Akcesoria
Sennheiser Profile Wireless - kompaktowe mikrofony bezprzewodowe od ikony branży
OD REDAKCJI: Z przyjemnością informujemy, że od dziś co miesiąc będziemy publikowali kolejne felietony Mike'a Johnstona. Tym razem będą się one ukazywały wyłącznie na łamach Fotopolis i brytyjskiego miesięcznika "Black & White Photography". Jesteśmy więc jedynym medium internetowym, w którym można będzie przeczytać nowe teksty naszego ulubionego felietonisty. Życzymy miłej lektury!
Patrick Ingrand z Francji zadał mi ostatnio następujące pytanie:
Chciałbym, żebyś poruszył bardzo ważny dla mnie problem ramki na negatywy - odwieczne pytanie: bezszybkowa, czy z szybkami? Czy w ogóle da się zrobić ostrą odbitkę przy użyciu bezszybkowej ramki? Czy jakieś powiększalniki są pod tym względem lepsze, czy też może szkło to jedyne wyjście? Świętej pamięci Barry Thornton, który znał się trochę na pracy w ciemni, był gorącym zwolennikiem ramek z szybkami, ale o ile dobrze pamiętam, Ansel Adams (też wiedział co nieco) nie podzielał jego entuzjazmu. Co ciekawe, czytając o tym problemie w Internecie, odniosłem wrażenie, że im większy negatyw, tym łatwiej znaleźć ramkę, która utrzyma go płasko bez szkła. Chciałbym poznać Twoją opinię.
Pomyślałem, że spróbuję odpowiedzieć Patrickowi, ponieważ, wierzcie lub nie, problem powiększalnikowej ramki do negatywów jest bliski również mojemu sercu.
Jednym z najciekawszych aspektów fotograficznego warsztatu jest zależność od rzeczy tak trywialnych, że często trudno na nie wpaść. David Vestal opowiadał kiedyś o próbach znalezienia przyczyny rozbieżności między wynikami swoich testów, a tym, co osiągnął jego korespondent, który działał według tej samej procedury. Po długotrwałej wymianie uwag i wspólnym łamaniu głowy musieli się w końcu poddać i przyznać do porażki. W młodości zaczytywałem się tekstami świętej pamięci Boba Schwalberga w "Popular" lub "Modern Photography" (nigdy ich nie odróżniałem - Bob pisał do jednego z tych magazynów, ale możliwe też, że do obu). W jednym z artykułów Bob polecał suszarkę Kindermanna, która pozwalała na suszenie małoobrazkowej kliszy bezpośrednio na szpulce koreksu. Twierdził, że film był potem idealnie płaski. No cóż - spróbowałem, ale moja klisza tak bardzo się skręciła, że ledwo udało mi się pociąć ją na paski i wepchnąć w arkusze archiwizacyjne. Napisałem do Boba. Zaproponował jedno rozwiązanie, potem drugie - nie pomogło. I wtedy nas olśniło - ja używałem Kodaka Tri-X, on Ilforda Pan-X. Pierwszy się zwijał, drugi nie. I tyle.
Była to jednak ważna lekcja. Dziennikarz fotograficzny musi potrafić oprzeć się pokusie uogólniania na podstawie ograniczonego zakresu danych.
Tym razem - najlepiej na pół gwizdka!
Generalnie, odpowiedź na pytanie Patricka brzmi następująco: najważniejsze, żeby negatyw był płaski. Jak to osiągniesz, to już twoja sprawa.
Jest mnóstwo sposobów. Zdaje się, że firma Edwal sprzedawała "roztwór spłaszczający negatywy" - coś w stylu odżywki do włosów. Beseler miał w ofercie ustrojstwo, które łapało brzegi negatywu 4x5 cala ząbkowanymi zaciskami i rozciągało na boki utrzymując płaskość. (Trzeba było uważać, bo istniało ryzyko przedarcia negatywu). Czasem wystarczy po prostu przygnieść negatywy czymś ciężkim i zostawić tak na jakiś czas. Osoby mieszkające w miejscach, w których istnieje taka pora roku jak zima, mogą zaświadczyć, że zwijanie negatywów jest większym problemem przy suchym powietrzu. I tutaj szklane klisze wygrywają z filmem. Ale to chyba ich jedyna przewaga.
Problem ramek na negatywy potrafi przyprawić o ból głowy. Minusem opcji z szybkami jest fakt, że rozwiązując jedne problemy, wywołuje inne. Po pierwsze, zamykając negatyw między szybkami, musimy utrzymać w czystości nie dwie, lecz sześć powierzchni. Widok ramki negatywowej z szybkami przyciąga kurz nie tylko z ciemni, ale z całego domu jak wieść o imprezie nastolatki. Nie zapominajmy o tzw. "pierścieniach Newtona" - irytujących wzorach złożonych z koncentrycznych okręgów pojawiających się, gdy dwie gładkie powierzchnie zbyt mocno do siebie przylegają. Kolejne rozwiązanie to następna warstwa. Mówię o szybce "anty-newtonowskiej", czyli kawałku matowego, mlecznego szkła. Założenie jest takie, że delikatny wzór szybki anty-newtonowskiej nie będzie widoczny na zdjęciach, jeśli matowa część znajdzie się od wewnętrznej strony górnej powierzchni. Moje doświadczenie mówi co innego, ale może się czepiam. Czemu Ansel Adams nie potrzebował szkła w ramce na negatywy? Bo używał powiększalnika pracującego w poziomie! Widać go na zdjęciu zamieszczonym na 27 stronie książki The Print. Więc jego wielkie negatywy wisiały ja prześcieradła na sznurku i nie szkodziło im prawo grawitacji. Jak sobie radzą fotografujący w formacie 8x10 cala? Nie mam pojęcia - zatrzymałem się przy 4x5.
Patrick ma rację, pisząc, że łatwiej dostać ramkę z szybkami w zestawach z większymi powiększalnikami, ale moim zdaniem dzieje się tak dlatego, że po prostu ich nabywcy są w stanie więcej zapłacić. Ja nigdy nie miałem problemów ani ze średnioformatowymi negatywami, ani z formatem 4x5 - zawsze leżały płasko w ramkach bezszybkowych (choć nigdy nie powiększałem prześwitu, żeby pokazać perforację - może wtedy zaczynają się kłopoty). Co innego z filmami 35 mm, które zdają się naturalnie lekko zwinięte wzdłuż.
Na szczęście jest bardzo prosty sposób, który zachwalam od wieków: ramka z jedną szybką. Na górze ramki znajduje się przezroczysta szybka - pod spodem tylko negatyw. Wiele powiększalników (np. Saunders/LPL 670 czy wiele durstów) ma ramki, które pozwalają na samodzielną "konfigurację". Niestety z moim starym Saunders/LPL 4500II było nieco trudniej. "Wystarczyło": 1) spiłować dolną część ramki do małego obrazka tak, żeby widać było całą klatkę, 2) wwiercić bolce i zakleić dziury taśmą izolacyjną, 3 ) kupić (cholernie drogą!) ramkę z szybkami do formatu 4x5, rozkręcić ją i przytwierdzić górną część do przygotowanej wcześniej dolnej części ramki 35 mm. Nie wyglądało to najpiękniej, ale działało.
----
Zaprenumerujcie biuletyn Mike'a Johnstona www.37thframe.com
Fotograficzny blog Mike'a:
Książki Mike'a i darmowe pliki do pobrania: www.lulu.com/bearpaw
Więcej zrzędzenia, głównie o polityce: quotidianmeander.blogspot.com
Podyskutuj o "Fotografie niedzielnym" na Forum Fotopolis.
W latach 1994-2000 Mike Johnston był redaktorem naczelnym magazynu PHOTO Techniques. Od 1988 do 1994 roku był redaktorem bardzo cenionego periodyku Camera & Darkroom. Choćby z tego powodu stał się jednym z najbardziej wpływowych dziennikarzy amerykańskiego rynku fotograficznego ostatniej dekady.
Co niedziela Mike pisze swój felieton zatytułowany "Fotograf niedzielny", w którym daje wyraz swoim kontrowersyjnym poglądom na temat przeróżnych zjawisk, jakie mają miejsce w świecie fotografii.
Mike Johnston pisze i publikuje niezależny kwartalnik The 37th Frame, który adresowany jest do maniaków fotografii. Jego książka zatytułowana The Empirical Photographer ukazała się w 2005 roku.
Autor udzielił nam pozwolenia na przetłumaczenie i opublikowanie jego felietonów w wyrazie wdzięczności dla swoich krewnych - państwa Nojszewskich mieszkających w Oak Park w stanie Illinois.