciętnie wypada wbudowana lampa błyskowa, która choć jest dosyć silna (jej skuteczny zasięg to około 4-5 metrów), to bardzo słabo radzi sobie z wypełnieniem kadru. Przy ogniskowej 28 mm różnica w oświetleniu między środkiem a brzegami kadru wyniesie aż 60 procent, co uwidoczni się na zdjęciach w postaci winiety. Punkt padania światła jest też wyraźnie przesunięty względem środka kadru.