Przetestuj 3 obiektywy Samyang AF - opinia Adama Jędrysika

Autor:

10 Październik 2017
Artykuł na: 6-9 minut

Pod koniec lipca zaprosiliśmy Was do udziału w testach konsumenckich najnowszych obiektywów Samyang z autofokusem. Spośród wszystkich zgłoszeń wyłoniliśmy trzech uczestników. Dziś prezentujemy wam opinię ostatniego z nich, Adama Jędrysika.

Samyang podążył doskonałą drogą - to mój główny wniosek po kilku dniach spędzonych z linią zaprojektowaną dla bagnetu Sony E. Samyang AF to jedyne obiektywy firmy niezwiązanej z Sony, które oferują kompaktową konstrukcję oraz silnik autofokusa.

Producent udowodnił, że potrafi stworzyć produkt świeży, idealnie komponujący się wizualnie z produktami Sony. Anodowane aluminium, brak nadruków (choć to akurat lekki minus), doskonale pracujące pierścienie i spora waga. Tak można opisać obiektywy 14 mm f/2.8 i 50 mm f/1.4. Z kolei Model 35 mm f/2.8 jest jeszcze lżejszym i mniejszym przedstawicielem tego koreańskiego producenta, świetnie wpisującym się w zestaw, jako typowo streetowo-wakacyjny obiektyw.

Obiektywy miałem okazję sprawdzić na korpusach A7, A7R oraz A7R II. Dwa pierwsze dla porównania pracy systemu AF. A7R II to mój główny aparat, wykorzystywany od półtora roku do pracy fotograficznej i filmowej. Na co dzień pracuję obiektywami Voigtlandera: Ultron 28/1.9, Nokton 35/1.4 oraz Nokton 50/1.1 To z tym setem przyszło się zmierzyć Samyangowi.

Aparat mam ze sobą zawsze, od wielu lat. Poza pasją obserwacji i tworzenia “streetowych” klatek pracuję jako fotograf przy sesjach komercyjnych oraz spisuję obrazem historie ludzi m.in. w dniu ich ślubu. Wychodzę z założenia, że sprzęt przede wszystkim nie powinien nam przeszkadzać. Fajnie ,gdy daje nam również trochę radości z samego fotografowania. Od obiektywów oczekuję głównie niezawodności i ciekawego obrazowania - to w końcu one kreślą na matrycy szkic rzeczywistości.

Samyang AF 35 mm f/2.8 FE

Zacznijmy od modelu 35 mm. Jak nadmieniłem wcześniej ,obiektyw jest bardzo mały. Zawdzięcza to między innymi niezbyt wyśrubowanej jasności. Co bardzo mnie zaskoczyło, posiada niemały charakterek, ujawniający się w sytuacjach gdy w rozmyciu tła pojawiają się punkty świetlne. Streetowo to bardzo ciekawy zestaw - mały, lekki i nie budzący podejrzeń złodziej fotonów. Silnik AF nie należy może do najcichszych, ale działa bardzo sprawnie. Jest w tym oczywiście ogromna pomoc ze strony korpusu.

W czasie testu obiektyw nie zawiódł w żadnej sytuacji. Spacery ze streetem w tle, materiał ślubny, sesja portretowa - żadnych problemów. Jeśli miałbym wskazać jakąś wadę, byłby to na pewno brak nadruku ze skalą odległości. Wykonanie jej nie było możliwe ze względu na tryb pracy pierścienia obracającego się bez końca. Warto w tym punkcie nadmienić o pracy z manualnym trybem ustawiania ostrości. Pierścień i przeniesienie ruchu jest bardzo naturalne.

Samyang AF 50 mm f/1.4 FE

Obiektyw 50 mm to absolutny must-have, niezależnie od systemu. Jest taki przesąd, że pięćdziesiątkę trzeba mieć. Zgadzam się z nim. Słyszałem zarazem stare chińskie przysłowie mówiące o tym, że pięćdziesiątek nigdy za wiele. Z tym niestety również się zgadzam co potwierdza ich stale rosnąca liczba w moim arsenale. Sigma Art 50/1.4 (EF), Voigtlander Nokton 50/1.1 (Leica M), Minolta Rokkor 50/1.2, Zeiss 55/1.8 (Sony FE), Zeiss Planar 50/1.4 (C/Y) a do tego kilka Heliosów i Jupiterów.

Dlaczego o tym wspominam? Każde z tych szkieł ma swój charakter. Inne oddanie ostrości, bokeh, odmienną interpretację koloru. Samyang nie odstaje ani na krok, doskonale rozpychając się w tym towarzystwie. Mało tego - mogę śmiało powiedzieć, że jest to jedna z lepszych optycznie pięćdziesiątek, z jakimi miałem okazję zamykać rzeczywistość w czarnej puszce zwanej aparatem. Oferuje ostry, czysty obraz, który jest akceptowalny nawet na wymagającej 42-milionowej matrycy Sony A7RII. Co było jednym z większych zaskoczeń, przejawia także doskonałą odporność na flary. Podczas sesji portretowej fotografowałem z 2-kilowatowym "fresnelem" w kontrze, z którego snop światła wpadał bezpośrednio w obiektyw. Efekt? Niewielki punkt po przekątnej kadru i minimalny spadek kontrastu.

Bezapelacyjnym plusem jest silnik AF. W tej cenie nie ma innego obiektywu o takiej jakości optycznej i zarazem nie będącegomanualem”. Z grzeczności nie porównuję tutaj szybkości jakiegokolwiek obiektywu podpinanego przez adapter. Krótko mówiąc - jest dobrze. AF nie jest demonicznie szybki, ale nie powoduje senności. Trafia w to, co trzeba ze snajperską precyzją.

Samyang AF 14 mm f/2.8 FE

Tym samym dochodzimy do ostatniego przedstawiciela linii AF, modelu 14 mm f/2.8. Miałem okazję używać manualnej wersji czternastki i wspominam ten okres bardzo miło. Rektilinearny obraz z tak szerokiego obiektywu daje frajdę i sporo możliwości. Szczerze zatęskniłem za taką ogniskową.

Budowa nowego przedstawiciela szerokokątnej rodziny wzbudza zaufanie i podnosi autorytet użytkownika podczas fotograficznych spotkań. Ba, jest zarazem świetnym narzędziem do wszelkich akcji networkingowych z racji faktu, iż z przedniego dekielka można się napić przeróżnych trunków lub zjeść sycącą porcję pożywnej zupki. Zupełnie inaczej niż w przypadku dekielka z 35/2.8, który rezolutnie zgubiłem już podczas pierwszego spaceru.

AF przy tej ogniskowej to najbardziej dyskusyjna kwestia, ale dobrze, że jest. Dyskusyjna tylko dlatego, że przy tej ogniskowej nawet przy maksymalnym otworze przesłony szybko osiągamy hiperfokalną. AF jest, działa i jest nad wyraz pewny.

Optycznie natomiast warto zastanowić się nad przymknięciem przynajmniej o jedną działkę. A najlepiej o dwie. Wówczas zyskujemy zdecydowanie najwięcej detalu i kontrastu. W końcu to szkło o charakterze krajobrazowym, gdzie płytka głębia ostrości z reguły nie jest konieczna. Jeśli już jesteśmy przy krajobrazie warto nadmienić iż z powodu konstrukcji i lekko wypukłej soczewki nie zamontujemy na obiektyw filtrów nakręcanych. Nie ma jednak problemu z zakupem dedykowanego holdera Samyang FH14 lub systemu Nisi 150mm.

Wszystkich obiektywów użyłem na kilku sesjach oraz wyjazdach. Towarzyszyły mi również podczas filmowania dokumentu z realizacji dużej produkcji fotograficznej. Jako, że całość filmowana była z gimbala ogromną pomocą był autofocus pracujący najczęściej w trybie śledzenia twarzy. W tym kontekście pracy można wskazać wadę zestawu - silniki są jednak trochę zbyt głośne w związku z czym mikrofon rejestruje szmery towarzyszące ustawianiu ostrości. Cała reszta zdecydowanie na plus, a w szczególności kompaktowe rozmiary i waga.

Samyangu, chcemy więcej! Czego? Obiektywów FE! Kiedy? Natychmiast! Przy takim podejściu do tworzenia optyki oraz opracowaniem bardzo sprawnego systemu AF jest szansa na dużo ciekawych pozycji. A jak dało się zauważyć już nieraz, marka ta potrafi zaskoczyć.

Tekst i zdjęcia: Adam Jędrysik

Więcej zdjęć autora znajdziecie na jego profilach w serwisie Instagram: @adam_jedrysik, @eyeofthewatcher, @eyeofthelistener, @light_almighty i @shadesofthestory.

 

Skopiuj link
Komentarze
Więcej w kategorii: Recenzje
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
„Matrix” i konie w galopie. Polecamy biograficzny komiks o Muybridge’u [RECENZJA]
Fotografując galopującego konia jako pierwszy na świecie, Eadward Muybridge stawia sobie pomnik sam, jeszcze za życia. Sto lat później Guy Delisle ściąga go z piedestału i przepisuje tę historię...
8
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
„To była i będzie ich ziemia”. Big Sky Adama Fergusona [RECENZJA]
Takie niebo jak na okładce książki Fergusona widziałam może kilka razy w życiu: wielkie, ale nieprzytłaczające. I niewiarygodnie rozgwieżdżone. W Big Sky australijski fotograf łączy...
14
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Kalibracja w trzech krokach, czyli Calibrite Display 123 okiem Dawida Markoffa
Ten mały i niedrogi kolorymetr pozwoli na łatwe skalibrowanie monitora nawet totalnemu laikowi. Dawid Markoff sprawdza, jak Calibrite Display 123 działa w praktyce.
8
Powiązane artykuły